Niedawno była na blogu relacja z imprezy Whisky Masterclass Polska, na której była m.in. Old Pulteney 1989, whisky roku według WWA. Dziś przyjrzymy się klasycznej podstawce z tej destylarni – Old Pulteney 12yo.
Old Pulteney został założona w 1826 roku w miejscowości Wick na dalekiej północy Szkocji. Powstanie destylarni w ciężkim i niesprzyjającym miejscu (zimno, sztormowo, ciemno i możliwość dostania się tylko drogą morską) było związane z boomem na śledzie w XIX w. W Wick powstała duża osada i jeden z najważniejszych portów połowu śledzia tamtych czasów. Destylarnia więc miała się całkiem dobrze wśród hord spragnionych rybaków. Gorsze czasy dla zakładu nastały na przełomie XIX i XX w., kryzys w rybołówstwie sprawił, że Wick podupadło. Można powiedzieć, że zrobiło się z niego takie rybackie Detroit. Bezrobocie i przestępczość popchnęły władze do wprowadzenia lokalnej prohibicji, która utrzymała się aż do 1947 roku. Na szczęście destylarnia działała dalej a jej whisky odpływała z Wick na statkach w świat. Po rodzinie Hendersonów destylarnia trafiała w ręce wielu koncernów, kolejno Jonh Dewar & Sons, Hiram Walker i Inver House, które ostatecznie stało się częścią International Beverage.
Old Pulteney 12yo OB, 40%
Nos: świeży, lekko ostry, zielone jabłka, świeże patyki, delikatny karmel, słone paluszki. Gdzieś w tle nuty lukrecji i przypraw. Generalnie zapach młody.
Smak: jabłka, gruszki, lekkie drewno, opiłki, paździerze, lignina, wanilina, trochę alkohol, słód, ziarno, ślad delikatnego miodu. Morskość czy sol może gdzieś tam w tle, ale na granicy wyczuwalności.
Finisz: niezbyt długi, pikantne gorzkie drewno i słód.
Wnioski: nie jest to jakaś solidna podstawka. Młody profil, za którym nie przepadam, jabłka, gruszki, jakieś drewniane opiłki i akcenty ligninowo-papierowe. Obiecanego morza w zasadzie nie ma, to pojawia się chyba dopiero w pultaczu 17yo. Niektórzy uważają ją za solidną podstawkę. Ja nie. Pita kiedyś nie zrobiła na mnie wrażenia, przy ponownym spotkaniu odczucia są dokładnie takie same.