8 czerwca 2024 odbyła się czwarta edycja Sand City Whisky Fest w Piasecznie organizowany przez Lożę Dżentelmenów. Byliśmy i my 🙂
W obecnej kampanii festiwalowej z poszczególnymi imprezami często kolidowały nam obowiązki, lub różne wyjazdy. Do Piaseczna jednak jest rzut beretem, wypada więc pojechać. Tym bardziej że już rok temu odpuściliśmy.
Sand City ponownie rozstawił się na podjeździe pod sklepem Loży Dżentelmenów. Ponownie było około 10 stoisk wystawców, namioty, jakieś stoisko z cygarami, były zniżki w sklepie Loży, bardzo przyjemnie przygrywała kapela Waves Impression. Pogoda dopisała w zasadzie aż za bardzo, choć chyba wolimy takie wydanie niż chłód i deszcze sprzed dwóch lat. W zasadzie lubimy takie kameralne festiwale bez nadęcia. Z drugiej strony, przy rosnącej frekwencji, organizator rozważa w przyszłości przeniesienie imprezy w inne miejsce, a także zmianę terminu na jesień (w tym roku Sand City pokrywało się czasowo z Dram Off).
To tyle jeśli chodzi o wiadomości organizacyjne, bo też w tym roku żadnego trzęsienia ziemi w tym względzie nie było. Przejdźmy więc do whisky. Naturalnie nie wypada zacząć od nikogo innego niż od organizatora.
Loża Dżentelmenów
Mannochmore 10yo Port Cask LD “Preview”
N: niezła beka, malinki, czerwone owoce, kompocik, poza tym wychodzi z tego bourbon, taki ostrawy zarnisty i pieprzny niczym rye whisky może nawet
S: jest tego porto trochę w smaku. truskawki, poziomki, kompot, owoce leśne, poza tym znów ten pieprzny akcent rye whisky, opalone drewno, ziarno.
F: krótki, słodkawy.
W: jest to whisky która dopiero ma się ukazać, na 15 lecie Loży.
R: 4; A:4,5
Inchgower 13 Rambler Bazyliszek 57,4%
takie modern sherry w wydaniu którego nie lubimy. Pod spodem trochę fajnego burbonu. Dosyć generyczna whisky, trochę czerwonych owoców, jakiegoś opalonego drewienka, ale wszystko skąpane w morzu pikantnej pieprzności. Przeciętne, miałkie i nijakie to jest.
A: 3 ;R: 3
Teaninich 2010 Rambler Diabeł Boruta 13yo
tu sherry jest mniej w porównaniu z poprzednikiem, ale za to jest ono dobre, głebokie, klasyczne. Dobre, gładkie oloroso, trochę nut skórzanych, trochę i jaśniejszych owoców, jakaś mirabelka, morelka. Pod spodem też fajny burbonik i to taki łagodny, biszkoptowy, waniliowy. To się już pije z przyjemnością.
R: 4 ; A: 4
Dailuaine Rambler 2013 LD Ruby Port 54,7%
N: LBV porto, owoce leśne, jeżyny, trochę jakichś ciastek, batonów z suszonymi owocami; zapach fajny, ale krótki.
S: Przyjemny chociaż nie za skomplikowany; porto, malinki, kompoty, owoce czerwone, porto LBV
F: dobry, dłuższy, jest porto, jest coś wanilii.
W; Dobra rzecz i druga whisky z beczki po porto już na pierwszym stoisku 🙂
A: 5; R: 5
Diageo
Cardhu 12yo WIne Casks, OB, 40%
N: jest wińsko, jest taninka, wapienność, kredowość, poziomki, cukierki pudrowe. poza tym łagodność Cardhu.
S: poziomki, wanilika, kredowość, winna taninka, gładkość i ułożenie. Mimo łagodności wcale nie jest pozbawione smaku.
F: niestety żaden.
W: whisky do żłopania, taka typowa whisky południowoeuropejska. Jeśli ktoś lubi takie łagodniki których można wywalić przy posiedzeniu całą butelkę bez skrzywienia się to to jest dobry trop.
A: 3,5 R: 3
Przyszedł czas na walkę bliźniaków:
Johnnie Walker Blue Label, Ghost & Rare Pittyvaich, 43%
N: przyjemny, pełny, bourbonowy, wyrazisty i ziarnisty, tostowane drewno, opalony kokos.
S: pełny, bourbonowy, ziarno, młotkowany pieprz, zioła, nawet trochę ostre papryczki. poza tym stara szkoła, stare książki, stare meble, meblościanki, pergaminy.
F: długi, ziarnistość, stary papier.
W: oldschoolowa dobra whisky.
R: 5,5; A: 5,5
Johnnie Walker Blue Label, Ghost & Rare Port Dundas, 43%
N: żółte owoce, ananas, papaja, batony zbożowe, stare rumy.
S: stary grain, stary rum, trochę taka też generyczna stara whisky o smaku starej whisky. Owoce w zalewie, zboże, nieco morza, arbuz. Smaczna.
W: smaczna, ale gorsza od Pittyvaich.
R: 4,5; A: 5
John Walker & Sons 28yo Bicentenary Blend
delikatny i owocowy, w smaku bardzo intensywny i stary, acz wciąż żywy. Tropikalne owoce, cukier demerara, pełnia smaku, tłustość, oleistość. Stare parkiety, nieco pieprzu, oldschoolowe highlandowe whisky. Długi, owocowo-drewniany finisz. Bardzo dobra whisky przywodząca na myśl stare highlandy, ale w cenie butelki możemy mieć cały wypad do Jerez na długi weekend.
R: 6; A: 7
Singleton 25yo, 43%
N: bogactwo owoców egzotycznych, papaje, melony, mango, brzoskwinie, smoczy owoc, trochę nut słodowych i kwiatowych.
S: Soczyste, gładkie, owoce egzotyczne, stare książki, cygaretki, popiołowość.
F: Długi, pełny, tostowane drewno, suszone owoce.
W: Dobre, ale chyba jeszcze żaden Singleton nam niczego nie urwał.
R: 5; A: 5
Roe and Co, 13yo Port Cask finish, 58%
N: no młode to, ale dobra beka, fajnie daje wińskiem, nie wiem czy tak do końca to porto, czy jakieś zwykłe czerwone, dość mocno też opalona beka.
S: W smaku już bardziej porto niż w zapachu, landrynki, cukierki pudrowe, moszcz gronowy. Jest nawet pełna, słodowa, troche bourbonowa. W tle niestety młodość, trochę agresywność. z czasem bardziej przyprawy i to porto zmienia się w grzane wino chyba bardziej.
F: jest dość długi, przyprawowy, goździki, Grzaniec.
W: Taka trochę whisky o smaku grzanego wina.
A: 3,5; R: 3,5
Oban DE Montilla FIno Cask, 43%
N: jak utlenione fino, ale jeszcze nie amontillado, jest grzybek, zapach tabanco, a konkretnie, takie właśnie zwietrzałe wino rozlane na podłogę w knajpie, bodega; fajne; jest trochę agresywność amontillado, flor, orzeczy, sery
S: łagodny i gładki, ogólnie dość gładka whisky, ale ma ten lekko kontrujący agresywny motyw amontillado czy fino antiguo; sery, nafta, grzybek i drożdż.
F: Fino, flor, trochę bourbonu.
W: Na te pewnie ze 2,5 tysiąca whisky jakie spróbowałem ta jest pierwsza otwarcie przyznająca się do beczek z Montilli 😉
A: 4,5; R: 4,5
A tego też spróbowaliśmy, ale jako że za tydzień festiwal rumu we Wrocławiu to opis zostawimy sobie na to dedykowane wydarzenie.
Pozostałe
Glenglassaugh Portsoy
jest młodo, ale już całkiem ok. Delikatny torfik, nawet czuć to winko gdzieś na trzecim planie. Fajnie że jest wyższa moc. Bardzo pijalne, przyjemne, oczywiście w swoim segmencie podstawka+.
RA: 3,5
Glenglassaugh 12yo, 45% OB
N: woda z brzoskwiń, icea tea, mieszanka owoców z puchy, sałatka owocowa, miody, płatki śniadaniowe powlekane, wanilia, kokosanki, ziarno.
S: płatki miodowe albo jakieś kangoosy; jest trochę wszystkiego, jest ciut sherry, jest bourbon, dojrzałe jasne owoce.
F: słodki, niezbyt długi.
W: dobra whisky do żłopania. Kolejna zresztą.
A: 3,5; R:3,5
Jura 12 Sherry Cask
no smakuje jak whisky. Jest trochę tego sherry, trochę jakby bagienka, przejrzewających bananów. W sumie zupełnie przeciętnie.
RA: 3
Jura Tastival 2017
morska, fajna, gładka, lekko dymna, trochę taka metaliczno-żeliwna, ale ułożona. Jakaś nuta bimbrowo-grappowa, ale o dziwo układa się z całością. Taka też trochę ben nevisowa w odbiorze.
R: 4; A: 4,5
Glentauchers 2011 Amontillado Carn Mor
no nie ma tu sherry nic. Jest jasno, jest ostro i generycznie. Agresywnie, no słabo niestety.
RA: 2
Bimber Platinum Jubilee, 2022, 51,8%
N: palony i tostowany, ale w dziwny sposób, palone kable, ale nie torf, plastiki, jakaś chińska elektronika. poza tym intensywny bourbon, wanilina.
S: też taki trochę plastikowy, ale skońcentrowany, fajnie bourbonowy, kokosanki, kremy, cukier wanilinowy.
AR: 4
Bimber Foursquare Rum Cask
igliwie, świeżość, ale też dużo dobrego rumu i burbonu. W zasadzie to w pewnym momencie też daje taką nutą tequili.
RA: 4,5
Jeśli zaś o malternatywy chodzi to na stoisku MV Group były takie oto porto. Pyszne, mieszanka czerwonych owoców, akcentów skórzanych, drewnianych i bakalii a to wszystko skąpane w miłej słodyczy. W zasadzie były to najlepsze alkohole na festiwalu, wyłączając John Walker 28yo. Jest to pewien znak czasów jeśli chodzi o festiwale whisky – w Krakowie dwoma najlepszymi alkoholami były dwa rumy, w Piasecznie dwa miejsca na podium okupują dwa porto. No i w tych 25 stopniach wzmacniane wino dużo przyjemniej się piło niż mocną whisky. Naprawdę, kto nie spróbował ten kiep.
Jak już wspominałem, lubimy takie niewielkie, kameralne imprezy. Cieszymy się że pojawiają się kolejne inicjatywy w kolejnych regionach Polski. To już ten moment że nie jesteśmy w stanie odwiedzić wszystkiego i pojechać wszędzie. Sand City ma jednak ten swój miły, luźny klimat, bez napinania się, ganiania po stoiskach i prób ścigania się z czasem, tłumami innych degustujących i możliwościami własnej wątroby. W dodatku mimo niewielkich rozmiarów, portfolio wystawców jest na tyle bogate, że co roku znajdzie się te kilkanaście whisky wartych spróbowania. Za rok jeśli się uda też chętnie wpadniemy.