Andaluzja słynie z sherry i brandy de Jerez. Zawsze jednak lubię też sprawdzić kilka lokalnych piw rzemieślniczych. Tu dodatkową zachętą jest leżakowanie w beczkach po sherry. Szeroka dostępność i niska cena sugerowałyby jednak piwa przeciętnej jakości. Sprawdźmy.
Wielokrotnie na niniejszych łamach dawaliśmy swój upust uwielbieniu dla Andaluzji i jej trunków. Ba, w momencie gdy piszę te słowa, Radek pewnie raczy się jakimś sherry w Kadyksie, czy Jerez de la Frontera. O sherry i brandy de Jerez wiedzą sporo wszyscy ci, którzy nas regularnie czytają. W Hiszpanii pije się jednak także sporo piwa (dwa razy mniej niż Polsce, ale jednak prawie 2 razy więcej niż w uważanych za podobnie winiarskie kraje – Francji i Włoszech). A jako że kraftowe piwo lubimy, to coś lokalnego zawsze sprawdzimy. Zwłaszcza, że przecież miejscowi mają najlepszy dostęp do najlepszych beczek po najlepszych winach.
Nie szukałem specjalistycznych sklepów z piwem rzemieślniczym ani w Jerez, ani w Kadyksie, ani w Sewilli. Szkoda mi czasu. Zresztą, nigdy nie rozumiałem piwiarzy, którzy jadąc w miejsce będące kolebką jakiegoś ciekawego alkoholu, zdają się kompletnie go ignorować, zamiast tego siląc się na szukanie miejsc gdzie można się napić kraftowego piwa. Na poniższe trzy piwa natknąłem się przypadkiem i wziąłem je z czystej ciekawości nie oczekując jakiegoś oczarowania. Sprawdźmy jak wypadają andaluzyjskie, dość budżetowe piwa leżakowane w beczkach.
Wpis jest oczywiście nawiązaniem do starego artykułu Nie wszystko beczka co się świeci – o piwach które perfidnie sugerują dojrzewanie w beczkach, gdy tymczasem są po taniości uzdatniane innymi sposobami.
Toro Osborne
- zakupione za 2,9€ bezpośrednio w bodedze.
- Piwo warzone jest w mieście Cuenca w środkowo wschodniej Hiszpanii, a następnie leżakowane w beczkach po sherry Osborne.
- 5,1% alc.
Nos: zaskakująco przyjemny. Królują motywy opiekane, melanoidynowe, skórki od chleba, karmelowy słód. Aromat nawet dość mocny i dobrze zbudowany. Zdecydowanie na plus, choć beczki nie wyczuwam. Nieco jakichś nut kiszonych, ale one nie przeszkadzają.
Smak: po intensywnym zapachu wyraźnie wyłazi wodnistość, choć z czasem przestaje to przeszkadzać. Lekki, w punkt balansuje wytrawność i karmelową słodycz. Jakby lekko zmiękczone drewnem, choć w ciemno bym pewnie powiedział, że to bardzo dobre polotmave. Nieco czekolady pod koniec.
Finisz: dość mocna gorycz, nieco tanin, prażonych słodów. Finisz krótki i nieco maślany.
Wnioski: bardzo dobre piwo, ale beczki tyle co kot napłakał. Przypomina wyśmienite polotmave.
Mahou Barrica
- kupione w kerfie w Kadyksie za 1,6€.
- piwo leżakuje w beczkach przez 3 miesiące. Niestety nie jest napisane, że w beczkach po sherry.
- 6,1% alc.
Nos: nooo… Spod sikowego aromatu pale lagera, ujawniają się bardzo ciekawe nuty kokosowe, tostowane, oraz charakterystyczny słodkawo piwniczny zapach bodegi, którzy znają tylko ci, którzy w jakiejś byli.
Smak: podobnie ciepło-zimno. Chamski, prostacki jasny lager został przyjemnie wzbogacony całą gamą wanilin i posmaków przyjemnie utlenionego oloroso. Jak na te miękkie nuty drewniane, zdecydowanie zbyt wysoko nagazowanie. Niestety nie rozwija się i z czasem wyłazi pustka tak w smaku jak i w zapachu.
Finisz: kartonowa gorycz jasnego lagera. Trochę jakichś wanilin i łupinowej goryczy.
Wnioski: dobre pierwsze wrażenie. Niestety im dalej tym płycej i wyłazi byle jakie piwo bazowe.
15&30 Sherry Cask Beer
- kupione za 3€ w markecie Tienda Licores na rynku w Jerez.
- jest wyraźnie zaznaczone, że jest z beczki po oloroso.
- warzone przez barceloński browar Instituto de la Cerveza Artesana (I.C.A.)
- 8% alc.
Nos: beczka jest, ale raczej kierunku flanders red ale niż klasycznego BA. Są więc porzeczki, borówki i jakby to birgicy nazwali, trochę konia. Wszystko oczywiście na o wiele mniej intensywnym poziomie niż w rasowym flandersie. Tak poza tym to raczej mało się dzieje.
Smak: no tu już w miarę konkretny smak, na miarę okolic 18 plato. Piwo bazowe mocno odfermentowane, mocno estrowe, z nutami kandyzowanego cukru, goryczy, tanin, lekkiej kwaśności. Mocno przypomina belgijskiego dubbla. Trochę drewnianych nut, choć niewiele. Odrobinę akcentów flandersa.
Finisz: kwaśność, lekki chmiel przechodzący w taniny i towarzyszy temu posmak jakby marmolad. Bretty.
Wnioski: ogólnie nieźle, choć brak klasycznego wpływu beki no i jednak nie ma sherry.
Wnioski?
No nie wszystko beczka co się świeci. Mimo, że te piwa były leżakowane w beczkach, a nie jak w pierwszej części tego artykułu – na dębowych wiórach – nie przełożyło się to na jakiś spektakularny efekt. Może być to efektem zbyt krótkiego kontaktu z drewnem, może te beczki były już zbyt zajechane, a może po prostu zbyt lekkie piwa nie były w stanie odpowiednio nasiąknąć beczką i jej poprzednią zawartością. Była to w każdym razie ciekawa i pouczająca degustacja, także na pewno nie zaniecham praktyki próbowania lokalnych piw na różnych wyjazdach. I was zachęcam do tego samego. Choć oczywiście sherry i brandy de Jerez w Andaluzji zawsze będą miały u nas bezwzględny prymat.