Druga część przeglądu whisky z destylarni Bowmore. Tym razem zasiadamy do podstawowych whisky OB. Skończyło się rumakowanie i czas na prozę życia, ale może nie będzie aż tak źle. Zapraszamy!
W pierwszej części napiliśmy się rzeczy dobrych (ale i gorszych też). Teraz przyszedł czas na te w teorii mniej dobre. Nadchodzi szara codzienność strasząca nas z półek marketów, mało ambitnych salonów z winami i lotnisk. No, ale przecież to w końcu Bowmore, więc będzie przynajmniej przyzwoicie, może trochę nudno, ale przynajmniej nic nie powinno śmierdzieć pogonem i rzygami. Z drugiej strony już mnie życzliwi ostrzegali.
W tej części w przeciwieństwie do poprzedniej dość chaotycznej mamy w miarę ogarnięty Range (Bw 12yo będzie na blogu w osobnym wpisie), NASy, CSy, wersje lotniskowe, wersje „limitowane”. Są też rzeczy trochę starsze, które wyszły z obiegu, dla porównania z obecnymi.
Jeżeli ktoś jeszcze nie czytał to zapraszam też do przeczytania mojej relacji z wizyty w Bowmore.
–
No to pijemy!
–
Bowmore No. 1 Vaults, NAS, 40%
Nos: powietrze po deszczu na Islay, ozonowe motywy, bardzo delikatna. Jakiś ślad cytrusa i burbonka. Nawet ładnie to pachnie i brak jest kardynalnych wad. Ciekawe motywy wilgotne, wiejskie. Las po deszczu, pastwisko po deszczu, końskie odchody. Jak na whisky za 25 euro…
Smak: spoko. Gładki, ale na pewnej intensywności. Są miłe dla języka akcenty kremowe, miodowe, burbonowe. Lekki torfik, sianko, perfumy. Dość cienko, prosto, ale ładnie i bez wad.
Finisz: delikatny torfik, suche drewienko, trochę bliżej niezidentyfikowanych owoców.
Wnioski: taka whisky do picia, zupełnie niczego sobie. Trzy punkty i to nienaciągane! No może odrobinę, bo nic specjalnego się tu nie dzieje i jest przeraźliwie nudno. Z drugiej strony też nic złego się tu nie dzieje.
Ocena: Radek – 3/10; Aleksander – 3/10
Bowmore Black Rock, NAS, 40%
Nos: całkiem znośnie. Trochę już jakichś ciemniejszych nut kakao, ciemnych owoców, jakichś dalekich reminiscencji marmolad. Jest trochę sherry, takiego refillowego, słodkiego. Wędzoneczka, ta sherrowa słodkość nieco podbita dymkiem z kominka.
Smak: jest więcej dymu niż w poprzedniku. Dym, dość świeże drewno i jakieś echo czekolado-marmolad wiodą tu prym. Sherry mniej niż można się było spodziewać po zapachu. Prosta, anemiczna whisky. Ponownie nie ma się do czego przyczepić, ale zapach zapowiadał więcej. Z czasem wychodzą dużo przyjemniejsze nuty nafty, jakieś gorzkie pralinki (nieprzesadnie drogie).
Finisz: głównie gorzkie kakao, nieco dymu, trochę jakichś nut chemiczno-owocowych.
Wnioski: do żłopania bardzo przyjemna, prosta, gładka i grzeczna whisky oparta na dwóch, trzech nutach. Dobry stosunek jakości do ceny.
Ocena: Radek – 3/10; Aleksander – 3/10
Bowmore 10yo Dark & Intense No.1 Vaults, 40%
Nos: jest więcej sherry, nawet takiego idącego w kwaskową stronę aktywnego oloroso. Kompoty, marmolady, żurawina. Cygara w humidorze, a poza tym nie ma tu prawie dymności. Aż nawet jakiś lekki zapaszek a’la bodega. Proste to jak życie Aborygena, ale nie da się ukryć – przyjemne.
Smak: kremowa faktura, sherry jest, ale mniej niż w zapachu. Torfowość delikatna, paleniskowo-żeliwna. Czerwone owoce, w tle jest ta kwaskowość, gorzkie czekolady. Z czasem dochodzą jakieś nieco ostrzejsze motywy. W drugim smaku pojawia się przyjemna przyprawowość, hiszpański dąb, naftka, trufle, żeliwo. Jest nieco wyższa intensywność niż w poprzednich pozycjach, pewien zadzior. Trzeba tej whisky dać trochę czasu, wtedy brakuje właściwie tu dwóch rzeczy: kilku procent więcej i tych kwaskowych nut z zapachu.
Finisz: jest nawet sporo słodkawego sherry, ciepłego dymu. Świeży tytoń, wilgotne cygara, proch, wilgotne piwnice, kałuże.
Wnioski: od pewnego czasu twierdzę że kupując obecnie butelkowane oficjalne Bowmory raczej nie ma możliwości wejścia na minę. Ponadto stawiamy śmiałą tezę że jest to jedna z najlepszych rzeczy jakie można dostać ze Szkocji poniżej 200zł.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10
Bowmore 10yo Oloroso Sherry & Wine Casks, 46%
Nos: głównie wino. Taniczne, czerwone motywy, takie z intenwysnego, cierpkiego, czerwonego wina. Trochę kwaskowych nut, nawet jakaś reminiscencja Clareta. Z czasem przebija się trochę tego oloroso. Jakies motywy marmoladowe, pączkowe, poziomkowe; owoce leśne, jeżyny. Nafta, świece, trochę nut charakterystycznych amerykańskiemu dębowi.
Smak: bardzo słodki, dużo wanilin, karmeli, miodów. Dużo amerykańskiego dębu, wykałaczek, w drugim smaku mnóstwo żeliwa. Czerwone winiacze walące owocem leśnym, marmolada różana, olejek różany, babciowe perfumy, nawet jakiś moty wysokoestrowych rumów. Mocna zasadowość, kredowość.
Finisz: kakałko, wytrawna pralinka, znowu winne, cierpkie, zasadowe akcenty i do tego lekka przyprawowość.
Wnioski: mamy wrażenie, że beczki po oloroso miały tu jedynie umożliwić zaznaczenie faktu ich użycia na etykiecie. Te 46% robi tu dobrze, a whisky jest zdominowana przez beczki po czerwonym winie. Dzieje się dużo więcej niż w kastrowanych do 40% podstawkach, ale niekoniecznie odpowiada nam ten profil.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 3,5/10
Bowmore Enigma, 12yo, 40%
Nos: trochu nijak. Już zaczątki efektu starej butli, ale poza tym to niewiele. Brzoskwinie z puchy, mieszanka studencka, jogurt morelowy, rodzynki, orzechy, zwietrzałe ptasie mleczka. Śliweczka, kompot z suszu, nieco ziemi, zamszu.
Smak: zwarte, smaczne, torf troszeczkę uleciał z czasem. Motywy paleniskowo-żeliwne są uzupełniane przez garść czerwonych owoców, dojrzałe cream sherry. Ksylitol, cukier stołowy. Garść białego pieprzu, popiół, cygara.
Finisz: dymny, lekkie korzenne motywy, może nawet piernikowe.
Wnioski: Bowmore butelkowany naście lat temu. Zupełnie bez szału.
Ocena: Radek – 3,5/10; Aleksander – 3,5/10
Bowmore 15yo Golden & Elegant, 43%
Nos: wyraźny burbon, dużo miodu, brzoskwinia z puszki. Z minusów akcenty wódczane, tanie żelki, zwietrzała, tania czekolada z białym nalotem. Czekoladki z wódką, kwiatowość, estrowość. Jakieś takie trochę estrowe nuty charakterystyczne dla piw belgijskich.
Smak: jak na Bowmora dużo torfu i dymu i to takiego czystego. Dym z ogniska, węgiel drzewny. Gruby, mocno słodowy, mocno słodki, mocno miodowy. Grubo ciosana whisky, wcale nie jest „Elegant” jak to twierdzą na etykiecie. Toffi, cukierki werthersy, kawka z mleczkiem. W sumie im dłużej się to pije tym jest lepsze.
Finisz: palony cukier, jakieś motywy roślinne, rumowe, trzcinowe. Cygi, szczypta białego pieprzu, bardzo młody hiszpański ron.
Wnioski: elegant to to nie jest za grosz, ale whisky ujdzie.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 3,5/10
Bowmore Darkest, 43%, 2017
Nos: gładkie, miękkie sherry w typie palo cortado czy lekkiego medium, morskie powietrze, bryza, ozon, wodorost, zielony ogórek. Momentalnie po tych świeżych nutach wchodzi od razu więcej sherry; porzeczki, wiśnie, truskawki ze śmietaną, poziomki. Mocno słodki truskawkowy dżemik, keks, serniczek. Dalej sporo wanilii, latte z dużą ilością mleka. Pod koniec troszkę ostrzej, lekka naftka, suchy tytoń.
Smak: gładkie medium sherry, dżem malinowy, czekoladka z nadzieniem, kakao, czekolada 90%, odrobina nafty. Brandy de Jerez w typie Gran Duque XO. Mocno słodkie, marcepan, serniczek, kandyzowane skórki, dżemy z sewilskich pomarańczy. Potem idzie w coraz bardziej wytrawną stronę, kakao, gorzka czekolada, wiśniowe cygaretki, taniczny hiszpański dąb, nawet ślad skóry.
Finisz: hiszpański dąb, wytrawne oloroso, gorzkie kakao, aromatyzowany tytoń i ślad nafty.
Wnioski: ojoj, ileż tu jest dobrego sherry. Whisky najpierw słodka, by w kierunku finiszu iść w wytrawność i aż do sporej taniczności. jest pełna i gruba, ale i dość złożona. Jest sporo czerwonych owoców, sporo całkiem treściwego sherry, ale brakuje kwasowości i głębi sherry. Kiedyś nie wybijała się spośród innych sherrowych piętnastek, ale z perspektywy czasu to jest solidny kawał whisky.
Ocena: Radek – 4,5/10; Aleksander – 4,5/10
Bowmore Darkest, 43%, ca. 2015
Nos: bardzo podobnie do poprzedniczki, tylko trochę bardziej gładko. Gładziutkie cream sherry, cukierki malaga, rodzynki w rumie i ogólnie hiszpańskie rony. Sporo wanilii, lizaki choinkowe, kandyzowane skórki pomarańczy, Cointreau, serniczki, ciasto nasączone ponczem, jakieś śmietankowe likierki. Niestety nie na nic na drugim planie i nic dalej za bardzo się nie dzieje.
Smak: cukrowa, sherrowa gładzinka. Marcepan, słodkie serniczki, lizaki choinkowe, mleczna czekolada, lukier, pączki z marmoladą różaną, syrop cukrowy. W tle ślad mokrego dymku, ciut naftki, ale to tyle jeśli chodzi o torfowość.
Finisz: słodki, z nutką pieprzności i tanin.
Wnioski: słodkie, gładkie, cream sherry i bez drugiego dna czy nawet jakiegokolwiek kontrapunktu. Pod koniec się kluje jakaś pieprzność, a z pustego kieliszka unosi się delikatny miraż siarki, ale to za mało. Absolutny brak kwasowości, brak jakichkolwiek jaj. Po prostu słodki, świąteczny sherrowy dramik.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10
Bowmore White Sands, 17yo, 43%
Nos: no, już czuć trochę wieku. Taki gładki, nawet trochę nobliwy (oczywiście z zachowaniem proporcji) burbonowiec. Jest zwarty, monolityczny i ciężko wyłowić coś poza głównym nurtem. Mnóstwo miodu, mnóstwo wanilii, nawet trochę nut rozpuszczalnikowych od bourbonu. Tłusto i grubo, ale nie jest to tytan skomplikowania. miód, wosk, migdały, skórki pomarańczowe, geranium, konwalie, słód, sianko.
Smak: mocno bourbonowe, miód wosk, aż to schodzi w stronę Clynelisha. Dymu i torfu jest tylko troszkę i to takiego starego, zleżałego i zwietrzałego. Delikatna wędzonka, stare książki. Poza tym to samo co w zapachu, mnóstwo miodu, wanilii, cream sody, bourbonu, migdałów, ciut leśnego i polnego kwiecia. Poza tym nic więcej.
Finisz: gładki, pełny, dość długi; cukier puder, miód, wanilia, tostowane drewno, trochę geranium, trochę miękkiego dymu.
Wnioski: gruby i słodki burbonowiec. Jest przyjemne, smak jest gruby, intensywny, słodki, oleisty i długo się ciągnie. Wszystko podkreśla bardzo delikatny dymek. Niestety nie ma tutaj jakiejkolwiek drugiej warstwy, nie ma kontry.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10
Bowmore 18yo Deep & Complex, 43%
Nos: jest dobre sherry, fajnie wierci w nosie, czuć kwasowość żywego oloroso, intensywne kwiatowe pyłki, kwiat pomarańczy, marmolada z gorzkich pomarańczy, likier Drambuie. Dalej powidła i dżemy z czerwonych owoców, ciemne wiśnie, czereśnie, trochę żurawiny i borówki do mięs. Czerwona porzeczka. Pod koniec trochę słodowe, słodkie, likierowe, PX, rodzynki.
Smak: trochę wodniste niestety. Smak nie dorównuje zapachowi. Na pierwszym planie fajny miękki dymek i mięsisty słodki torf. Cream soda, wata cukrowa, syrop cukrowy, wanilia, serniczek. Dopiero potem słodkie sherry, ale tak bardziej pale cream czy nawet jakaś mistela, niż coś głębszego. Może trochę dosładzanego PX. W tle słodowość, trochę ziarna, tostowanego dębu. Jest jakaś dymność, ale to jest tak słodo-mdłe, że nawet ten torf nie może dojść do głosu.
Finisz: cukrowy, trochę mdły, ligninowy.
Wnioski: zapach zwiastował cuda, ale smak trochę sprowadził nas na ziemię. Szkoda. Dalej w smaku to nie jest zła whisky, a nawet całkiem niezła, ale oczekiwania po zapachu były sporo wyższe.
Ocena: Radek – 3,5/10; Aleksander – 4/10
Bowmore Tempest 10yo, b.5, 55,9%
Nos: mocno bourbonowe, skoncentrowane, aromat do ciasta, biszkopt, maślane ciasteczka, herbatniki, cantucini. Dalej sorbet, skórka z cytryny, limoncello. Potem trochę słodu, miodku, syropu cukowego, waniliny i delikatnego dymku.
Smak: intensywne, słodowe, cukrowe. Syrop cukrowy, cream soda, wanilina, ciasteczka owsiane, lekki dymek i grzeje alko, nawet pomimo dodania wody. w tle majaczy nawet jakiś pogon. Jest trochę suchego dymu, ale ten pogon go przykrywa.
Finisz: cukier, pogon, wanilina.
Wnioski: whisky agresywna, ostra, alkoholowa i pogonowa, a przy tym zupełnie niewiele się dzieje. Dawno nie piliśmy Bowmore Tempest, ale to nie nawiązuje do pierwszych batchy.
Ocena: Radek – 2,5/10; Aleksander – 2,5/10
Bowmore Tempest 10yo b.6, 55,9%
Nos: tu jest jakby lepiej. Nie wali tak wódą. Proste, z nutami cytryny, limonki, sorbetów, ale też i trochę zboża, biszkoptów, babek cytrynowych, nawet kartonów. Nieco chemiczności, masełko, jod, ozon.
Smak: mocne, harde, ale nie tak agresywnie chamskie jak poprzednik. Dym, sól, sianko, ciasta piaskowe, olejki do ciast, pączki. Wanilina, ligniny. Duża intensywność, ale nie ma dużego skomplikowania. Smak nawet nie gruby, ale skoncentrowany i mocny.
Finisz: zbożowy, miodowy, pieprzny. Limoncello, skórki cytrusowe, wanilina.
Wnioski: fajny młody CS. Cytrusowy, skórkowy, słodowy. Dla mnie za chamskie, Radek docenia.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 3/10
Wnioski
No i jednak się okazało, że destylarnia Bowmore się wybroniła na polu podstawek. Wszystko było przynajmniej akceptowalne, a nawet przyzwoite. Nawet tanie NASy załapały się na 3 punkty. Młodziutkie podstawki łapią się na te 3,5-4/10. Niestety im bardziej idziemy w górę, to jakoś nie robi się wiele lepiej. Wersja 18-letnia z lotniska nie wydała się nic a nic lepsza od wersji 10-letniej stojącej na tej samej półce w Duty Free. Chwalone kiedyś młode Tempesty też jakoś specjalnie nie błysnęły. Poskutkowało to jednym z najciaśniejszych sample setów, gdzie poruszaliśmy się w przedziale 3-4,5, a i tak ten najwyższy wynik został osiągnięty przez wymarłego już Darkesta. Po raz kolejny jesteśmy pozytywnie zaskoczeni tanim 10-letnim „lotniskowcem”, którego piliśmy przy okazji wizyty w sklepie Aelia na Okęciu. Wnioski ogólne się nasuwają, bo w większości whisky zaobserwowaliśmy podobne właściwości. Podstawkowe Bowmory są to whisky niezłe, gładkie, ułożone, dość grube w smaku, nie rażące wadami, ale też i niestety jednowarstwowe, nudne i ze smakiem, który nie nadąża za nawet obiecującym zapachem. Popić sobie jak najbardziej można.
One thought on “Sample Set #44 – Bowmore”