26.10.2024 w praskiej Kulturze Wysokiej odbyła się VII edycja Warsaw Spirits Competition, czyli dość dziwnej i eklektycznej hybrydy. Zapraszamy na Relację z Warsaw Spirits Competition 2024!

Warsaw Spirits Competition to niejako mały festiwal obudowany wokół konkursu alkoholi o tej samej samej nazwie. Impreza jest jednocześnie festiwalem ze stoiskami i galą rozdania nagród w owym konkursie. W sumie całkiem fajny pomysł żeby było coś też dla publiki, a nie tylko branża klepiąca się po plecach.

Sam festiwalo-konkurs powstał z inicjatywy Łukasza Gołębiewskiego, redaktora naczelnego Spirits.com i pisma Aqua Vitae i jak to u Łukasza zrzesza wszystkie możliwie kategorii alkoholi mocnych od wódek, przez nalewki warzywne, aż po rumy i whisky. Można się z takim szerokim horyzontem nie zgadzać, jednak jest to świetna okazja by jednak spróbować czegoś nowego i wyjść trochę ze strefy komfortu. Jest to też jedyna tego typu impreza zrzeszająca rodzimą scenę mocnych alkoholi rzemieślniczych i jedyna gdzie możemy spotkać chałupników którzy dopiero szykują się do skoku na rynek. Rozstrzał jest ogromny, bo mamy producentów dość masowych, duże sieci sklepów, mniejsze sieci sklepów, marki typowo mainstreamowe, mniejszych dystrybutorów, kraftowe destylarnie i totalną mikroskalę. Na tym festiwalu dosłownie obok siebie stoją zaczynające Millside distillery i producent całkiem masowej wódki, bardzo dobre whisky na 6-7/10 i gorzały śledziowe, warzywne czy jakieś tam imbirowe. Żeby jednak nie było, że czegoś ujmuję tym drugim. Na festiwal przyszedłem właśnie spróbować starzonych wódek i okowit, ciekawych brandy i rodzimych rumów. Nim jednak o tym…

Sam festiwal odbywał się na Pradze Północ w zabudowaniach dawnej stalowni, a konkretnie w przestrzeni eventowej Kultura Wysoka. Czuć tu prawdziwie praski klimat daleki od „zrewilalizowanych” koneserów i soho. To po prostu stare ceglane szeregowe zabudowania. Duża, przestronna, podłużna, industrialna, surowa sala. I wystarczy żeby był klimat. My w końcu też jesteśmy prażaninami (no, co prawda z tej drugiej Pragi). Nie jest to oczywiście wielka przestrzeń i wielki festiwal ale jak na te 30+ stoisk i scenę to zupełnie wystarczy żeby całkiem wygodnie się pomieścić. Co i rusz zresztą na tej scenie i przy ściance się coś działo, błyskały flesze i były wręczane medale. O, wadzę owych nie będziemy się rozpisywać, bo nigdy nie przywiązywaliśmy wagi do żadnych nagród. Trzeba przekonać się samemu i ruszyć w nieznane między stoiska z wódkami, okowitami i innymi takimi, jednak z zastrzeżeniem, że priorytetem są jednak rzeczy liźnięte drewnem.

No to ruszamy!

Nie będę opisywał poszczególnych stoisk. Z początku myślałem , że moje zainteresowania skupią się na Millside, M&P i Spirit Depot. Jednak okazało się, że nie tylko, bo jednak sporo stoisk niewhiskowych obfitowało w całkiem ciekawe perełki. Były więc starzone wódki, okowity, Brandy jak z Jerez nie z Jerez, donośląskie rumy i insze dziwności.

 

Warehouse 1 Overproof WP/CJN – To żaden polski producent, tylko Idziemy na Whisky i Krzych Piaseczny. Niby nieleżakowany biały rum, ale Jamajka i w dodatku z soku. No dziwność, jak pomidorówkowy agricole, ale jednak taki bardziej przysadzisty, oleisty, słodkawy. Ciekawe.

Paprocky Single Malt – Gładkie, jabłuszka, owocki, trochę nudna, ale nic złego tu się nie dzieje.

Paprocky Single Barrel – Całkiem dobre, słód, wanilia, jabłka, gruszki, batony zbożowe, lekka kredowość. Pod koniec trochę zadziorka i białe pieprze. No jest to 3/10 i byłaby to pierwsza polska pijalna whisky, gdyby nie to, że podobno to jest jednak destylat z Loch Lomond leżakowany u nas.

Wise Grus Grape Brandy – brandy leżakowana w beczkach z dębu slawońskiego. Młoda gronowa brandy, ale drewienko to tu jest, korzenność, pieprze, przyprawy i opalona decha. niezłe

Port Puck Rum Ciemny – No proszę, destylarnia z Pucka, no to i trzeba rum zrobić. Na razie co prawda leżakowany na płatkach dębowych, ale jest i nawet ma smak rumu. Sam alkohol po prostu gładki i czyst, liźnięty trochę amerykańskim dębem.

Wrocławski rum ciemny 58% – Wrocław też jak wiadomo ma bogate tradycje żeglarskie ( żegluga rzeczna co prawda, ale jest). Mamy tu prawdziwy ciemny z melasy, z beczki i to jeszcze w przyzwoitym CS (albo po rumowemu Gunpowder proof). Karmele, kajmaki, bourbon, melasa. Pod koniec trochę gryzie w język, bo to jeszcze młode i w wysokiej mocy, ale wstydu nie ma. Wypijemy na degustacji rumowej wraz z pełnoprawnymi rodowitymi rumami i też wstydu nie będzie.

Wrocławski Rum Bursztynowy – Rum dodatkowo leżakowany z łupinami orzecha włoskiego. Wygładził się trochę bardziej, nabrał oleistości, ale i niestety typowej dla orzecha włoskiego goryczy. Ciekawostka raczej.

Samai Kampot Pepper Rum – Spirit Depot słynie z różnych bardzo niszowych dziwaków, które bóg wie gdzie wynajdują. Tutaj mamy rum z Kambodży z pieprzem. No po prostu słodki, delikatny hiszpański trzyletni rumek kolumnowy z kolorowym pieprzem. Dodatek pieprzu wyważony. Bardzo żłopalne. Na normalnym festiwalu pewnie bym na to nie spojrzał, a tak przyjemne zaskoczenie. Jak będę podczas ferii w Kambodży to koniecznie muszę się napić.

Samai Gold Rum – Przyjemny ciemny rumek. podobno kombinacja beczek francuskich, amerykańskich, po bourbonie i sherry. Ja tutaj czuje tylko American i bourbon. Po prostu słodki rumek z nutą cięższych miodów i melas.

Wódka starzona Klaudiusz Szurgot 45%- W zapachu śliweczka wędzona i europejski dąb.  zapach zwarty i gruby ale nic poza tym. W smaku za to przyjemnie oleiste, przyprawy, opalona decha, śliwka wędzona, wanilka. No dobre. jak na starzoną wódę to świetne. Gładke, przyjemne, no zawstydziłoby niejedną whisky.

Ranczo Olsena Whiskye 4yo – No z amerykańską whiskey nie ma nic wspólnego, ale z europejską whisky już bardziej. zupełnie pijalne, jest wpływ drewna, nie grzeje rury.

Brioni Collection – Chorwacka brandy gdzieś z Istry, podobno stara, podobno z beczek po sherry. No i faktycznie smakuje jak brandy de Jerez. Nic dodać nic ująć. I to smakuje na tyle dobrze, że bierzemy sampla do naszego dorocznego przeglądu brandy de jerez jako występ gościnny.

Kythrea Ex Cognac, 46% – Whisky z Cypru. Fajne, jest koniaczek, taki młody i ale jednak już dość gładki. lubię tę nutę koniakową, a rzadko zdarzają się beczki po koniaku (chyba tylko w piwie). Pod koniec trochę grzeje.

12 ziół – Lwowska nalewka w uczciwych 50%. bardzo smaczna i gładka. dobra kompozycja, nie smakuje jak syrop na kaszel. Przyjemnie się to pije.

Christian Drouin Experimental 19yo – Lubię te eksperymentalne Calvadosy od Drouina, bo nie smakują jak Calvados. Ten smakuje jak Springbank, czyli najlepiej jak calvados może smakować. Nawet lepszy niż ten z beczek po Hampdenie.

Paul John Christmas Edition 2024 – Po prostu dobra, gładka klasyczna whisky. słodka, delikatna, gładka, ale jednocześnie pełna. Synonim dobrego żłopaka.

St Kilian Twelve 50,8% – w ciemno powiedziałby że dobry bourbon, tymczasem to beczki po moscatel de setubal, rumie z Jamajki (ale pewnie nie estrowym) i świeże z dębu amerykańskiego. No Po prostu smaczna whisky. nawet bym powiedział że wydaje się starsza niż te 4 lata. Dobre, po prostu.

Na koniec żeby nie popadać w przesadne zachwyty trzeba było odwiedzić Millside/Best Whisky Market i porównać do naprawdę dobrej whisky.

Glenrothes 1985, TWA – Klsyczny stary bourbon, pełny, sianowy, słodowy, waniliowy. Po prostu 6/10

Glen Keith 1994, TWA – Pełny, grupy, bourbon, słodowy, miodowy, karmelowy, słomy, stare drewno, ciężkie miody. Jak jakieś jebitne Kovale albo mocno ziemiste rye whiskey. stare drewno, parkiety, cygaretki waniliowe. Grubość i skoncentrowanie są po prostu powalające. jak jakiś first fill, mimo że na tyle lat nie powinno się zalewać do first fill. Świetne, pełne i skomplikowanie. 7/10

 

Bardzo miły to festiwal i aż żałuję, że wpadłem na zaledwie trzy godziny, bo rzeczy do wypicia było całkiem sporo. Fakt, w większości to ciekawostki i rzadko, które mogłyby stanąć obok poważnych whisky czy rumu, ale właśnie o to chodzi w tym festiwalu. Tylko tutaj możemy z neoficką ciekawością odkrywać różne dziwne trunki, zamiast beznamiętne spijać kolejne szkockie młode whisky, z beczek po bourbonie, z destylarni z trzeciego szeregu. Tylko tutaj można się napić starzonych wódek, polskiego rumu, domowych wyrobów, bekonowej wódki, gruzińskich brandy czy czego tam jeszcze. Pewnie też kilka ciekawych rzeczy jeszcze przeoczyłem. Patrząc po medalach to chciałoby się żeby pojawiło się więcej brandy, jakiekolwiek tequile, ale to też pewnie jest specyfika tego festiwalu, że w tym roku są ci, a za rok inni mają stoiska. Mogę sobie tylko pluć w brodę, że w zeszłym roku był Aleksander a mnie nie było. Jeśli zaś chodzi o samo „competition” to dalej jesteśmy zdania, że wszelkie konkursy, czy to IWSC czy to SFWSC czy WSC mają dla nas małe znaczenie, choć tutaj faktycznie rzeczy które wypiłem miały dość wysokie noty. Kilka nawet mocno się wbiło w pamięć, KS starzona wódka (Panie Klaudiuszu, można sampla, bo zapomniałem?), Wrocławski Rum, Brandy Brioni.

Podsumowując podsumowanie to chyba trzeba już na stałe dopisać Warsaw Spirits Competition do kalendarza festiwalowego i miejmy nadzieję że za rok będzie jeszcze lepiej!

Radosław Janowski

One thought on “Warsaw Spirits Competition – Relacja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.