Jutro VI Salon win i alkoholi M&P i z pewnością pity będzie Glendronach, więc postanowiłem przypomnieć sobie na szybko głównego jego konkurenta do fotela lidera w kategorii „sherry bomb” – Glenfarclasa.
Destylarnia Glenfarclas leży na południu regionu Speyside.
Destylarnia jest jedną z niewielu szkockich destylarni pozostających w rękach jednej rodziny od czasu jej założenia. W tym wypadku jest to rodzina Grantów (nie mają oni nic wspólnego ani z whisky Grants ani z destylarnią Glen Grant). W jej szeregach panuje szczególne upodobanie do dwóch imion: Goerge i John. Takie też tylko imiona nosili kolejni dziedzice rodzinnego biznesu. Obecnie Goerge Grant będący już szóstym pokoleniem szykuje się do przejęcia władzy od ojca Johna.
Sama destylarnia szczyci się swoim przywiązaniem do tradycji. Alembiki podgrzewane są bezpośrednio ogniem, a whisky leżakowana jest tylko i wyłącznie w beczkach po Sherry.
Sama Glenfarclas 15yo jest klasycznym niemal przykładem whisky pochodzącej z beczek po Sherry Oloroso. Przez wszystkich lubiana i poważana. Krytyk Jim Murray posunął się aż do przyznania jej noty 95/100. A jak jest z nią naprawdę?
Glenfarclas 15yo OB, 46%
Nos: gładki, winno-likierowy, lekko słodki, kręci w nosie, czerwone owoce, pigwa, figi, wanilia, marcepan
Smak: rozpoczyna się słodko ale szybko zmierza w kierunku wytrawnego, kakao, trufle, pierniki, wytrawne sherry, potem dochodzą nuty pikantne i rumowe
Finisz: dość długi i wytrawny, gładki, sherry, kakao i lekka słodowość
Wnioski: dobra i uczciwa whisky. Trochę jednostronna i nudna, ale też gładka i zbalansowana. Finisz rekompensuje niedostatki w smaku
Ocena: 4,5/10