Przegląd trzech wersji najlepszego polskiego risa, Samca Alfa. Poza klasyczną wersją Bourbon BA, pijemy blend z beczek po burbonie i po rumie, a także wersję po torfowym Laphroaigu. 

Takiego artykułu miało w ogóle nie być, gdyż na naszych łamach nie robimy w ogóle wpisów poświęconych degustacji jednego piwa. Uważamy je za „zapychacze”, mało na dłuższą metę wnoszące. Tu jednak zrobimy wyjątek, gdyż po pierwsze, mowa o kolejnej odsłonie najlepszego polskiego risa; po drugie, są aż trzy wersje tego piwa, a po trzecie okazały się to rzeczy na tyle dobre, że warto je promować.

Klasycznie już, premiera odbyła się w warszawskiej knajpie Artezana. Klasycznie też, ustawiła się kolejka jak po mięso za komuny. Następnym razem, zamiast zacząć rozlewanie o 20, przez co kolejka szła bardzo powoli, proponowalibyśmy nalewać kilkanaście minut wcześniej i później tylko wydawać już gotowe zestawy.

I dla porządku, co to były za 3 wersje Samca? Poza klasyczną, a więc leżakowaną w beczkach po burbonie (i ta będzie w styczniu dostępna w butelkach), podpięto blend z beczek po rumie i burbonie, a także wersję z beczki po Laphroaigu (na którą z racji naszych zainteresowań najbardziej ostrzyliśmy sobie zęby).

Artezan, Samiec Alfa 2017

30,7 blg; 13%; cena – 35zl
Nos: bardzo intensywnie burbonowy, beczkowy – acetony, wanilia, rozpuszczalnik, motywy tartaczne. Mocno palone, mocno drewniane, mocno agresywne.
Smak: gruby, gęsty, wyklejający. Ponownie agresywna burbonowość, ale też dębina i balansujący to intensywny, przepalony stout. Wspaniale wielowarstwowe i mimo agresywnego charakteru pięknie zbalansowane.
Finisz:gorzka czekolada, czekoladki z alkoholem, burbon.
Wnioski: rewelacyjne, bardzo intensywne piwo, które bez problemu sprostało nadmuchanym oczekiwaniom. Zinnejbeczki approved. A jak porównanie do poprzednich warek? Na obecną chwilę na pewno nieco lepszy niż Samiec Alfa 2016, która jednak na premierze w styczniu prezentowała bardzo podobny profil i intensywność co niniejsza edycja. Po prostu z czasem się ugładziła, zatracając część tej bezkompromisowości, charakteryzującej SA. Wersję 2015 piliśmy tylko na świeżo i nie wiemy jak na nią wpłynął czas, więc nie będziemy się wymądrzać.

Ocena: 8,5/10

Artezan, Samiec Alfa 2017 Double Barrel: Rum & Bourbon

30,7 blg; 13%; cena – 35zl
Nos: topornie słodki, trochę miałki i delikatny w porównaniu do poprzednika. Lekki karmel, pianki, wata cukrowa, lizaki choinkowe, polewa do ciast z saszetki. Wyczuwalne lekkie kolumnowe rumy w typie Matusalem czy czegoś podobnego.
Smak: słodko, grubo, ale niezbyt skomplikowanie. Hiszpańskie rony, kawka z mlekiem, wyroby czekoladopodobne,  troszkę opalonego drewna, sporo wanilii, masa kakaowa, tanie ptasie mleczko, lentilky, niuans mydlany. Też taki trochę miałki i w sumie mało konkretny.
Finisz: słodko, waniliowo, ukazuje się trochę ta część bourbonowa, ale też nieco alkoholu.
Wnioski: taki mniej konkretny samiec. Sytuację ratuje dużo ballingów, ale ten rum cienki, beka po bourbonie pewnie już wcześniej użyta. Dalej jest bardzo dobrze, ale to już nie objawienie.

Ocena: 7/10

Artezan, Samiec Alfa 2017 Laphroaig BA

30,7 blg; 13%; cena – 35zl
Nos: jest  moc. No Lafroj panie w zapachu. Są fajne niuanse i da się nawet wyczuć że to Laphroaig, a nie na przykład Lagavulin, albo Bowmore. Mineralny, morski, torfowy. Aż po prostu przypomina starego Lapka CS Red Stripe. Łodzie, liny, skrzynki po rybach, sól, morska bryza, jod. Z czasem główny ciężar z charakteru beczki przechodzi na charakter risa. Espresso, lukrecja, przypalony karmel. Wciąż bucha beczkowym torfem – bagienko, brownie z benzyną 🙂 Cały czas się rozwija. Jest bardziej słodko, wafle w czekoladzie, kokosanki czekoladowe.
Smak: na początku sam Laphroaig. Torf, podkłady kolejowe, mazut, stare łodzie, piec, mokry torf, bagienko, spora mineralność, jod, wodorosty, lekko śmierdząca zatoczka, umami, nafta. Tak jak w zapachu – dopiero z czasem zasłona z torfu opada i ujawnia charakter samego piwa; pojawiają się prażone orzechy, palone słody, kawa po turecku, gorąca gorzka czekolada, prażony sezam. Potem jeszcze więcej whisky, choć teraz bardziej w typie Caol Ila – suche łajno, rozżarzone letnim słońcem pole, morska bryza, siano. Potem znów nuty risowe: trufle, nugaty, batony, kajmak.
Finisz: długi, torfowy, słodki, likierowy, torfowy, aslfaltowy. Siano, biały pieprz, muśnięcie alkoholu.

Wnioski: łojezu, piwo o smaku lafroja. Ale to nie wszystko, bo pod tym jest jeszcze bardzo dobry ris. Na koniec roku mamy jakiś wysyp rzeczy wyrywających z butów. Po Widawie Jamaican Rum BA, mamy kolejne wybitne piwo. Ba, jest to najlepsze piwo jakie piliśmy w tym roku. Tak, to jedna z tych rzeczy za które warto płacić i jeszcze dziękować że biorą pieniądze.

Ocena: 9/10*

* – pierwsza dziewiątka wystawiona na tym blogu w 2017 😉

Aleksander Tiepłow

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.