Dziś znów sobie dogadzamy. Na tapiecie Russian Imperial Stouty i to w dodatku leżakowane w beczkach. Jednak żeby nie było tak różowo, to będą to niestandardowe podejścia do RISa.
W teorii musi być dobrze, no bo w końcu RIS leżakowany w beczce. W praktyce możne być różnie, bo browary wykazały się dość niestandardowym podejściem. Zamiast uwarzyć dobrego, mocnego RISa i zalać do beczek po bourbonie, to zdecydowali się trochę poeksperymentować. W Widawie wpadli na pomysł dzikiego RISa, czyli lekkiego kwacha, w dodatku leżakowanego w beczce po single malt whisky Macduff. Dr Brew z kolei to amerykańskie chmiele i beczka po brandy, to co sprawdzało się w przypadku barley wine może nie wyjść z imperial stoutem. W Birbancie postawili z kolei na zlewki, czyli blend wszystkich trzech RISów, whisky BA, bourbon BA i rum BA.
Jak wyszło?
Widawa Imperial Wild Black Kiss, Macduff BA, 22°, 8,2%
Nos: ciemne słody, pumpernikiel, miód gryczany, piwnica, ślad torfu, kawa zbożowa, jakieś wypieki. Dalej jakieś owoce, sfermentowany kompot. W tle czai się jakaś zgnilizna i śmierdząca kałuża, obierki, ale to nie razi. Trochę dziwny zapach z nutami fermentu i zgnilizny
Smak: dość wytrawny, trochę wodnisty, ale to w końcu tylko 8,2%. Ciemne słody, palony słonecznik, cienka kawa, kwas chlebowy, trochę kakao, piwnica, zbutwiałe drewno, jakieś delikatne nuty wanilinowe, popiół i trochę torfu, jakaś delikatna nutka owocowego fermentu. Nasycenie niskie i goryczka tez.
Finisz: trochę krotki. ciemne słody, paloność
Wnioski: nieźle. Efekt zakażenia nawet ciekawy, ale nijak to się nie komponuje. Poza tym dobre piwo, nawet mimo niskiego ekstraktu i mocy.Wszystko jest na swoim miejscu, ten dziki twist nawet ciekawy choć w sumie to nieptrzebny
Ocena: 6,5/10
Dr Brew RIS, brandy BA, 24º, 10,5%
Nos: niestety na wejściu amerykańskie chmiele, nie natarczywe, ale nie tego się spodziewałem. Czekolada mleczna, cappuccino, amaretto, dość słodko i gładko i… tyle. Po dłuższym czasie klują się jakieś subtelne nuty owocowe, ale są kryte przez chmiel. Zapach strasznie krótki.
Smak: kompletnie bezjajeczny na wejściu. Smukły, wodnisty, popiół, chmiele, prażone ziarna, solony karmel, espresso, potem jakieś suszone owoce.
Finisz: goryczka, ciemne słody, pumpernikiel.
Wnioski: taki sobie RIS, beczka po brandy gdzieś zginęła, chmiele nic ciekawego nie dały. Bardzo przeciętnie.
Ocena: 5/10
Birbant RIS, blended BA, 24,5º, 10,5%
Nos: eklektyczny jak to blend z trzech beczek, ale tez treściwy i pelny. Ciężkie miody, melasa, syrop z brązowego cukru, karmelki, Werthersy, tanie landrynki, razowiec, kwas chlebowy, wanilina. Prosto i wszystko razem, ale dość skutecznie.
Smak: bardziej wytrawny niż zapach. Dalej od sasa do lasa, ale zaczyna się coś układać. Miody, melasa, pieczone pianki, latte z syropem, razowiec ze śliwką, nuty popiołowe, wanilia. O prym walczą beczka po bourbonie i rumie. W tle delikatne akcenty piwniczne, popiól, kurz, proch, ale tez creme brulee, przypalony karmel, palona guma.
Finisz: wytrawny, ziarnisty, słodowy, palony.
Wnioski: wszystko i nic. Najbardziej wybijają się beczka po bourbonie i rumie. Niestety smaki walczą ze sobą zamiast się uzupleniać. Smak kompletnie nie gra. Piwo jest dość ciężkie w odbiorze. Mimo to nie jest złe. Jest dużo smaku i ciała.
Ocena: 6/10
Było dziwnie, na pewno ciekawie, na pewno dużo się nauczyłem, ale też te eksperymenty mi niczego nie urwały. Chyba wolę jednak proste i tradycyjne podejście, dobre piwo, dobra beczka, bez udziwnień.