W tej cześci Old Vs New butelka szczególna, co do której od lat toczą się dywagacje że „Panie, kiedyś to był Lagavulin!”. No to sprawdzamy! Zapraszamy na Old Vs New #18 – Lagavulin 16yo!

Jeśli jeszcze nie zapoznaliście się z naszą serią Old vs New, w której porównujemy stare i nowe wersje butelek, to gorąco zachęcamy do sprawdzenia poprzednich odcinków:

źrodło: the Glasgow story

Lagavulin 16yo przez lata uchodził i nadal uchodzi za absolutny wzór podstawowej edycji. Jest to już niemal pomnik, konsekwentnie polecany zarówno przez nowicjuszy jak i starych wyjadaczy w myśl zasady, że Lagavulin wielkim poetą był. Z drugiej jednak strony już od bardzo dawna dawało się słyszeć głosy, że to już nie to samo co kiedyś, bo jak wiadomo kiedyś to było. Choćby annały zakurzonego forum Best of Whisky wspominały, że Lagavulin White Horse to była kiedyś whisky (a teraz to popłuczyny) i to w czasie, gdy ja dopiero zaczynałem poważną przygodę z single malt, a sporo obecnych fanów to jeszcze waliło beztrosko Harnasie. Utyskiwanie na poziom whisky, to nie jest żadna dzisiejsza moda, bo prekursorzy trendu zaczęli już kilkanaście lat temu 😉

No a co to ten White Horse? White Horse Distillers swoje początki miała w osobie kupca Jamesa Logana Mackie, który był udziałowcem w destylarni Lagavulin i twórcą blended whisky White Horse, której jednym ze składników była whisky z Lagavulin. Z czasem do interesu Jamesa dołączył jego siostrzeniec Peter Mackie. Po Jego śmierci i drastycznej reorganizacji spółka przyjęła swoją docelową nazwę White Horse Distillers. Potem WH weszło w skład aliansu Distillers Company Limited, a po przejęciu przez Guinnessa w 1986 Przemianowane na United Distillers. White Horse Distillers funkcjonowało jednak dalej w ramach nowej struktury i dopiero po ostatniej fuzji i utworzeniu Diageo White Horse Distillers zostało ostatecznie zlikwidowane w 2010.

źródło: wiki

Jakoś też po przejęciu przez Guinnessa pod koniec lat 80′ na świat przyszła ikoniczna seria Classic Malts of Scotland, której to najjaśniejszym punktem był właśnie Lagavulin 16yo wtedy jeszcze produkowany przez White Horse Distillers. Oprócz niej w skład zestawu wchodziły Talisker 10yo, Oban 14yo, Glenkinchie 10yo, Dalwhinnie 15yo i Cragganmore 12yo. O Clynelishu czy Caol Ila uważanych dziś za równie klasyczne nikt wtedy nie myślał.

Tak się złożyło, że taki piękny zestaw po okazyjnej cenie wpadł kiedyś w ręce i mi. Niestety stan mojego pudełka jest daleki od miętowego, ale zawartość jest już jak najbardziej pierwszego sortu. Z Talisker 10yo Map Label już zapoznaliśmy się jakiś czas temu, a dziś czas na Lagavulin 16yo i porównanie go z dwiema bardziej współczesnymi edycjami.

Porównanie koloru w kieliszkach nie mówi nam absolutnie nic. Wydaje się trochę, że środkowa wersja jest minimalnie jaśniejsza, ale to może tak światło padało. Przy starej wersji nie jest napisane czy była barwiona karmelem, natomiast współczesne jak najbardziej są. Raczej nic z tego porównania nie wynika. I tak decydują zapach i smak.

Lagavulin 16yo White Horse 16yo, 90’s, 43%

Whiskybase

Nos: zwietrzały torf, stary papier, stare książki, troszkę mineralności,  woda różana, zwietrzałe perfumy,  suche końskie łajno, stajnia, prażony słonecznik. Po chwili  idzie w motywy bagienno-jeziorowe, lilie wodne, kaczeńce. Dalej morskość, bryza, sól, motywy bardziej bowmorowe nawet, babciowe perfumy, kamienne, mineralność, mentol, kamfora, ozon, sztormowe powietrze. Nawet ten zapach zatacza jakieś koło i na koniec wraca do zwietrzałego, rozłożonego torfu.
Smak: torfowy łagodniczek, delikatny, rozwodiony, ale też i dość tłusty, złożony, pełny. Morskość,  skrzynki na ryby, osad skalny, bryza, wodorosty, nori, tableki węgla aktywnego, mineralność, końskie łajno, stajnia, Lapsang ale taki z drugiego zalania, palone sianko, palone masło, zioła, lawenda, macierzanka, majeranek, sól, wanilia, lekko tostowana beczka, bajgle, słone paluszki, surowe ciasto na pizze, zioła prowansalskie.
Finisz: elegancki, gładki, sól, umami, glataminian, stajnia i zwietrzały forf.
Wnioski: Bardzo elegancka, bardzo zniuansowana, delikatna whisky jak na torf. Tak bogata notka by wskazywała na coś niesamowitego, ale nie do końca. Brakuje tutaj bardzo intensywności, świeżości. Jest efekt starej butelki, rozłożony torf. Z tych Starych Classic Malts chyba jednak Talisker Map Label był trochę lepszy.

Ocena: Aleksander: 5/10, Radek: 5/10

 

Lagavulin 16yo, 2013, 43%

Whiskybase

Nos: Lag jakiego znamy dziś: suchy, wytrawny; stajnia, lapsang, suchy torf, popioły, zioła, suska sechlońska, woda morska w sprayu; Dalej motywy aseptyczne, medyczne; Lizol, podkłady kolejowe, majeranek, macierzanka, koper włoski, fenkuł.
Smak: Jest solidnie, sól, solanka, bryza, zioła, stajnia,  suszona ryba, Lapsang, świeży oscypek, trochę mineralności, słód, wanilia, miodek, jest więcej ciałka niż w white horse.
Finisz: torf, mineralność, stania, żeliwo, zioła.
Wnioski: To już jest bardziej dzisiejszy Lagavulin. Ma zdecydowanie więcej ciała, ale dalej jest suchy, wręcz wytrawny. Jest sporo torfu, pierdolnięcia, ale już nie ma tej niesamowitej elegancji. Dobry klasiker, taki jakim go zapamiętaliśmy.

Ocena: Aleksander: 4/10, Radek: 4/10

 

Lagavulin 16yo, 2022, 43%

Whiskybase

Nos: Jest bardziej miękko, bardziej soczyście i jest łagodniej. Jest to bardziej modern i grubsze, bardziej soczyste, ale też bardziej wodniste; metaliczne, oleiste, olej lniany, pewna nawet pot stillowa, irlandzkość, ale poza tą dozą nowoczesności to ten sam Lag co w 2013; stajnia, Lapsang, zioła, palone sianko, suchy dym, niuans morski, bryza.
Smak: Jest grubiej, bardziej słodowo, bourbonowo, nawet trochę soczyście, tak trochę bardziej modern, jest słodycz, która trochę bardziej niweluje suchość. Stajnia, siano, derka, mokrość. Jest dużo wanilii, słodowość, bourbon.
Finisz: Słód, wanilia, suchy torf, siano, stajnia, morskość, medyczność.
Wnioski: Obecna Wersja jest grubsza, słodsza, więc niby powinno być to odejście od suchego charakteru Laga, ale jednak core profilu jest zachowane. Jest różnica, ale w samej jakości to się nawet nie kwalifikuje na 0,5pkt.

Ocena: Aleksander: 4/10 Radek: 4/10

Werdykt: Stara wersja jest lepsza, bardziej elegancka, zniuansowana i dalece inna od tego co znamy, ale też bardziej wodnista, zgaszona i papierowa. Wersje 2013 i 2022 to już ten sam poziom. Wstydu nie ma!

Okazuje się, że kiedyś było o jeden poziom lepiej, ale to też nie jest 10/10 jakie kiedyś pewne środowiska wystawiały mitycznej Lagavulin White Horse. Jest to whisky dobra, elegancka i bardzo klasyczna, która już potrafi pokazać niuans, zatoczyć koło, trochę pomeandrować, ale dzieje się to na małej intensywności, która w niektórych momentach nawet trochę przeszkadza. Skojarzenie ze starymi McPhailami nasuwają się same. Jednocześnie też gdzieś z tam z tyłu głowy pozostaje wrażenie, że starą Talisker byliśmy bardziej zauroczeni. Czy brać pod uwagę efekt starej butelki i zwietrzenie, które w miniaturce zachodzą szybciej? No nie jestem pewien, bo jednak Talisker pochodził z tego samego pudełka. Wersje bardziej współczesne wypadają dobrze, to w końcu klasyk jaki znamy i cenimy. 2013 i 2022 różnią się niuansami, ale rdzeń i poziom trunku pozostają te same. Może na to mieć wpływ fakt, że starsza butelka stała jakiś czas do połowy wypita natomiast nowa została świeżo otwarta. Choć wersja White Horse jest lepsza, to jednak nie ma co drzeć szat, bo Lagavulin 16yo w ostatniej dekadzie prezentuje równy i dobry poziom i nic tutaj się złego nie dzieje. Dobra stara Laga dalej pozostaje wzorem.

Radosław Janowski

One thought on “Old VS New #18 – Lagavulin 16yo

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.