Kolejny raz letni sezon festiwalowy kończy Rum Love we Wrocławiu. Zjawiliśmy się i tym razem i spróbowaliśmy (prawie) wszystkiego co najlepsze.
Jak czerwiec we Wrocławiu to wiadomo że Rum Love Festival. Załadowaliśmy się więc o świcie we Flixbusa, szybki spacer po rozkopanym wrocławskim starym mieście uzupełniony został podkładem z potężnej zapiekanki U Witka. Szybka kawka, kilka przystanków legendarnymi wrocławskimi tramwajami i jesteśmy na miejscu.
Jeśli o miejsce chodzi, pozostajemy w tym samym co rok temu, czyli zajezdnia Czasoprzestrzeń na dawnej zajezdni tramwajowej. Przy okazji poprzedniego festiwalu już opisywaliśmy wady i zalety tej konkretnej miejscówki, więc ciekawych odsyłamy tam – pod tym względem nic się w tym roku nie zmieniło. Pierwszego dnia podobno znowu wieczorem była tu sauna, drugiego – kiedy byliśmy my – na szczęście było całkiem chłodno, więc pogoda do picia mocnego alkoholu była w sam raz. Pierwszy raz masterclassy były na Rum Love płatne. Było to co prawda symboliczne kilkadziesiąt złotych, ale i na tych masterclassach zazwyczaj były dość podstawowe butelki. Główną wartością miała być chyba osoba prowadzącego i możliwość porozmawiania z nią, gdyż na to organizator kładł duży nacisk. Na plus należy zaliczyć brak jakichś krzywych akcji dotyczących samplowania w tym roku, a także miłe afterparty tu na miejscu w zajezdni, z którego sami skrzętnie skorzystaliśmy. Pochwalić też należy bardzo elegancki kieliszek, ale z drugiej strony przydałaby się lepsza smycz.
Jeśli chodzi o poprzednie relacje, jeśli ktoś ma ochotę prześledzić przebieg imprezy, prosimy tu:
Rumy
Wiadomo, najważniejsze to co na stołach. A z tym jak co roku na Rum Love, było dobrze. Jak zwykle przynajmniej kilka stoisk ugina się od różnych ciekawych rumów. Lubimy tę imprezę także za to, że większość z tych butelek jest dla nas zupełnie nowa i nie do spróbowania na innych festiwalach. No i ceny za dram są nieporównanie przyjemniejsze niż na imprezach poświęconych whisky. Jedziemy:
Diageo
Nie planowaliśmy zaczynać od Diageo, ale jak tylko weszliśmy to Bartek z ekipą natychmiast nas złapali i kazali próbować nowych rzeczy. Zresztą tak okazałe stoisko ciężko było pominąć. Na którejś z poprzednich edycji była Zacapa odymiana cygarem, na tej mamy dżunglę i mgłę z suchego lodu. No i przede wszystkim kilka limitowanych edycji Zacapy, to trzeba spróbować:
Ron Zacapa Royal – mocno opalone drewienko, mocna herbata earl grey, gorzka czekolada. Na finiszu trochę ten koniak wychodzi. Stare meble, skóry, opaloność. Ta stara, gorzka gładkość przyjemnie współgra z jakąś lekką pieprznością. AR: 5/10
Ron Zacapa La Harmonia – finiszowany w beczkach po oloroso. Dajnie wytrawny i jest rzeczywiście trochę tego oloroso. Zapach nieco kuleje, ale w smaku klasyczna zacapa wzbogacona o wytrawne, skórzane, stare, ściągające język oloroso. AR: 4/10
Ron Zacapa La Pasion – tu z kolei mamy PX. Jak to słodki finisz. Pachnie dużo lepiej, słodko, px-owo, owocowo. W smaku z kolei niestety dużo bardziej płasko, pikantnie i dość nijako. Jak to zazwyczaj w takim pojedynku bywa, finisz po PX jest słodszy, prostszy w odbiorze, ale i całościowo, a oloroso wygrywa złożonością i na dłuższą metę jest ciekawsze. AR: 3/10
Ron Zacapa La Dona – no taki rum o smaku rumu, na plus mocna drewnianość, znowu te fajne skóry i nieco pieprzy. Jest na drugim planie ten burbon. Miłe by to pod cygaro było na pewno. AR: 3,5/10
The Last Port
Na ostatnich festiwalach zdaje się król stoisk, a na pewno mieli na dwóch ostatnich edycjach najlepsze rumy. Foursquare w wersji od Velier zbiły konkurencję i zarówno Principia, jak i Ranconteur gładko znalazły się na pierwszym miejscu naszej subiektywnej listy najlepszych rumów danej edycji Rum Love. W tym roku jest nowa edycja – Absolutio. Ponadto trzy ciekawe edycje Rhum J.M.; bardzo młode (do 2 lat), ale ponoć charakterne, przeznaczone zarówno do koktajli, jak i do popijania saute. Po tej części o koktajlach nie spodziewaliśmy się za wiele, ale finalnie wyszło nieźle.
Foursquare Absolutio – wiśnie, truskawki, jakieś czereśnie i słodkie wzmacniane winiacze. Mocne bardzo w zapachu, pikantne, nieco paliwowe. Pudrowe cukierki, jeżyny, jest ten ciężar Foursquare. Na finiszu gorzkie motywy chininowo-herbaciane. No znakomite, choć chyba nie odsadza wszystkiego na dwie długości jak Ranconteur rok temu. A: 5,5/10; R: 6,5/10
Rhum J.M. Epices Creoles – zdecydowanie na pierwszym planie te obiecane przyprawy i to w miły, subtelny sposób. Cynamon, mięta, aromatyczny mix do spa czy sauny, sól morska, oregano, szałwia. Jak na tak młody rum to już jest przyjemnie i całkiem skomplikowanie.
Rhum JM Jardin Fruite, 42% – Owocki, przyprawy, mięta, szałwia, gałka muszkatołowa, zesty, cytrusy. W smaku pieprzne, przyprawowe; zioła, ziele angielskie, szałwia, trochę pikantnego drewna R: 3/10
RHUM JM Fumee Volcanique, 49% – Ten spośród trzech pachnie i smakuje najmłodziej, nuty zielone, geranium, paprocie, wunderbaumy, cytryny, zesty. W smaku podobnie, geranium, paprocie, arcydzięgiel, zesty, przyprawy, pieprz cytrynowy. A: 3/10; R: 3,5/10
Last Ward Barbados 2007 (mount Gay), 60% – Egzotyka, dojrzałe owoce, papaje, citrusy, ananasy, mango, karambole; trochę jest też estru, nafty; pajęczyny, stare wory jutowe, stare drewniane podłogi, grube stropowe belki, no pachnie jak destylarnia w środku. W smaku mocno treściwe, nafciane, rozpuszczalniki, benzynka, palony karmel, owoce egzotyczne. Finisz długi, pełny, egzotyczny, ice tea, syropy owocowe. A: 5,5/10; R: 6/10
Colours of Rum
Również bardzo grube wejście rok temu z całą baterią rumów, a co kolejny to ciekawszy. Duże roczniki, nieczynne destylarnie, dobre ceny. Niezmiennie polecamy zwłaszcza że w tym roku wcale nie zwolnili tempa a cała kolorowa plejada etykiet to są nowości, nie było w zasadzie powtórek sprzed roku. No i założyli klubik dla fanów i nawet dla tego klubiku jest już pierwszy bottling! W tym roku znowu głośne destylarnie, spora część to roczniki lata 90 więc już rzeczy mocno wiekowe. Było także Caroni, rum którego nie rozumiem. Tak per ilość ciekawych nowości to chyba było najbardziej obiecujące stoisko na festiwalu. Sprawdźmy jednak zawartość:
Colours od Rum Barbados 2010 59,3% – typowy ciężki Foursquare, dużo ciała, przejrzewające owoce, nieco benzynki. Dobry, bez szału. AR: 4/10
Colours of Rum Barbados 2002 (foursquare), 49% – O dziwo estry! Recepturki, stare magnetowidy, brzoskwinie z puszki, motywy liściaste, świeża trzcina, zielone banany, liście bananowca. W smaku siemię lniane, irlandzka whiskey, niedojrzałe banany, estry, gumki taśmy do ćwiczeń. Finisz Długi, pikantny, opalone beki, gumy, pieprze. A: 5,5/10; R: 5/10
Colours of Rum Jamaica 2008 Premium Blend, 58,9% – Delikatne esterki, kasety VHS, zestawy muzyczne, antykwariat i sporo owoców. W smaku fajne, soczyste owoce egzotyczne, lekko benzynowe esterki, vinyle, kasety VHS, stare regały, A: 5/10; R: 4,5/10
Colours of Rum Trynidad 1998 (Caroni), 62,9% – Jest benzynka, nafta, piwnica, kurzowość I starość. Do tego krówki, owoce z puszki. Smaku już bardziej Caroni; Zajzajer, nafta, kleje, podeschnięte modele, toffi, wanilia. Jest ta agresywność Caroni, ale jednocześnie i delikatniejsze motywy. R: 6/10; A: 5,5/10
Colours of Rum Hampden 2023 DOK Ex PX – Klej modelarski, stacja benzynowa, nafty, rozpuszczalniki nitro, rafineria. W smaku mocno duszące, mocne, nafty, nitro. Z wodą bardzo się otwiera, więcej niezłego sherry, ale i łajno, farma, stary traktor; R: 5,5/10, A: NIC
…wersja po oloroso też była…
Colours of Rum Guyana 1989 Uitvlugt, 64,1% – Warsztat tapicerski w Boże Narodzenie, kompresor, kleje do drewna, kompot ze śliwek wędzonych, palone liśćie na działkach, ceglane kominki, farby emulsyjne, suska sechlońska, palone kable, lukrecja, salmiakki. A: 5,5/10; R: 6/10
Colours of Rum Guyana 1994 45,8% – klej do drewna, lilie, wanilia, mocno intensywne estrowe, kwiaty, forsycje, odrobina nut przyprawowych. Mocno kwiatowy, perfumowany rum. Aldehyd octowy, ale też sporo drewna i wyczuwalny nobliwy wiek. Dziwne, ale dobre. A: 5/10; R: 5,5/10
Colours of Rum Up Spirits Trinidad – białe wina, coś w typie chardonnais. Francuski pikantny dąb lekko szczypie w język, nuty syropowo-karmelowe, zesty, limonki, sorbety. Nieoczywiste, ale zbalansowane. A: 5/10; R: 4,5/10
Colours of Rum Jamaica 1994 – ciekawy maslano-burbonowy aromat, orzeszki, owoce z puchy. W smaku dopiero objawia się moc. Krówki karmeli, kajmak z puchy, jakieś zielone motywy ale i korzenne, goździki, cynamon, dulce de leche. A: 5/10; R: 5,5/10
M&P
Mimo że marka kojarzona głównie z winem i whisky, Mariuszowi z ekipą udało się zmontować całkiem pokaźny wachlarz butelek. Pojawiły się nowe, wiekowe Saint Jamesy, w tym wersja single cask, a także nowa wersja Pagosa od Hampdena, oraz wygrzebane zapewne gdzieś z zapasów starego klubu w Wesołej rumy butelkowane przez Cadenheads jakieś dwie dekady temu.
Saint James 12 – gładko, lekko, delikatnie, tropikalnie, nieco przyprawy. Nawet dojrzały rum. Prosty, smaczny. AR: 4/10
Saint James 18 – tu bym powiedział że bardziej pieprznie. Przyprawy, rzeczywiście jest dojrzalsze, ale też ma jakieś dziwne motywy piwniczno-grzybowe, zepsute soki multiwitamina, stare ziemniaki, starka, sok ze śmieci, kompost. No stare ewidentnie, ale dziwne A: 3/10; R: 4/10
Hampden Pagos, (Fundador Casks) 52% – Fajne sherry i jeszcze towarzyszy mu przyjemny, nie za mocno estrowy Hampden; Cream Sherry albo Medium, jasne owoce, mirabelki, brzoskwinie, ale i jakaś kwaśna żurawina, kompocik. Daje Hampdenem, warsztat samochodowy, stare dmuchańce na festynie i ulatujące z nich powietrze o zapachu agregatu. W smaku już niestety bardziej hampden a mniej sherry, ale i tak bardzo dobry. A: 5/10; R: 5/10
Enmore 1998 Cadenhead 63,3% – bardzo deilkatny i wycofany aromat. Ciasto z ananasami, motywy metalowe, ciasto drożdżowe. Całość dość dusząca i pogonowa. Nadpsute wiśnie, agrest. No i ta moc jednak grzeje rury. R: 5/10; A: 4,5/10
Uigtvlugt Cadenhead 1991 70.7% – kandyzowane owoce, wypieki drożdżwowe, maść tygrysia, kurkuma, kumaryna, wiejska stodoła, siano. No pojebane to jest. Z racji mocy oczywiście ciężko to się pije. Cholera wie jak to ocenić.
Vininova
Na niedawnym mini-festiwalu Vininowy w Warszawie bawiłem i kilka nowości rumowych również spróbowałem. We Wrocławiu z nowych rzeczy co roku wydawana wersja rocznikowa, w tym roku mamy 2011, oraz pełnoletnia wersja z beczek po burbonie.
Foursquare 2011, 60% – Mocno Bourbon, jak to Foursquare co roku. Cukier trzcinowy, melasa, miodki, Bourbon, batony zbożowe, płatki miodowe, słód, kokosanki, wanilia, Migdalina. Po prostu Foursquare o smaku Foursquare. A: 5/10; R: 5/10
Foursquare Covenant – no bardzo to jest dojrzała rzecz. Burbon mocno, fajnie głęboki, skoncentrowany zapach. Kokosy, tropikalne owoce, jakieś delikatnie mleczne motywy. Suszone mango, papaje, syrop z agawy, bounty, kokosanki, tytonie. I to skąpane w bardzo dobrym burbonie, na bardzo dobrej intensywności, ale i nie atakuje alkoholem mimo prawie 60%. Rewelacja. AR: 6/10
Ron Barcelo
Dwie nowości – klasyczny Barcelo Imperial, z którym znamy się jak łyse konie został dodatkowo poddany leżakowaniu w beczkach z dębu mizunara, oraz po syropie klonowym.
Barcelo Mizunara – gładki, słodki, delikatny rumek z motywami toffi, kruszonki, ciasta drożdżowego. Paluszki, słony karmel, precle, bajgle, czyli takie aromaty piekarniane. A do tego gładziurkie i słodziutkie. Do żłopania. AR: 3,5/10
Barcelo Maple cask – syrop klonowy to jednak potrafi ulepszyć wszystko. Taki po prostu grubszy Ron Barcelo imperial z karmelkami, puddingami, flanem, creme brulee. Filozofii tu nie ma. Ron Barcelo Imperial pił chyba każdy. No to do tego dodać nuty syropu klonowego i mamy to. Działa. Pilibyśmy. A: 4/10; R: 3,5/10
Angostura
Znowu dwie nieznane nowinki. Były też ciekawe edycje butelkowane w dawnych latach, ale na nie niestety nie starczyło czasu.
Angostura No.1 Oloroso Cask, 40% – Bardzo dobra beczka, a poza tym to po prostu delikatny rumek. Oloroso jest już tutaj takie aksamitne, jest konktra, jest wiek, jest gliceryna; AR: 4,5/10
Angostura Tribute Distillers Cut 44,7% – tripikalny, przyprawowy, lekko zadziorny rum. Lekki na języku, choć sprawia wrażenie bardziej jakiejś beczki z francuskiego dębu niż klasycznego burbonu. Po prostu ok. AR: 3,5/10
El Ron Artesano
Trafiliśmy tu dopiero pod koniec festiwalu, a okazało się to jedno z ciekawszych stoisk. Niemiecki importer panamskich rumów poddający je finiszowi. Finiszowanie dość konserwatywne, sherry, porto, peated, virgin. Miłe naszemu andaluzyjskiemu serduszku jest wyróżnienie że finisz był w beczkach po amontillado. Dobry alkohol, prosta prezencja, uczciwy finisz, o to chodzi!
El Ron Artesano, Amontillado Cask Finish, 48,4% – Ser kozi, drożdże, flor, lekko tostowane drewno, delikatna słodycz. Fajny nieprzesadzony rum. AR: 4,5-5/10
El Ron Artesano, Tawny Port 42,1% – ziemisty, orzechowy, trochę bardziej jak ruby niż tawny się wydaje, ale tego drewna jest sporo. Fajne, ale nieprzesadnie skomplikowane. Ot, niezły rum i porto. A: 4/10; R: 4,5/10
El Ron Artesano Panama, Peated Cask Finish – Popioły, mineralność, sery; W smaku jest torf, mineralność, no taki lafroj (choć to podobno beki po torfowej Bunnie), delikatne łajno, podkłady kolejowe, kamienie z potoku; R: 4/10
El Ron Artesano 24yo, Tawny Port, 44,6% – Czerwone owoce, utlenienie, kominek, czerwone cegły, jeżyny, maliny, kompoty; W smaku dużo lepiej, jest bogactwo owoców, tanin, dżemy duszone owoce, opalone beki, taninki, czarna herbata z sokiem. AR: 4,5/10
El Ron Artesano Moscatel – delikatny i w sumie bez szału. Landryny, jakieś bliżej nieokreślone winko, siano. A: 3,5/10
El Ron Artesano Virgin Oak CS – dużo pieprznego dębu, mocno wytrawny w smaku, jakiś karmel na drugim planie, a na trzecim trochę dziwnych nut warzywno-zupnych. A: 4/10
United Brazilian Distillers
Do Leszka Wędzichy chodzimy zazwyczaj przed przerwą żeby spróbować jakiejś dziwnej cachacy. Na pierwszej, bądź drugiej edycji urzekły nas leżakowane cachacy z dziwnych drewnach typu sassafras czy inna amburana. W tym roku też znalazło się odpowiednie dziwactwo…
UBD Aguardiente Claudionor, 49,5% – Trawiaste, owocowe, lekko warzywne, jak agricole, ale nie takie topornie pomidorowe.
UBD Rum Santa Terezinha, Single Cask, 50,5% – Agricole, ale taki już podleżakowany, pieprze, świeży dąb, zioła, niedojrzałe banany. Później robi się jeszcze bardziej ziołowy, liście, paprocie, łodygi; A: 3,5/10; R: 3,5/10
UBD Jambu 40% – Rozgryziona witamina C, Chinina. Zapicie wodą nie bardzo pomaga, wciąż czuć kwaśny posmak. O takie pojebane alkohole nic nie robiłem.
Ron Abuelo
Same Abuelo znamy od pierwszej edycji (i polecamy), ale i kilka nowości było.
Ron Sostenible 12yo, Cognac Cask Finish, 40% – Słodki I delikatny rumek w stylu hiszpańskim z zadziorkiem z europejskiego dębu. AR: 3,5/10
Ron Sostentible Tokaji – trochę warzowno-ziołowe, gładki słodki rumek, gdzieś na finiszu słodkie wino i skórki z winogron.
Carupano 18 – Dobry, wanilka, serek homogenizowany, kokosanki, tostowane drewno. Bardzo wysoce pijalny; R: 4/10
Distillers Limited
Kolejne dobrze znane stoisko, choć bardziej z imprez whiskowych, zawitało na Rum Love. Niestety trafiliśmy tu dopiero pod koniec, ale tak to już jest jak się idzie na tylko jeden dzień.
Navy Island Port Cask, 62,3% – Rozcieńczony Hampden z poziomkami i owocami leśnymi. W smaku lekko tylko estrowy, poziomki, maliny, soki, syropy; AR: 4,5/10
Botran Roaju – owocki, lekki rumek, skórki z cytrusów, czerwone owoce. AR: 4/10
Rum Compendium
Marcin Imach po wydaniu książki Rajmunda wziął się teraz za wydanie Krzyśka Piasecznego aka Rum Explorer. To w sumie już widzieliśmy na Whisky Live Warsaw, ale teraz książka już oficjalnie jest i można było ją kupić, co też uczyniliśmy. Książce towarzyszył okolicznościowy bottling.
Rum Compendium – toffi, mleczne likiery, baileys na rumie, jakieś pieczone ananasy. No dzieje tu się. Przyprawy, nieco benzynki, przejrzałe banany, orzeszki coli, miodowe batoniki zbożowe, delikatnie liźnięte wzmacnianym winem, burbon robi tu więcej dobrego. Fajne. AR: 5/10
Pozostałe rumy
I na koniec zbiór rumów z pozostałych stoisk.
AH Rise XO Reserve, 45% – Opalone drewno i bergamotka, czarne herbaty, earl grey, a nawet wędzona herbata, tytoń, palone karmele. W smaku earl grey z cukrem, karmele, melasy
AH Rise Non Plus Ultra – Śliwki, stare drewno, tytonie, skóry, taninki, nalewka wiśniowa, syrop na kaszel, jakieś zioła, paluszki z makiem, bajgle, czarne herbaty, delicje pomarańczowe. R: 4/10; A: 3-5/10
Plantation Sealander, 40% – Dziwne, wodorosty, woda z kwiatków, lilie wodne, płyn do podłóg cytrusowy, ale taki razem z brudną wodą z mycia podłogi, może jakieś paluszki. R: 2/10
Bacardi 10 – mocno słodki, żłopalny ale i podstawkowy. Dobrze wchodzi ale to tyle z zalet. AR: 3,5/10
Podsumowanie
Zazwyczaj na wszystko narzekamy, ale trzeba stwierdzić że była to nad wyraz udana impreza. Organizacyjnie nie ma za bardzo się do czego przyczepić (lepsza smycz?), pogoda drugiego dnia była akurat, a przede wszystkim dobrych rumów było na tyle dużo że i tak nie zdążyliśmy spróbować wszystkiego co było w ofercie. W dwa dni pewnie by się dało. Miłym akcentem było afterparty organizowane dosłownie w hangarze obok. Kapela przygrywała, a my mogliśmy na leżakach kontemplować w spokoju ostatniego drama wieczoru.
Topka rumów na Rum Love 2024:
Czyli rumy które uzyskały średnią ocenę przynajmniej 5:
Foursquare Covenant
Foursquare Absolutio
Colours of Rum Guyana 1989
Last Wars 2007 Barbados
Colours of Rum Trynidad 1998
Colours of Rum Guyana 1994
Colours of Rum Jamaica 1994
Colours of Rum Barbados 2002
Hampden Pagos
Rum Compendium
Foursquare 2011
Ron Zacapa Royal
