Po bardzo głośnym, światowym Kavalanie, wracamy do opisywania destylarni mniej znanych, co niedawno zapoczątkowaliśmy Imperialem. Dziś na warsztat bierzemy wbrew pozorom duży zakład, jakim jest Teaninich.
Historia destylarni Teaninich raczej nie należy do tych ciekawych, czy porywających. Założona już w 1817, przez kapitana Hugha Monroe, działała właściwie nieprzerwanie aż do wybuchu II wojny światowej, kiedy to ze względu na niedostatki jęczmienia, produkcja była wstrzymana właściwie we wszystkich zakładach. W międzyczasie Teaninich kilka razy zmieniał właścicieli, a w 1933 po śmierci kolejnego z nich, Roberta Camerona, destylarnię kupił koncern DCL. W 1970 wybudowany zostaje „Teaninich A” – nowoczesny zakład położony tuż obok starego, Teaninich B. Wraz z wybuchem kryzysu na rynku whisky, produkcja zostaje wstrzymana w 1984 najpierw w zakładzie „B”, a rok później także w „A”. W 1991 Teaninich zostaje przywrócony do życia, jednak stara część zakładu pozostaje nieczynna (została ona ostatecznie wyburzona w 1999). Wraz z instalacją dodatkowych sześciu alembików w 2014, moce produkcyjne destylarni wzrosły do 9 milionów litrów spirytusu rocznie. Dodatkowo, Diageo planuje wybudowanie nowego super zakładu obok Teaninich w niedalekiej przyszłości (o potencjale 10mln litrów).
Teaninich jest dość mało znaną whisky, jako że lwia część produkcji idzie na whisky mieszane. Jest między innymi, jednym z kluczowych maltów w blendach: Haig, Dimple, VAT69, oraz – na co idzie największa część produkcji – Johnnie Walker. Z oficjalnych wypustów, jedynym szerzej dostępnym była 10 letnia wersja dostępna w ramach cyklu Flora & Fauna. Pojawiło się też kilka edycji pod brandem Rare Malts Selection (poprzednik dzisiejszych Diageo Special Release). Jak zwykle w takich przypadkach, z pomocą przychodzą niezależni dystrybutorzy, butelkujący whisky nie wypuszczane jako edycje oficjalne.
Teaninich 1983 Ian MacLeod, 28yo, 46,8%
Nos: gotowane jabłka, kamfora, eukaliptus, dużo pieprzu, nuta stali, akcent morskiej bryzy. Bardzo prosty, za grzeczny, chciałoby się żeby coś więcej się tu zadziało.
Smak: płatki kukurydziane, miody, cytryny, woski, znowu trochę pieprzności, później nuty burbona, dosyć gęsta faktura, za co duży plus.
Finisz: długi i przyjemny, ale tak jak poprzednie składowe – bezczelnie prosty. Miody, w końcu pojawia się nieco dojrzałej drewnianej goryczy (a w końcu jest to whisky prawie 30 letnia), nutka soli.
Wnioski: pije się to super, mógłbym tę whisky popijać cały wieczór i byłoby mi bardzo przyjemnie. Jest tłusta, zbalansowana, delikatna, ale przy tym dosyć nijaka, więc więcej niż piątkę dać nie mogę.
Ocena: 5/10
Teaninich 1983 Cadenhead, 21yo, 50,8%
Nos: ten sam wiodący, ziołowo-miętowy aromat, słone krakersy, czerwone owoce, pikantność, liczi, odrobina soli. Mocniejszy od poprzedniego, choć czuć też wyższą moc.
Smak: pełny, przyprawowy, lekko palony, z umiarkowanym wpływem sherry i goryczką dębiny, oraz z kwaskową, owocową kontrą. Tak jak i poprzedni Teaninich, szlachetny i zbalansowany, choć niczym nie porywający.
Finisz: długi, ale delikatny. Sherrowa kremowość, wanilia, zaznacza się akcent drewna, może nawet jakiś ulotny dymek gdzieś w tle.
Wnioski: naprawdę przyzwoita whisky, choć dziś pewnie bardzo trudna do zdobycia, ze względu na niezwykle ograniczoną podaż i butelkowanie ponad dekadę temu.
Ocena: 5/10
Teaninich 1972 Rare Malts Selection, 23yo, 64,95%
Nos: aż nie chce się wierzyć, że ta whisky ma 65%. Jest obecne delikatne kręcenie w nosie spowodowane wysoką mocą, ale żadnej wódczanej nuty, o nie. Aromat jest kremowy, delikatny, spokojny. Budyń waniliowy, słodki sernik, świeże pomarańcze, w tle akcenty ziemiste, ozon, morska bryza.
Smak: podobnie kremowy, intensywny i gęsty co zapach; tu wysoka moc objawia się pieprznymi nutami na początku. Creme brulee, dużo przypraw, zwłaszcza wyróżnia się imbir, nieco calvadosu, w tle wosk, trochę nut zielonych, korzennych, mineralnych, cytrusowych. Na trzecim planie odrobina ciemnych leśnych owoców i nabłyszczacz do podłóg.
Finisz: niuans dymu cygarowego, wanilina, nieco brandy, świeże drewno, gotowane jabłka i gruszki. Solony karmel, pikantność.
Wnioski: po 10 letniej nie torfowanej Caol Ili jest to najmocniejsza whisky jaką piłem i w przeciwieństwie do młódki z Islay, tu w ogóle tego nie czuć.