W poprzednim artykule była krótka relacja z wizyty w browarze Islay Ales. Pite było sporo piw, ale kilka najciekawszych postanowiłem zabrać do domu, żeby przyjrzeć im się bliżej.

Browar Islay Ales trochę nas zaskoczył szerokością swojej oferty. Na miejscu spróbowaliśmy prawie całej oferty browaru. Do domu mogliśmy zabrać już tylko kilka sztuk. Padło na Kilchoman Pale, Kilchoman Dark, Feis Ale 2015 i Bowmore Cask matured Ale Sherry.

Etykiety nie są szczytowym osiągnięciem w zakresie designu, ale jak na browar, który mieści się w szopie (no prawie) to jest ok. Zresztą liczy się smak.

Kilchoman Pale

Nos: Owoce, farma, wędzony ser i delikatny ciepły torfik
Smak: rolada ustrzycka, lekki dymek, lekko cytrusowe, owoce i drożdże. Goryczka niska do średniej, przyjemne uzupełnia serową wędzoność
Finisz: delikatny, słodowo-drożdżowo-dymny
Wnioski: bardzo fajne piwo. delikatne, lekko dzikie, wędzone i serowe.

Kilchoman Dark

Nos: karmel, gorzka czekolada, klasyczny torfik, taki ebonitowy, trochę owocowości
Smak: torf, palone kable, kakao, trochę jodyny, bardzo przyjemny, goryczka trochę większa niż  w Pale. Nasycenie na podobnym poziomie.
Finisz: wytrawny, torfowy, trochę palony
Wnioski: bardzo przyjemne piwko. Torf nie przesadzony, bardzo sesyjne, ale jednocześnie ciemne i dość złożone.

 

Feis Ale 2015

Nos: owocowy, drożdżowy, delikatne słody, kwiaty, sery i ślad torfu w tle.
Smak: mniej torfowy niż Kilchoman. Owoce, suszone morele, drożdże, sery camembert, goryczka niska, gładkie. Nasycenie dość niskie.
Finisz: słodowo-owocowy.
Wnioski: Delikatne ale. Edycja na feis ile by wskazywała ze piwo będzie bardzo torfowe, a nie było. Raczej sporo owoców, delikatnej słodowości, kwiatów

 

Bowmore sherry cask matured ale

Nos: owocowy, świeży, delikatnie słodowy, lekkie sery, torf bardzo minimalny, gdzieś może to sherry jest, to nie jest jakaś bomba
Smak: lekkie, kwaskowe, możne nawet lekko skwaśniałe, ser wędzony, delikatny dymek, trochę piwniczne zbutwiałe. Torfu za mało, sherry za mało. Tylko delikatna kwasowość i jakieś delikatne niuanse czerwonych owoców.
Finisz: słodowy, lekko dymny
Wnioski: mało torfu, zupełnie wyssana beczka, piwo jasne i niezbyt mocne. Gdzieś się tliła iskra nadzei ale to nie miało prawa się udać. Ot zwykłe ale.

 

Najlepiej wypadły najbardziej torfowe Kilchomany. Było to do przewidzenia, bo były to piwa najcięższe. Piwo leżakowane w beczce po sherry było lekkim zawodem. Już lepsza była edycja z beczki po bourbonie pita w browarze i żałuję, że właśnie na nią się nie skusiłem.

Ogólnie notki nie za długie bo i piwa tyłka nie urywają. Nie są to nie wiadomo jakie krafty i nie miały zresztą takie być. To po prostu tradycyjne szkockie ale z dodatkiem tego, co dla Islay najbardziej charakterystyczne. Sprawdzają się najlepiej  gdy się je po prostu pije, nieważne czy na nabrzeżu w Bowmore, w Pubie w Port Askaig czy już w domu.

 

Radosław Janowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.