Wiadomo że największym wzięciem cieszą się sample sety z głośnych destylarni, jak Talisker, Glendronach, Springbank, czy Bowmore. Szkocja nie składa się jednak tylko z takich destylarni i czasem trzeba pochylić się i nad tymi mniej znanymi zakładami. Dzisiaj kolej na Ardmore…

Ardmore nie należy do tych destylarni cieszących się najwyższą estymą wśród fanów. Edycji oficjalnych jest niewiele, pokazują się rzadko i nie słyną z ponadprzeciętnej jakości. Brak także głośnych perełek, czy szczególnie wybitnych roczników wśród edycji starszych czy niezależnych. Nie oznacza to jednak że niezależnie butelkowanych Ardmorów jest mało, co to to nie. Zwłaszcza w ostatnich latach rynek jest nomen omen zalewany młodymi whisky z tej destylarni. Przeważnie jasne w kolorze, a czynnikiem wyróżniającym ma być ich torfowość, bądź leżakowanie/finisz w beczkach po dymnych whisky z Islay. Brzmi jak recepta na whisky absolutnie niewartą zapamiętania, ale nie uprzedzajmy faktów.

Zgromadziliśmy dziś kilka sampli – zarówno edycji oficjalnych, jak i niezależnych, do których niniejszym zasiadamy…

 

Ardmore Legacy

Whiskybase

Nos: ale cienkusz. Trociny, wykałaczki, jakiś tani makowiec. Wilgotna płyta OSB, zagęszczony sok cytrynowy, obszczane przez chomika wióry, plastik, jakieś odświeżacze do kibla. Okrutnik pierwszej wody.

Smak: najpierw zaczyna się obrzydliwą, cukrową słodyczą, która miesza się ze ściągająco drewnianym paździerzem i płynem do mycia naczyń. Wiejski bimberek ledwo liźnięty surowym dębem. Resztka taniego loda waniliowego wraz z wyssanym patyczkiem. Kwas żołądkowy na deser. Mniam, mniam.

Finisz: jest ok, bo jest krótki i w sumie go nie ma. Trochę jakiś rzyg wychodzi.

Wnioski: whisky leżakowana chyba z patykami po lodach i płytami OSB a nie w beczkach. O ile taki profil smakowy można było z przymrużeniem oka tolerować w pierwszych przymiarkach polskich producentów whisky, tak w pełnoprawnym szkockim single malcie jest on oburzający.

Ocena: Radek – 1,5/10; Aleksander – 1/10

Ardmore Triple Wood, NAS, 46%

Whiskybase

Nos: w porównaniu z poprzednią abominacją to jest poezja. Biszkopty, zesty cytrusowe, motywy waniliowo-pieprzowe. Prosty aromat, ale nie ma się do czego czepić. Czuć beki po burbonie, ale pozostałe two woods pozostaje zagadką.

Smak: słodkawy, gładki i przyjemny, ale prosty jak życie Aborygena. Nuty ziarniste i miodowe kontrowane są przez odrobinę marmoladek, cytrusowego albedo i torfu na granicy wyczuwalności. Trochę się przebija pieprzu i związanego z nim europejskiego dębu. Z czasem jak się tak dłużej pije może jest nieco zbyt ostra.

Finisz: też nic strasznego. Jakiś lukier, jakieś pieprze, trochę goryczka dębowa.

Wnioski: ogółem w porządku, choć z czasem nieco zbyt pikantnie za co delikatny minusik. Butelkowanie w 2015.

Ocena: Radek – 2,5/10; Aleksander – 2,5/10

Ardmore Traditional Peated, NAS, 40%

Whiskybase

Nos: zwykła, nasowa, lekko torfowa whisky. Lekko piwniczna, z akcentami zestów cytrusowych, ciastek otrębowych i niezłego burbona. Podobna prościzna jak poprzednik.

Smak: delikatna whisky bazowa z umiarkowanym torfem w typie lafroja. Przyjemne medykamenty i mentole mieszają się z burbonem i bananami. Im dalej tym niestety gorzej, dają o sobie znać motywy duszące, pogonowe.

Finisz: ogniskowe popioły zamykają tę whisky. Prosto, dymnie, krótko.

Wnioski: jest ok, większa ilość torfu kryje ewentualne niedostatki. Można dać te 3 na szynach. Whisky bardzo prosta a przez to i bez wad.

Ocena: Radek – 2,5/10; Aleksander – 3/10

Ardmore Traditional Cask, NAS, 46%

Whiskybase

Nos: dużo bardziej subtelny i mineralny od poprzednika. Gruba burbonowość, nieco oldskulu i nawet starej butli. Bagienko, nafta, mineralność, motywy piwniczne, zbutwiałe lekko wilgotne i zatęchłe, ale w taki pozytywny sposób.

Smak: nie tak torfowy jak obecna wersja. Torf nawet na drugim planie, gdyż na pierwszym zastępuje go przyjemna, tłusta burbonowość i mineralność. Stare szafy, pokruszona cegła, omszałe wilgotne murki, ale też brzoskwinie w zalewie, banany, miodki. Trochę jakichś nutek podziemi starego dworca, czy lumpeksu, ale w niskim stężeniu to jest nawet przyjemne.

Finisz: niestety nieco kuleje. Objawia się nawet ten torf. Do tego trochę zboża i pieprzu. Jest krótko, urywa się.

Wnioski: ta whisky jest jakaś! Ten oldskulowy sznyt i niecodzienna dziś gruba, wilgotna i piwniczna torfowość stawiają ją w absolutnym topie podstawek względnie niedawnych. No, może nie takich niedawnych, bo butelkowanie tego miało miejsce w 2007.

Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10

Ardmore 1996 Gordon&MacPhail, 16yo, 43%

Whiskybase

Nos: jakiś perfumek, marmoladek… Pączusie z dżemem i pomarańczowymi skwarkami, tostowane drewno, migdały, wanilia. Ciekawe, niezłe, proste.

Smak:  dobra whisky. Generyczna, żłopalna, przyjemna, wszystko jest na miejscu, ale w sumie tak żadna, że aż się nie chce tego notować. Marmolady, echa aromatów bodeg, nieco liści jeżyn i osłodzonych herbat. Na drugim planie ta charakterystyczna mineralność. Lekki pogonik, ale w sumie nie przeszkadza.

Finisz: zaczyna się echem tych minerałów, gdzieś majaczą cały czas leśne owoce i wanilina, lukry. Kończy się gorzkawą dębiną. Nawet długi ten finisz.

Wnioski: poprzednia pozycja była bardziej złożona i ciekawsza, tak ta jest najzwyczajniej w świecie smaczniejsza. Dobry standard. Tak powinna smakować 16 letnia podstawka: bez zmęczonych beczek, bez jakichś dziwnych rzygawych motywów i tym podobnych rarytasów.

Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10

Ardmore 1995 Gordon&MacPhail for Kirsch Whisky #7886, 21yo, 50,1%

Whiskybase

Nos: już po kolorze widać że jest jakieś ciemnawe sherry. Tutaj w tym bardziej nowoczesnym, agresywnym typie. Rozpuszczalniki i bejca do drewna gryzą w nozdrza, ale gdzieś zza tej piekącej ariergardy klują się zwietrzałe motywy czekoladowe, a nawet owoców leśnych, ściółki, ptasiego mleczka… jakieś zaczątki nut skórzano zamszowych, popiołu z cygów… Dla mnie bimbrowe nuty są zdecydowanie zbyt mocne i chamskie, ale są i koneserzy takich klimatów. Szanowny współredaktor chociażby.

Smak: powtórka z zapachu. Agresywny alkohol ze sporym wpływem ciemnego modern sherry. Owoce leśne podlane benzyną, mocno zapeklowane wędzone mięsiwa, klimaty ziemiste i leśne. Żywica, liście porzeczek, ziarna kakaowca, żurawina do mięs. Nawet gdzieś tam proch strzelniczy, runo leśne. Do tego to wszędobylskie bimbrowe skrobanie w język, podniebienie i gdzie tylko się da.

Finisz: zaczyna się fajnie: marmolady różane, zadziorne, mocno glicerynowe oloroso, saletra, tak potem wychodzi trochę pogona i tej wszędobylskiej pikantności.

Wnioski: mówiąc obrazowo: zblendujcie 1:1 jakiś cask Glendronach z powiedzmy 1996 i któryś z nowych batchy Aberlour Abunadh, a otrzymacie tę whisky. Z jednej strony fajne ciemne, ciężkie motywy właściwe dobrej beczce po sherry, z drugiej zbytni chamszczak. Przynajmniej dla mnie, bo Radek jest zadowolony. Podsumowując, jest to obiektywnie dobra whisky, ale żeby zmęczyć całą butelkę należy być fanem tej zadziornej, sherrowej pikantności.

Ocena: Radek – 5,5/10; Aleksander – 4,5/10

Ardmore 1998 SMWS 66.62, 16yo, 56,6%

Whiskybase

Nos: ależ beka! Toż to pachnie jak stare amontillado, a nie jak whisky! Vinagre de Jerez, aromat nieco zatęchłej bodegi, stare poczerniałe beczki… Ha, pięknie! Podgniłe rodzyny, cukierki malaga, lakiery w spreju, porzeczki, werniksy, drożdże piwowarskie, marynaty do mięs, woda kokosowa, wermut de jerez. Są też słodsze nuty waniliowe, czerwonych owoców.

Smak: bardzo mocno przesiąknięta beczką whisky. I to beczką nieoczywistą. Na wejściu i na pierwszym planie mamy maliny, za którymi odnajdziemy posmaki vino de naranja (andaluzyjskie tanie wino pomarańczowe), po czym słodycz odchodzi a na pierwszy plan wysuwają się ciężkie oleje, benzyny, nafty, skóry, stare meble. Sherry aż ściąga język, tyle go jest. Jakieś takie glicerynowe oloroso, albo amontillado VORS. Czerwone winogrona, pestki, sól peklująca, na drugim planie jakieś mineralne motywy, jak w większości Ardmorów zresztą.

Finisz: znowu sherry w typie jakichś starych amontillado czy oloroso, stara klepka z bodegi. Prosty, ale intensywny, aż buchający i do tego dłuuuugi.

Wnioski: o take whisky po sherry nic nie robiłem. Rzadko zdarza się żeby whisky miała aż taki wpływ beczki po sherry. I to tak nieoczywistego sherry. Ta whisky smakuje po prostu jak jakieś amontillado VORS z wszystkimi jego perwersyjnymi nutami. Dziwi trochę średnia ocena na Whiskybase. Czyżby ta whisky była za trudna dla szeregowego spijacza whisky? A może najpierw trzeba się opić starego sherry aby tę pozycję należycie docenić? Konkluzję pozostawimy Wam; whisky natomiast z całego serca polecamy.

Ocena: Radek – 6/10; Aleksander – 6/10

Ardmore 2002 Gordon & MacPhail c.935-7, 14yo, 57,5%

Whiskybase

Nos: delikatnie torfowy, delikatnie burbonowy. Wyróżniają się motywy trawiaste, zielone, landrynkowe. Aromat lotny, uderza w nozdrza. Sok brzozowy, żywiczne drewno, kominek, batony z musli, świeżo otwarta ryza papieru.

Smak: zapach nie zapowiadał takiej ilości torfu jaką odnajdujemy w tej whisky. Torf dominuje, ale jeszcze nie przytłacza. Sporo karmelowej słodyczy, trochę siana i nut skórzanych. Dalej jakieś syropy klonowe, wchodzi gorycz, pikantność, chinina. Końcówka więc słodko-gorzko-pikantna. Dość prosta whisky która jest trochę ciekawsza przez to że jest w csie.

Finisz: pieprze, drewniana gorycz i pikantność. Zwłaszcza na koniec skręca w nieprzyjemnie agresywną alkoholowość.

Wnioski: prosta, może momentami nawet prostacka whisky, ale nawet nas kupuje. Wysoka moc robi tu tyleż dobrego co i złego. Deklarowanego na etykiecie sherry nie stwierdzono.

Ocena: Radek – 4/10; Aleksander – 4/10

 

Wnioski

Zamknąć je można właściwie w jednym zdaniu – unikać obecnych podstawek bez oznaczenia wieku, a edycje niezależne warto sprawdzać. Nie jest to z pewnością destylarniana czołówka, ale nawet produkowana na dość masową skalę quasi podstawka z GMP już jest trochę ciekawa. Edycje single cask warto próbować, ale raczej nie kupowałbym tutaj całej butli niczego, bez uprzedniego upewnienia się co do jakości, albo przynajmniej zapewnień o niej, od osób które znają się na rzeczy naprawdę dobrze.

Czego zabrakło w tym przeglądzie? Ano ze dwóch tych młodych, nowoczesnych single maltów – Ardmorów destylowanych w latach 2006-2011, które ostatnio wykwitają u niemal każdego niezależnego. Spróbujemy jakieś pewnie przy okazji zbliżającego się Whisky Live Warsaw, choć o rezultat się obawiam.

Aleksander Tiepłow

4 thoughts on “Sample Set #40 – Ardmore

Skomentuj PawelWojcik Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.