Imperialem zaczynamy cykl przeglądów dziejów i produktów destylarni mało znanych, o nieugruntowanej renomie; o nazwach nie powodujących szybszego bicia serca u większości konsumentów, w przeciwieństwie do chociażby Ardbeg, Highland Park, czy Bowmore. A warto wśród takich szukać dobrych whisky, czasem można się natknąć na prawdziwe perełki.
Historia Imperiala rozpoczyna się w 1897 który był rokiem diamentowego jubileuszu (sześćdziesiątego) panowania królowej Wiktorii i to właśnie z tej okazji destylarnia otrzymała nazwę. Założycielem był Thomas Mackenzie, ówczesny właściciel Dailuaine i Taliskera. Zakład od samego początku nie miał szczęścia. Już pół roku po otwarciu, upadek firmy braci Pattisonów zapoczątkował największy w historii kryzys na rynku whisky, a jedną z jego ofiar był Imperial. Otwarty na krótko po zakończeniu I wojny światowej, jednak już w 1925 zamknięty ponownie. W tym samym roku umarł Mackenzie, a destylarnię przejął koncern Distillers Company Limited (dzisiejsze Diageo). Przez kolejne 30 lat Imperial pozostawał nieczynny, następnie przez 30 lat destylował, by znowu zostać zamkniętym w 1985 roku, wraz z nadejściem kolejnego kryzysu. Czynny jeszcze w latach 1991-1998, w 2005 roku sprzedany koncernowi Chivas Brothers, który to wyburzył stare zabudowania w 2013. Ogółem, w czasie swojej 116 letniej historii, Imperial pracował jedynie przez 45 lat. Nie sprawdziły się natomiast pogłoski o wybudowaniu na miejscu dawnej destylarni osiedla mieszkaniowego. Na miejscu starych zabudowań postawiono nowy super zakład destylacyjny, Dalmunach, mogący wyprodukować rocznie 10 milionów litrów spirytusu (Imperial u kresu swych dni miał możliwości produkcyjne na poziomie 1,6mln). Został otwarty w ubiegłym roku, a jego alembiki wykonano na wzór tych z Imperiala.
Ta niegdyś położona w sercu Speyside destylarnia, doczekała się tylko jednego oficjalnego, szerzej dostępnego wypustu – 15 letniej edycji wypuszczonej na rynek w 2000 roku. Na szczęście dostępnych jest sporo wersji wśród niezależnych bottlerów, choć jak w przypadku każdej nieczynnej destylarni – będą się one stawały coraz rzadsze i coraz droższe. Ze względu na niewielką popularność Imperiala, wciąż można kupić niektóre butelki za względnie nieduże pieniądze, choć wzrost cen w ciągu ostatnich kilku lat jest wyraźnie zauważalny.
Imperial 1995 Signatory Vintage, 19yo, 52,2%
Nos: przyjemny, głęboki. Świeże owocowe akcenty, morska bryza, delikatne nuty orzechowe i gumy balonowej, dalej miody, suszone banany, dębowe wióry. Po chwili dochodzi mleczko kokosowe i bita śmietana, a także zielone, niedojrzałe orzechy i soczysty melon.
Smak: bardzo dużo ciała jak na whisky tego kalibru, jednak natychmiast pojawia się drapiąca pikantność. Dużo miodów i wosków, przypomina nieco Clynelishe z tego samego rocznika. W tle akcenty owocowe, kwiatowe, rodzynkowe, tropikalne. Słabnie pod koniec gdy, choć wciąż gęsty i tłusty, sprawia wrażenie nieco pustego.
Finisz: dębowa gorycz, lekka pikantność, miód, wanilia. Długi, lecz niezbyt dużo się w nim dzieje.
Wnioski: piękny zapach zapowiada whisky przynajmniej szóstkową, niestety w smaku już pojawiają się niepożądane nuty, a finisz mógłby być ciekawszy. Dwa lata temu, butelka była do dostania za 80€ i za taką cenę był to świetny zakup. Obecnie właściwie podwoiła swoją wartość.
Ocena: 5/10
Imperial 1976 Old Malt Cask, 35yo, 50%
WHISKYBASE
Nos: dosyć świeży jak na 35 lat. Słodowy, miodowy, lekko drewniany z nutami słodkiego, kruchego sernika, orientalnych przypraw, niuans medyczny. Z czasem rozwija się, intensywnieje. Dominują miody i bakalie, pojawiają się płatki kukurydziane, suszone banany, ozon.
Smak: cudowna głębia. Pełny, potężny, nie ma tu już mowy o młodzieńczej świeżości. Dojrzałe drewno wysuwa się na pierwszy plan, za nim mamy morską bryzę, miody, medykamenty, kruche i mocno przypieczone ciasto, a do tego niedojrzałe orzechy laskowe, melasę, oraz nieco herbaty.
Finisz: długi, intensywny, mocno dębowy, wręcz zwęglony. Akcenty gumy przywodzą na myśl raczej wyspy, niż centralne Speyside. Kontrują je słodkie waniliowe nuty i kwaskowe niuanse miodów pitnych.
Wnioski: przyjemny, klasyczny, bardzo zbalansowany staroć bez złych nut. Aż by się chciało dać jeszcze więcej, ale brakuje tu tej iskry Bożej, która tchnęła by w tę whisky coś, co pozwalałoby ją zapamiętać na dłużej. Podobnie jak poprzedni Imperial, tak też i ten podwoił swoją wartość w ciągu dwóch lat, bowiem w 2014 roku butelka kosztowała około 200€.
Ocena: 6/10
Imperial 1977 Cadenhead, 37yo, 53,5%
Nos: mineralny aromat chloru; płatki kukurydziane i banany. W tle delikatne nuty burbona i miód. Zielone jabłuszko, wiórki kokosowe, limonka. Całość delikatna i ulotna. Przyznam, że oczekiwałem nieco więcej.
Smak: wspaniale wielowarstwowy, tłusty i tropikalny: ananasy, truskawki, a do tego kilogramy miodu, polne kwiaty, bez. Z czasem pojawia się sernik z lukrem, herbata, biszkopty i poziomki.
Finisz: gładki, słodki, miodowy, później drewniano-migdałowy.
Wnioski: w smaku, whisky taka, że proszę siadać. Oceniając ją jednak jako całość, do wybitności nieco brakuje, zwłaszcza w zapachu. W tym przypadku już nie ma mowy o tak drastycznym wzroście cen, bowiem już na starcie butelka kosztowała dosyć zaporowe 500€.
Ocena: 7/10