Dziś bierzemy na tapet jedną z najbardziej uznanych szkockich destylarni – Bowmore, która słynie z wysokiej jakości i raczej jakieś paskudne babole jej się nie zdarzają. Na papierze to wygląda nieźle, a jak będzie to zobaczymy. Zapraszamy na Sample Set #43 Bowmore!

Bowmore Wielką destylarnią jest i kropka. Jest najstarsza na Islay, zabutelkowali najstarszą whisky z Islay, mają najmagiczniejsze magazyny itd. Wśród ortodoksyjnych entuzjastów Bowmore to po prostu klasiker, jak Clynelish czy Springbank. Butelki takie jak Black Bowmore czy Sea Dragon, to teraz uznane białe kruki za ciężką kasę, ale też i bardziej podstawowe edycje z minionych lat takie jak Mariner, Dusk, Dawn wspominane są z sentymentem. Mówi się że są destylarnie, które poniżej pewnego poziomu nie schodzą i to właśnie jedna z nich.

Dziś sobie sprawdzimy w dość luźnym przekroju trochę starszych i trochę młodszych Bowmorów. W pierwszej części przeglądu idą edycje CS (single caski i rożne OB). W następnej części przyjrzymy się podstawkom.

Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał to zapraszam też do przeczytania mojej relacji z wizyty w Bowmore.

Oczywiście w dobie pandemii zachowujemy się odpowiedzialnie, sample jadą Uberkiem/Glovo i pijemy razem z panem Zuckerbergiem 😉

No to siup!

Bowmore 2002 Malts of Scotland #14012, 12yo, 46%

Whiskybase

Nos: w sumie pachnie jak nic. Siano, dechy, zwietrzały majeranek, stajnia, wióry. Pustaki, gips, cement.

Smak: nieco lepsze. Pojawia się jakaś nutka żeliwna, mineralna, ozonu. Może nieco przypalonych mięs, aromatycznych olejków, zieloności. Z drugiej strony są też nuty paździerzowe, siana, trocin.

Finisz: trochę wychodzi zmęczone drewno. Dym, sporo pieprzu, dość wyczuwalny alkohol (mimo rozcieńczenia).

Wnioski: taki singiel kask entry level. Torf mocno ratuje tu sprawę. Poza tym taki zupełnie nieporywający bourbonowiec, a nawet taki z tych gorszych, bardziej zmęczonych.

Ocena: Radek – 2/10; Aleksander – 3/10

 

Bowmore 19yo French Oak Barrique, 48,9%

Whiskybase

Nos: no ładnie pachnie. Taki owocek leśny, malinki, jeżynki, nuty winne. Spod spodu wybija lekko bowmorowy dymek. Leśna ściółka, mokra ziemia, grzybnie, ostre sery. Nic specjalnego, ale zapowiada się przyjemnie. Taninka charakterystyczna francuskiemu dębowi. Z czasem wychodzą jakieś lody śmietankowe, wanilia, zesty cytrusowe. Waniliowy aromat do ciasta.

Smak: grube, konkretne, intensywne. Pełne, tłuste. Kremowe ciasta, marmoladki, ale z drugiej strony dużo francuskiej taninki, i przypraw. Kardamony, ziele angielskie, oregano. Suszone morele, jeżynki, żurawiny, gęste miody. Jest wyraźnie wyczuwalna winność, taniczność europejskiego dębu. Smak dość mocny, zdecydowany i pełny, ale też za dużo się dalej nie dzieje.

Finisz: sosy bbq, cola, mocna wędzonka. Finisz troszkę kuleje.

Wnioski: dobry, nawet bardzo. W wyjściowej cenie warto było brać to litrami, no bo to w końcu 19-letnia Bowmore OB w (takim prawie) CSie. Jeżeli ktoś gustuje w winnych beczkach to już w ogóle będzie zadowolony, bo beka jest wyraźna, aktywna, intensywna. Dymność fajnie gra z tym winem. Jest intensywnie, ale nie jakoś przesadnie chamsko. Eh, gdyby tylko się tutaj coś więcej działo, to śmiało można było by mówić o nawiązaniu poziomem do takich flach jak Dusk i Dawn.

Ocena: Radek – 4,5/10; Aleksander – 5/10

 

Bowmore 1998 The Whisky Agency, 15yo, 52,1%

Whiskybase

Nos: naprawdę ładnie pachnie, zwłaszcza jak na refilla. Łąka, kwiatuszki, jakieś cięższe miody pitne w stylu dwójniaków, świeży zielony ogórek. Keksy, ciasta drożdżowe, lawenda, konwalie, macierzanka. Fajne motywy świąteczne, zaskakujący brak torfu. Bardzo fajne nuty charakteryzujące dobrego refilla. Cienke hiszpańskie rony, lotne estry, kulki na mole, z czasem motywy marmolady różanej. Dzieje się sporo.

Smak: grube, intensywne, o bardzo długim smaku. Pycha. Ułożone, dużo rześkich moscateli, pojawia się też nieco torfu. Akcenty różane, perfumowe, marmolad. Dobrze wypieczone pączki, jakaś subtelna zieloność, pszczele woski, lawenda. Wanilinka, tostowane drewno, krówki, karmelki. Pojawia się pod koniec trochę pieprzu, ale nie burzy całości, a jedynie dodaje charakteru. Po jakimś czasie ta whisky niestety się kończy, zaczynają dominować nuty lekkich rumów, motywy zasadowo-tynkowe.

Finisz: z jednej strony przyjemne owocowe marmoladki, z drugiej chamski posmak cienkiego, złotego ronu. Woda z miodem.

Wnioski: bardzo fajny początek, ale im dalej tym mniej ciekawie. Mimo wszystko dobra whisky. Dobry, zbalansowany, gładki profil. Jak na refill to jest sporo przyzwoitego sherry w takich klimatach słodkich, ciastowych, świątecznych, ale nie jakoś przesadnie ciemnych.

Ocena: Radek – 5/10; Aleksander – 5/10

 

Bowmore 1994 Adelphi 25yo, 54,2%

Whiskybase

Nos: mocna wanilina, tytonie, olejek waniliowy, sorbety cytrusowe. Oscypki (i to w wersji z żurawinką 😉 ), dym wędzarniczy, wchodzi z trzeciego planu nieco sherry. Akcenty serowarskie, orzechowe i drożdżowe przywodzą na myśl sherry typu manzanilla. Glina, plastelina, oleje, smary. Nawet jakiś delikatny motyw rybny.

Smak: intensywnie, ale grubo. Mocny akcent żeliwno-wędzarniczy dominuje z początku. Na drugim planie solanka, karczochy, pieczone kasztany, dalej jakaś delikatna mineralność. Z czasem narasta akcent dymny, przeplatający się z białym pieprzem i morskim jodem. Pojawia się też trochę więcej sherry, tu z kolei w typie jakichś creamów. Jeszcze później pojawiają się owoce lesne, maliny, poziomki. Przygaszone paleniska, stare klepy, ale takie bardziej sterane, a nie przesiąkłe poprzednim alkoholem. Mineralność w końcu jest przyjemna, bardziej jodowa, a nie jakby człowiek lizał cegłę. Motywy maślane.

Finisz: w końcu jest. Mocny, dymny, gładziutki, torfik jest ułożony. Lizaki choinkowe, słodkie sherry, sporo takiego miękkiego, ciepłego dymu. Słodycze, pierniki, keksy, kominek. Mocno bożonarodzeniowy w swoim charakterze.

Wnioski: Whisky barzdo dobra, wszystko tutaj gra, ale jednak nie ma takiej intensywności jak we wcześiejszej odsłonie z poprzedniego WLW (choć ta jest o 2 lata starsza). Niby do niczego się tutaj nie można przyczepić, ale jest odczuwalnie gorzej. Na WLW 2019 daliśmy jej 6,5. Dzisiaj niewielka korekta oceny w dół.

Ocena: Radek – 6/10; Aleksander – 6/10

Bowmore 1994 Adelphi 23yo, 54,0%

Whiskybase

Nos: jest sporo lepsze. Dużo kwiatków, ostudzonych herbat, takiego earl greya. Zesty, sorbety. Przyjemnie wiercąca w nosie kwaskowość, jest więcej sherry, pojawia się sporo owoców, w tym nawet jakieś zaczątki takich egzotycznych. Poza tym te same motywy co w poprzedniej, tylko na większej intensywności. Z czasem idzie w akcenty leśno marmoladowe.

Smak: mocne, nawet bardzo. Intenwsyność i grubość poprzednika wzniesione na wyższy poziom. Earl greye, mocne zesty cytrusowe, jest idealny na torfowość. Mocno maślany, ciepły, miękki torf, trochę żeliwa, krótki, lekki diacetyl, który jeszcze dodaje grubości. Przyprawowość, lekka taninka. Pod koniec trochę za bardzo szczypie w język, ale to chyba jedyne do czego tu się możemy przyczepić.

Finisz: długo, pełnie, wchodzą kwaskowe zesty, które mieszają się z ciepłym torfem i słodkimi marmoladami. Do tego delikatny maślany akcent, oraz serowarski. Piękne echo pięknej whisky na koniec.

Wnioski: i to w 2018 za darmo polewali 😉 Słusznie upatrywaliśmy w niej zwycięzcy w małym wewnętrznym pojedynku Bowmorów 1994 od Adelphi. To jest świetna whisky, przyjemna, intensywna, gruba, ciepła i taka po prostu w punkt. Dużo się tutaj nie dzieje, nie możemy mówić o nie wiadomo jakiej warstwowości i meandrach smaku. Trochę ginący gatunek, bo to taka archetypiczna whisky na…

Ocena: Radek – 7/10; Aleksander – 7/10

 

Bowmore Laimrig batch 4, 15yo, 54,1%

Whiskybase

Nos: z początku fajne, intensywne nuty sherry, ale po chwili spod spodu wyłazi taka z metra cięta podbudowa. Kwaskowe czerwone owoce, jarzębina, żurawina, trochę herbaty. Jakieś oloroso się delikatnie przebija. Ale poza tym dość miałko, nie jest to sherry najwyższych lotów, a raczej szara, kondycjonowana codzienność. Najbliżej aromatu wilgotnej bodegi ta whisky była jak sample leżały u mnie w szafce obok butelek sherry.

Smak: w pierwszym smaku sporo fajnego wpływu sherry, ale potem idzie dość pikantnie, pojawiają się motywy alkoholowe. Fajnie ułożone, są motywy różane, kwaskowe, ale też takie chemiczne typu guma balonowa za 20gr, herbatka owoce leśne. Pod koniec bardzo harde, drapie w język. No takie typowe młode modern sherry, chociaż tutaj w tej lepszej wersji.

Finisz: właściwie to samo co wcześniej – przyjemny czerwony owocek i nutka sherry poganiana jest przez piekący alkohol.

Wnioski: dość przeciętna whisky przypudrowana efekciarskim, choć krótkim finiszem. Dość typowy przedstawiciel nurtu modern sherry, ale raczej z tych lepszych.

Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10

 

Bowmore Claret, NAS, 56%

Whiskybase

Nos: o ile pięknych leśnych akcentów. Dominują poziomki w śmietanie, ale są też cytrusowe zesty, ale też zdecydowane nuty czerwonych, wytrawnych winiaczy. Pojawia się też mocny eukaliptus i mięta, ale możliwe że to już efekt starej butelki. Bardzo fajnie zintegrowany z tym winkiem torf, który nie jest za mocny.

Smak: intensywny i gładki jednocześnie, choć mocny. Dużo słodyczy, syrop cukrowy, torf fajnie mokry, bagienny, delikatny, dość wyraźna zasadowość. Syropy na kaszel, herbatka rozpuszczalna malinowa, pewna doza ziołowości. Wyraźna morskość; woda morska, sól ryby. Bardzo osobliwe połączenie z tą winiarską charakterystyką. Jakby się wędzonego halibuta popiło czerwonym winem. Niby nie powinno grać, a gra. Warstw to tu nie ma, ale jest dobra mięsistość i zwartość smaku.

Finisz: dobra winna taninka, trochę komikowego dymu, oscypka i kamienia z zimnego potoku, a do tego morska sól.

Wnioski: jest bardzo dobre, ale dupy nie urywa. A to właściwie podstawka sprzed dwóch dekad (no, może trochę przesadzamy). Chyba jeszcze w żadnej whisky nie spotkaliśmy takiego wprost wpływu czerwonego wina. Z OB butelkowanych w uprzednim millenium jest to druga pozycja z Bowmore. Drugą był Voyage, które jednak było lepsze. Może nie nasz profil, nie wiem, ale dla większości fanów to Claret jest tą bardziej kultową edycją, podczas gdy dla nas był leciutkim rozczarowaniem.

Ocena: Radek – 7/10; Aleksander – 6,5/10

Bowmore 1998 Kintra Whisky, 13yo, 51,1%

Whiskybase

Nos: zjełczałe masło, paździerze, płyty karton-gips. O panie, a taką już miałem nadzieję na degustację bez wpadek. Świeże dechy, kiszonka dla bydła, sianko, kompostownik. Po pewnym czasie jest nieco lepiej, ale daleko od dobrze.

Smak: stare masło, mydliny, szara woda, wykałaczki. O Chryste panie, zaraz zaczniemy tu bańki puszczać, tak wali szarym mydłem. Do tego daje alkiem na koniec. Proszek do prania jako wisienka na torcie.

Finisz: jest tu jedna fajna nuta, takiego słodziutkiego miodku i trwa przez jakąś 1/4 sekundy. Przed nią mamy szare mydło, a po – proszek do prania.

Wnioski: mydło i jakaś zgnilizna z kompostem. To znaczy, chciałem powiedzieć, whisky. Bardzo dobra, bo w końcu nie ma złych. Dobra whisky, taka do inwestowania. Dziwne, że to zabutelkowała Kintra. Teraz pewnie by się na takie coś pokusił nowy ambitny bottler z kraju kwitnącej Wisły.

Ocena: Radek – 1,5/10; Aleksander – 1,5/10

 

Bowmore 2001 Signatory, 14yo, 55,4%

Whiskybase

Nos: sporo żeliwnych, lekko octowych nut, przywodzących w pierwszym momencie na myśl whisky z Ben Nevis. Nuty patykowe, orzechowe, zielone. Coś jak bardzo tanie amontillado. Trochę masełka, jakieś takie nuty które przy dobrych chęciach można by podciągnąć pod shortbready, a przy złych pod wafle ryżowe i płyty karton gips.

Smak: oj ale daje takim ben nevisowym octem i pogonkiem. Klej modelarski, cytrusy, kwas żołądkowy, dopiero z czasem pojawia się jakiś torf. Niestety pojawia się bardzo nieprzyjemnie gryzący alkohol.

Finisz: pieprz, zboże, pikantność, skowile.

Wnioski: na dłuższa metę strasznie męczy. A i na krótką nie jest za dobre. W sumie nie wiemy co więcej o tym napisać. Ta whisky jest taka sobie i nie ma w sobie nic.

Ocena: Radek – 2,5/10; Aleksander – 3/10

 

Bowmore 1997 Cadenhead, 11yo, 56,7%

Whiskybase

Nos: pełnoziarniste chleby, cytrusy, masełko, surowe ciasto. Do tego jakiś akcent medyczny, bandażowy. Sporo soli, takiej w typie „powietrze nad morzem”. Apteka, . Profil ogólnie mocno nieoczywisty, ale to nie jest złe.

Smak: mocno zestowe, ziarniste, ale też sporo shortbreadów, herbatników, sucharów. Torfu sporo, dość czystego, może nieco skręcającego w stronę wędzonego sera. Burbonowe motywy, słody, marginalny ślad waniliny.

Finisz: cytrusy, jod, sól, pieprz. Długo i mocno.

Wnioski: siłą tej whisky jest prostota. Czysty torf, zesty, zboże, burbon i w sumie tyle. Generyczny, bourbonowy, a nawet trochę oldshoolowy profil. Całkiem to zacne do popijania sobie, ale też nic ponad.

Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10

 

Bowmore 2003 Cadenhead, 13yo, 56,7%

Whiskybase

Nos: też mocno rdzawe i nawet nieco octowe. Trochę syropu cukrowego, miodu, mięty pieprzowej, jodu. Może jakić cytrus,

Smak: sporo pogonu, woda z cukrem, trochę wali alkoholem. Do tego nieco dymu. Prosta jak życie Aborygena.

Finisz: trochę daje jakąś treścią żołądkową. Mało przyjemna whisky.

Wnioski: gdzie tu ten Burgund? Chyba jakiś skwaśniały. Poza tym pogony i do pełni szczęścia jeszcze grzeje alkohol. Wyborne combo. Mimo to jakoś wypiliśmy i nie było, o dziwo, przesadnie odpychające (jedynie troszeczkę).

Ocena: Radek – 2/10; Aleksander – 2,5/10

 

Wnioski:

Mówiło się że BW poniżej pewnego poziomu nie schodzi i zawsze, nawet po młodych caskach można się było spodziewać, że będą przynajmniej niezłe. Dziś to się jednak nie stało. Wśród młodziaków trafiły nam się rzeczy dość mocno średnie i nawet paskudne, a są to dalej butelki zalewane kilka dobrych już lat temu. Po tych średnio udanych pozycjach nawet nie wiem czy chce nam się sprawdzać bieżące bottlingi niezależnych. Na pewno w następnej części będziemy walczyć z podstawowymi wersjami oficjalnymi. Nic tu specjalnie nie porwało i w zasadzie dobre się okazały tylko te stare whisky, które już wcześniej piliśmy i wiedzieliśmy, że będą solą tego sample seta, dwa Adelphi i Claret. Clareta ci co mieli wypić to wypili, a ci co nie pili to już pewnie nie wypiją. Powiedziane na jego temat też już zostało wszystko (choć niegdysiejsze 9/10 Rajmunda to cokolwiek dużo). Dużo ciekawiej prezentują się względnie nowe Adelphi. Są to whisky  bardzo dobre (jedne z najlepszych jakie piliśmy na dwóch kolejnych edycjach Whisky Live Warsaw), a w dodatku jeszcze niedawno do wyrwania za niecałe dziewięć Władków. Całkiem fajny był też refillowy bottling od TWA. Daj Panie Boże żeby było tyle sherry w obecnych first fillach.

O jakieś ogólne wnioski raczej będzie ciężko, bo selekcja była dość eklektyczna.

W następnej części będziemy pić podstawki z Bowmore. Stay Tuned!

Aleksander Tiepłow

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.