Clynelish to kwintesencja Highlands, jeden z najbardziej klasycznych maltów z tego regionu. Przeglądamy intensywnie lata 90.
Destylarnia została założona w 1819r. przez księcia Sunderlandu koło miasteczka Brora, położonego nad rzeką o tej samej nazwie. Pierwotnie pracowała w niej jedna para alembików. W połowie XIX wieku została rozbudowana i zmodernizowana. Niestety jednak już na początku XX w. wskutek kryzysu firma zbankrutowała. Destylarnia została przejęta przez DCL, ale produkcję wznowiono dopiero po II wś. W 1967 obok starego zakładu, dosłownie po drugiej stronie drogi, powstała nowa destylarnia. Stara destylarnia, znana teraz jako „Clynelish B” zostaje wygaszona, by wznowić produkcję rok później jako Brora. Słynna Brora działała tylko kilkanaście lat, ale pośmiertnie dorobiła się statusu legendy. Co ciekawe, w trakcie swojego krótkiego żywota, Brora produkuje whisky głównie na blendy, a więc o profilu takim, jaki akurat jest potrzebny do ich składania. I tak na przykład w latach 1969-1973 produkowała głównie torfowy destylat, jako substytut dla whisky z Caol Ila, która wówczas jest w przebudowie. Na skutek kryzysu panującego w branży whisky, w pierwszej połowie lat 1980., zostaje zamkniętych kilkanaście destylarni, wśród których znajduje się Brora. I tak w 1983 kończy się ostatecznie historia oryginalnej destylarni Clynelish.
Nowa Clynelish posiada 3 duże pary alembików i 8 tradycyjnych kadzi fermentacyjnych z sosny oregońskiej. Przez cały czas była własnością DCL, które po wielu fuzjach przekształciło się w dzisiejsze Diageo. W ostatnich latach trwa szaleńczy boom na wszystko co ma napis „single malt” na etykiecie, wobec czego zapowiedziano rozbudowę destylarni, która ma pochłonąć kilkadziesiąt milionów funtów.
Clynelish jest jedną z najbardziej ikonicznych whisky regionu Highlands, także za sprawą swojego zwyczajowego profilu smakowego. Klasyczna Clynelish słynie z nut miodowych, woskowych, a na drugim planie – cytrusowych. Posiada przyjemną, oleistą, kremową fakturę, przez co nie jest tak zwiewna, jak większość whisky ze Speyside.
Od wielu lat, jednym z flagowców serii The Classic Malts of Scotland pozostaje Clynelish 14yo. W latach 2006-2012 wydawano rokrocznie „The Distillers Edition”, a więc podstawkę finiszowaną dodatkowo w beczkach po oloroso. Clynelish miał także reprezentację w oficjalnych seriach takich jak Flora & Fauna, Rare Malts Selection, czy Manager’s Dram. Gościł także wśród Diageo Special Release, edycjami bez oznaczenia wieku (NAS) w latach 2014 i 2015. Na dzień dzisiejszy, jedyną oficjalnie wydawaną edycją, pozostaje Clynelish 14yo, kosztujący w Polsce jakieś 200zł.
Osobną sprawą są natomiast edycje od niezależnych dystrybutorów, które dostępne są dość obficie. W ostatnich latach szczególnie destylaty z lat 1995-1997 cieszą się bardzo dobrą estymą, a gdzieniegdzie są jeszcze do dostania za mniej niż 80€ (choć zdaje się, że szybko drożeją, co lepiej ocenione beczki nawet do 200€ i więcej). I to jest jedno z założeń, które chcemy dziś sprawdzić. Czy Clynelishe z połowy lat 90 faktycznie są jedną z ostatnich budżetowych opcji na „whisky na 6”? Cóż, przekonajmy się!
Clynelish 14yo, 46%
Nos: gotowane jabłka, miody, ziarno, owocki, morele, biały pieprz. Bez jakiejś większej głębi, choć przyjemnie i z jednak większą kompleksowością niż raczy nas większość podstawek.
Smak: soczysta, słodowa, pikantna. Mirabelki, słód, ziarno, pikantność, pieprz, prażone jabłka cynamonem, przyprawy korzenne. Jest trochę tej charakterystycznej tłustości. Ogólnie nie jest źle.
Finisz: pikantny, tostowane drewno, miód.
Wnioski: Podstawka, ale dość dobra i pełna. Nie ma się zbytnio do czego przyczepić, sam bym to chętnie żłopał w długie, zimowe wieczory.
Ocena: Radek – 3,5/10; Aleksander – 3,5/10
Clynelish 1998 Maltbarn No.11; 14yo; 49,5%
Nos: bardzo przyjemny, choć nie zapowiada, by miał się rozwijać, czy być nadmiernie głęboki. Dominują wanilia, bita śmietana, kremik, limonki, albedo, grejpfruty.
Smak: w smaku tak samo limonkowo i do tego mocno mineralnie. Stal, otoczaki z górskiego potoku, ale też mocno białe pierpze. Pączki z marmoladą różaną, faworki. Tłusto, kremowo, bardzo świeże wrażenie.
Finisz: z początku jeszcze te pieprze, ale potem wchodzą miody i wracają limonki. Pojawia się też mentol.
Wnioski: whisky z jednej strony trochę chamska, z drugiej elegancka. Bardzo dobrze się to pije.
Ocena: Radek – 5/10; Aleksander – 5,5/10
Clynelish 1995 Maltbarn No. 54, 21yo, 49,9%
Nos: seler, rzepa, geranium. Dalej purdowe cuksy, pianki i w sumie tyle. Bardziej ulotna niż poprzednia.
Smak: mocny, gruby, tlusty, ale nie tak elegancki jak poprzednik. Są te archetypiczne, clynelishowe woski i miody. Świece, cytrynowa babka piaskowa, pomarańćzowe galaretki w czekoladzie, migdały, amaretto.
Finisz: trochę kuleje, głównie przebijają się cytrusy i wanilia.
Wnioski: gruby i bardzo przyjemny Clynelish.
Ocena: Radek – 5/10; Aleksander – 5/10
Clynelish 1996 Murray McDavid #600010; 21yo; 50,0%
Nos: grubo i bardzo burbonowo. Lakiery aż wiercą w nosie, do tego marmolady pomarańczowe, amaretto, lody zabajone, frappe, awokado.
Smak: z początku nieco ostre, po chwili mega burbonowe, grube i intensywne. Pod spodem cytrusy, nieco wosku. Smak właściwie się nie kończy, można to obracać językiem w ustach przez dobrą minutę. Woda różana, rogale świętomarcińskie. Intrygująca whisky, natomiast pozostaje pytanie na ile ucierpiała elegancja na tym mega intensywnym finishu, bo whisky – o ile ma drugie dno – to jest jako całość taka trochę prosto w ryj.
Finisz: lukier, albedo cytrusowe, białe winogrona, pieprze.
Wnioski: whisky bardzo intensywna z mega wpływem burbona. Niezwykle długi smak, ale przy tej intensywności nie pozostawia się zbytnio miejsca na elegancje. Ordynarny, ale w ten dobry sposób.
Ocena: Radek – 6/10; Aleksander – 5,5/10
Clynelish 1997 C&S; 17yo; 47,0%
Nos: woski, miodki, bita śmietana, kremy, ale i mentole, tytoń. Jest tłusto. Gładkość i elegancja takie że proszę siadać. Klasyka. Piękna.
Smak: miody, woski, znowu gładko. Kremowość i aksamitność, jakby pan Jezusek bosą stópką po gardziołku przeszedł. Z początku cytrynowa babka piaskowa, delikatne nuty solanki, lukier, pączki z marmoladami, pistacje, migdały z solą. Rozwija się to w imbir i motywy korzenne, ale też tropiki – mango, papaję, marakuję. Do tego jedynie muśnięcie białego pieprzu. Na drugim planie tostowane drewno, wiórki kokosowe, klepki.
Finisz: lakierowane parkiety, cytryny, woda morska, subtelna pikantność.
Wnioski: przepiękna, zupełnie niepozorna whisky od zupełnie niepozornego bottlera. Wszystko jest na swoim miejscu. Wisienką na torcie jest fakt, że jeszcze rok temu ta whisky była do dostania za 59€ za butelkę.
Ocena: Radek – 6,5/10; Aleksander – 6,5/10
Clynelish 1996 SV #6511; 18yo; 49,9%
Nos: na wejściu fenomenalne prochowe, przywodzące na myśl Glendronacha sherry. Daktyle, figi, rodzynki. Dalej niestety już młodziej i ordynarniej, ale wciąż jest dobrze. Cukierki Malaga, PX z biedry, motywy kwiatowe i zielone, wosk pszczeli.
Smak: dużo sherry, ale raczej takiego ostrego i narowistego. Mocne pieprze, marmolady z poziomek i truskawek. Trochę takie o wiele lepiej ułożone i po prostu lepsze (obecne) Aberlour A’bunadh. Jest fajnie bo jest sherry, ale poza tym to nic za bardzo się tu nie dzieje, jest trochę miałko. Dużo pomaga natomiast woda, ugładzając pikantność, a profil smakowy idzie w słodycz i jakieś kremy.
Finisz: ostry z nutami zardzewiałych rur, dżemów.
Wnioski: ciekawa, obiektywnie niezła, choć z takim wpływem sherry którego nie bardzo lubię: pikantnym, agresywnym, młódkowym.
Ocena: Radek – 5/10; Aleksander – 5/10
Clynelish 1992 IM #90721; 15yo; 50,0%
Nos: zamsze, skóry, puszkowane owoce, woski. Gładki, elegancki i na swój sposób stary. Jest dość złożony, ale trochę jednak brakuje mocy; jest zwiewnie, lekko.
Smak: bardzo grzeczny. Ładogny, skórzany, trochę grzeje pod koniec. Papierowe, trochę niejakie, mocno drewniane, stare, skórka orzecha włoskiego, miody.
Finisz: orzechy, miodki, trochę pikantny.
Wnioski: młoda whisky o smaku starej whisky. Bez ochów i achów w sumie.
Ocena: Radek – 4,5/10; Aleksander – 5/10
Clynelish 1982 CWC #9865; 27yo; 45,5%
Nos: jest stare, dobre sherry. Aromat bodegi, dobre oloroso, dużo różnych ciemnych marmolad, stare zamsze, tytoń, żurawina, wanilia, przesłodzone rumy typu Diplomatico 12, czy Don Papa, a także aromat zimy – taki charakterystyczny zapaszek mroźnego powietrza 😉
Smak: turbo sherrowe, zamszowe, skórzane. Kanapy, zbutwiałe, wilgotne pniaki, bardzo stare sherry. Trochę jak opisywane już kiedyś Cantoni Bernardo 25yo, tylko mniej klepkowe, a bardziej skoncentrowane. Bagienko, odstała woda, nafta, diesel.
Finisz: zioła, nafta.
Wnioski: mroczna, niepokojąca whisky której tajemnice z każdym łykiem coraz bardziej chce się odkrywać. Oloroso Viejisimo w najlepszej odsłonie.
Ocena: Radek – 7,5/10; Aleksander – 7/10
Clynelish 1971 DL; 35yo; 46,5%
Nos: o jezusicku. Jakie to jest piękne i stare. Ulotne i nienachalne, acz intensywne i złożone. Z początku bananki, wanilia, kamfora, mineralność znowu przywodząca na myśl kamienie z lodowatego, górskiego potoku. Sól kamienna. Zmienia się i po chwili dominuje nuta znamienitych miodów pitnych, wrzosów i konwalii. Łany zboża, po jakimś czasie wchodzą stare motywy techniczne: przejazd kolejowy, smary, stara lokomotywa. Jeszcze później wraca świeżość: białe winogrona, mango, marakuja, fistaszki, świeżo spadły śnieg wysoko w górach.
Smak: oczywiście elegancka starość, do której po chwili dochodzą te clynelishowe pieprze które z czasem ustępują, by pierwszoplanową rolę oddać cytrusowemu albedo. Sporo przyjemnie gorzkawego – przywodzącego na myśl z tym wcześniejszym albedo grejpfruta – drewna. Mineralnie, momentami sterylność i delikatne mydło. Stogi siana, stare drewno, ale i lakierowane parkiety. Wosk jest, ale nie na pierwsyzm planie. Zioła świeże, ananas, alpejskie bittery, bzy.
Finisz: limonki, tostowane drewienka, bittery, aperol spritz, znowu bez, syrop cukrowy. Trochę niestety mało intensywny.
Wnioski: fenomenalny zapach, wybitny smak i bardzo dobry finisz. Mega skomplikowany i elegancki aromat, smak podobnie krainą elegancji, choć już bez takiej intensywności, na finiszu nieco brakuje, ale to w sumie nie ważne. Whisky fantastyczna i to z charakterystycznymi nutami dla tej destylarni. Czapki z głów, ręce same składają się do oklasków.
Ocena: Radek – 8,5/10; Aleksander – 8/10
Clynelish 1995 TWC; 17yo; 53,6%
Nos: pikantne, marmoladowe, czerwone owoce. Trochę jałowej ziemi, jakichś motywów chemicznych. No jest wyczuwalna beczka po sherry, ale jakaś taka powykręcana. I niewiele motywów clynelishowych.
Smak: młodkowo-sherrowo-pieprzne nuty, nasuwające na myśl Aberlour Abunadh. Lakierki, galaretki macarena, żelki, jarzębina, ale też znowu te nuty warzywne. W dodatku na dłuższą metę jest dość pikantna.
Finisz: ostry, pieprzny z żelkami, czerwoną galaretką i jarzębiną.
Wnioski: taki trochę kostropaty, choć ogólnie się broni. W dzisiejszym przeglądzie wypada jednak nie najlepiej, co potwierdza tezę wysuniętą przez nas przy okazji przeglądu bottlera The Whisky Cask, że mianowicie ich selekcja to nie jest jakieś weltklasse.
Ocena: Radek – 4,5/10; Aleksander – 4,5/10
Clynelish 1996 JWWW; 19yo; 54,4%
Nos: z początku piękne nuty amontillado, precle, paluszki, te sprawy. Następnie wchodzi cała paleta motywów cytrusowych: sorbet cytrynowy, limoncello, trawa cytrynowa.
Smak: sherry takie nieco niemrawe, choć pojawia się odrobinę ciemniejszych motywów. Paluszki, sól. Trochę skręca w stronę tych zboczonych rumów o smaku warsztatu samochodowego i powietrza z materaca.
Finisz: jakieś takie patyki i sucha ziemia. Stare galaretki.
Wnioski: niby przyjemna, ale z każdej strony taka nieco dziwna.
Ocena: Radek – 5/10; Aleksander – 4,5/10
Clynelish 1997 GMP #6482+4; 16yo; 57,9%
Nos: pistacje, suszone banany, kora drzewa, przyprawy i też takie niedorozwinięte sherry. Pikantność już w nosie, refill sherry, nuty bourbonowe, trochę nut zielonych, kalarepa?, poza tym klasyk, ziarno, lekki miódek.
Smak: tępe sherry, dominują z początku motywy orzechowo fistaszkowe. Na drugim planie syrop cukrowy, cytryny, wosk, miód i nuta białego pieprzu. Czyli profil bardzo clynelishowy. Z czasem jakiś niuans węglowy. Smaczna whisky, ale taka right in your face. Nie dzieje się za dużo i się nie rozwija. Czyli uczciwa, smaczna, ale w sumie trochę nijaka.
Finisz: pikantność, zieloność, zbożowość, kredowość. Woda z miodem, wrzos, pieprz ziołowy, curry czy inne garam masala.
Wnioski: jak już pisałem wcześniej: uczciwa, smaczna, ale trochę niezbyt się wyróżnia na tle konkurencji.
Ocena: Radek – 4,5/10; Aleksander – 4,5/10
Clynelish 1989 Ad #3846; 24yo; 53,1%
Nos: z początku dziwaczne skojarzenie z działem nabiałowym w sklepie; twarogi, kefiry. Jagody, miód, alpejskie bittery, kawka ze śmietanką. Alkohol wyczuwlany, lecz nie przeszkadza. Generalnie bardzo ziołowa whisky. Dalej znowu tłusta śmietanka, masa kajmakowa, mleczko z tubki, kremówka.
Smak: wiejski serek ze szczypiorkiem. Do tego motywy leśne, owocowe, liściaste. Likiery kawowe, z czasem nutka kiwi i jakichś marmolad. Tłusto, fajnie, coś się rozwija, ale niestety urywa się w momencie, gdy się chciałoby dostać jeszcze tę kropkę nad „i”.
Finisz: diacetyl, limonki, kreda, zboże, pomarańcze.
Wnioski: arcyciekawa whisky z przedziwnymi nutami.
Ocena: Radek – 6/10; Aleksander – 5/10
Clynelish 2005 GMP 18/012; 12yo; 55,1%
Nos: żelkowo marmoladowe sherry, wanilina, malinka, cream soda. Jakieś motywy zielone.
Smak: jasne marmolady, tanie amontillado. Po tych wszystkich wypasach jawi się jako dość nijaka whisky, choć tak obiektywnie to jest smaczna. Krem, wanilina, cream soda, skórka pomarańczowa. bez szału ale ok.
Finisz: tytoń. Słodki, cukrowy, skórka pomarańczowa
Wnioski: Niby refill sherry, ale sherry tyle co nic, ale to dalej Cly, więc jest dobrze.
Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10
Po panelowym spotkaniu wygrzebałem jeszcze z zapasów jedną małą próbkę Clynelisha, więc czemu by ich przy okazji nie zdegustować?
Clynelish 1995 CA Wood Range Sherry; 19yo; 54,6%
Nos: ciekawy profil, choć jak na mój gust zbyt agresywny. Bardzo mocny pieprz, do tego z czasem dominująca nuta laski wanilii, i trochę czerwonych owoców, z siarczanym kontrapunktem. Pojawiają się też acetonowo-rdzawe zadziorki przywodzące na myśl te dobre Ben Nevisy z lat 90. Jak się temu da pooddychać z kwadrans, te pieprze trochę się ugładzają. Teraz nawet może nieco zbyt gładko. Do wcześniejszych deskryptorów dochodzą jakieś tytonie, lakiery i w końcu jakaś nuta wosku.
Smak: no tu już jest konkretne uderzenie sherry, ale nie takiego ordynarnego i ciemnego, a dużo subtelniejszego. Do tego lekki dymek. Znowu sporo pieprzy i całkiem potężny wpływ drewnianych tanin. W smaku jeszcze wyraźniejsze nawiązania do whisky z Ben Nevis. Trochę przypomina mi to bardzo ugładzoną wersję tej whisky. Do tego wyraźne odczucie „lekkości” tej whisky, co stoi w opozycji do zwyczajowo tłustych „klajów”. No smak bardzo atypowy, zupełnie nie przypominający Clynelisha.
Finisz: sporo czerwonych owoców, trochę drewnianego ściągania języka no i wyraźna nutka alkoholu. Całość jednak długa, słodko-gorzka. Później się pojawiają miody i echa tych nevisowych lakierków.
Wnioski: tego jeszcze nie grali – Clynelish o smaku Ben Nevisa 😉 Sama whisky bardzo dobra – zapewnia kompleksowość i zmienność wrażeń wraz z upływem czasu. Pokazuje długi i zmienny finisz, nietypowe nuty, ale brakuje mi tu jednak tych miodo-wosków i tłustej faktury.
Ocena: Aleksander – 5,5/10
Wnioski
W zasadzie wnioski można by zakończyć na tym, że Clynelish robi dobrą whisky i kupujcie ją ludzie póki jest 😉 Faktycznie tak wysoki i stały poziom w dzisiejszych trudnych czasach nieczęsto się zdarza. Wobec tego, Clynelish jawi się nam jako jedna z tych nielicznych destylarni, które jakimś cudem – w pogoni za galopującym popytem – uniknęły spadków jakości. Zwłaszcza przeglądane tu intensywnie lata 1995-1997 wypadają bardzo obiecująco (choć destylaty tak wcześniejsze jak i późniejsze także dobrze wypadły). Cenowo wygląda to różnie. Ludzie powoli zaczynają masowo „odkrywać” Clynelisha, choć gdzieniegdzie wciąż pozostały jeszcze single caski z lat 90 za okolice 70€ i nimi na pewno warto się zainteresować.