18 Maja 2024 obchodziliśmy kolejny Whisky Day w Krakowie. Znów były forty, dudziarz, klimat i pogoda. Zapraszamy na relację z Whisky Day Cracow 2024!
„Na południu już skwar, miękki puch z nieba zdarł, kruchy pejzaż na piasek wypalił”
Już chyba stało się tradycją, że na Whisky Day Cracow jedziemy zaraz po wypadzie na Feria de Jerez. Nie jest to łatwe i niecały tydzień na dojście do siebie to trochę mało, ale jednak są rzeczy ważne i ważniejsze. Mimo ogólnego zmęczenia, wysuszonego gardła i nosa od pyłu Ferii i w dalszym ciągu huczącej muzyki w głowie w Krakowie być trzeba.
„Tu się nic nowego nie zdarzy, tu cię nic nowego nie spotka”
„Tu cichosza, tam cicho i w ogóle nic ni ma”
No właśnie. Jak co roku w Krakowie to samo. Znów mamy te samą formułę, znów te same Forty Kleparz, znów ci sami wystawcy, znów whisky, znów dobra pogoda, znów żarty o maczetach i smogu, znów przewałkowani Turnau, Grechuta i Sikorowski, znów fotka ze smokiem, znów maczanka Krakowska, znów tuman wejdzie z odpalonym cygarem do środka. Nic się nie dzieje. Ale…
„Złote nuty spadają na rynek I dokoła muzyki jest w bród” „U nas chodzi się z księżycem w butonierce, U nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze”
No jednak coś tutaj jest, że co roku wracamy i przeważnie zostajemy jeszcze na kilka dni. Za każdym razem odkrywamy tu rzeczy nowe. Za każdym razem jest co robić, co zjeść i za każdym razem jest jednak coś nowego na Whisky Day Cracow. Klimatyczne kleparskie forty jeszcze mają niejednego asa w rękawie i jest w nich jeszcze dużo potencjału.
O klimacie i założeniach Whisky Day Cracow już się rozpisywaliśmy w zeszłych latach i jeżeli chodzi o generalny kierunek to tutaj się nic nie zmieniło:
W tym roku festiwal się rozrósł odrobinę i dostaliśmy dostęp do nowej lokacji. Na wewnętrznym dziedzińcu fortu została utworzona strefa cocktailowa w której można było komfortowo przycupnąć, przygrywał DJ, ale przede wszystkim było 8 różnorodnych stoisk koktajlowych. Było całkiem przekrowojo, blendy, rumy, single malty, whiskey, ale nam w szczególności przypadło stoisko z whiskey amerykańską. Bardzo przyjemne miejsce, a DJ pozwalał trochę odpocząć uszom od dudziarza.
Reszta festiwalu w zasadzie bez zmian. Pojawiły się nowe stoiska, przede wszystkim Tudor House z Rafałem Bussem na czele. Tudor już od jakiegoś czasu wychodzi w Polskę i pojawiają się już też na innych imprezach niż swoje i dobrze, bo jednak portfolio to oni mają. Był też jakiś robot mieszający whisky. Nie wiem czy to ten sam co robi hot-dogi w żabce i nawet nie pokusiliśmy się żeby to sprawdzić.
Dla nas też istotnym faktem (dla was pewnie mniej 😉 było dołączenie do grona oficjalnych partnerów festiwalu. Bardzo dziękujemy organizatorom!
Tak się jakoś złożyło, że był to nasz pierwszy festiwal w tym roku, więc z tym większą chęcią ruszyliśmy na stoiska dobrze nam znane żeby nadrobić wszystkie nowości z tego sezonu i porozmawiać z dawno niewidzianymi ludźmi. No to ruszamy!
Diageo
Jakoś w Krakowie po prostu wypada zacząć od Diageo. Bartek, Filip i reszta ekipy jak zwykle przygotowali stoisko uginające się od butelek. Nie brakło też przyzwoitych rzeczy w cenie biletu. Nas najbardziej zachęciła nowa odsłona Taliskera 18
Talisker 18yo – zupełnie kompetentna whisky. Sporo dobrego burbona, trochę fajnie osiadłego torfu, trochę zbyt paleniskowy, ale i tak jesteśmy miło zaskoczeni. AR: 4,5/10
Talisker 25yo – Tutaj jest podobnie, ale jednak czuć ciut więcej tej starości i elegancji. Znamy, cenimy, spróbowaliśmy tylko dla porównania z 18yo AR: 5/10
Bruichladdich
Sam nie wiem czy największą atrakcją stoiska były nowe Laddie 18yo i 30yo czy może powrót bluz. Ja od dłuższego czasu miałem ochotę na czarną #WEAREISLAY i w końcu ją kupiłem. Nowe whisky też niczego sobie były, a i jeszcze bardzo gustowne sampelki Octomore. Krótko mówiąc ekipa Matu Zabiegaja dopięła wszystko jak należy
Bruichladdich 18yo – kolejna solidna osiemnastka. Dobry burbonowiec w uczciwej mocy. Trochę morskich motywów, czuć te aktywne beczki. Sianko, wrzosy, jod, saliny, mięta. A: 4,5/10 R: 5/10
Bruichladdich 30yo – sporo czerwonych owoców, dobrego kręcącego w nosie burbona. Nuta skórzana i morskiego powietrza. Rodzynki, motywy zielone gdzieś w tle, miody, sucha ziemia. Tak jak w Balvenie 25, brakuje tu trochę mocy, wtedy byłoby naprawdę świetnie. AR: 5/10
M&P
Niestety nie było nas na Whisky & Friends (Nic nie przebiję Feria de Jerez), więc na stoisku M&P spędziliśmy sporo więcej czasu niż przeważnie w Krakowie, ale też i było tego trochę. Mariusz Masiak wytoczył całkiem ciężkie działa. Były gorące nowinki, stare MMD, nowy w ofercie Douglas Laing, nowe i stare Glenallachie… i całkiem starutki rum od Cadena.
MMD Malts of Islay 34yo – stary rozłożony torf, łagodne cygara, skórzane fotele, stare książki. Już jest bardzo delikatnie, ulotnie, trochę nawet brakuje tu ciężaru. Jakieś owocki, suszone owoce, popioły, cygara. Whisky łagodna i złożona, ale już cienka i gasnąca. AR: 5,5/10
Springbank Local Barley 13yo – jakiś bimberek, gruz, farba emulsyjna, zielone jabłuszko. Dość pieprzne, choć pełne, jakiś ślad czekolady, młody burbon. Są pewne fajne nuty ale mocno bimbrowo-pikantnie. A: 3,5/10
Glenallachie 2013 M&P PX cask– dobre. Za mocne, ale dobre. Dużo sherry jest. Przegniłe liście, rodzynki, cynamon, gorzka czekolada na finiszu. Niestety strasznie pali rurę, dopiero z wodą jakby lepiej. AR: 4/10
Kilchoman 2013 M&P – Suchość, siano, orzeszki, suchy torf, słoma. Smak fajny, pełny, burbonowy, trochę już nawet stary. Mimo 13 lat jednak wciąż drapieżne i ta suchość aż trochę dusi. AR: 4,5/10
Kilchoman Batch Strength – taka bajaderka z różnych beczek. Trochę refill sherry, trochę burbonku, trochę winka. Lukrecja, arcydzięgiel, moscatel, nieco ziemi, orzeszkowe motywy, mineralne. Fajne, młode, agresywne. A: 4/10; R: 4,5/10
Ledaig MMD 25yo– jakiś moscatel, ruby porto, kminek, sauerkrauty, motywy różane. Z torfowych rzeczy to takie podsuszałe łajno i trochę perfum. W smaku podobne nuty, tostowe, sianko, podlane wineczkiem, rozkładające się liście, kominki. No taka jesienna whisky. A: 5,5/10 R: 6/10
Cadenheads Green Label 1975 Demerara Rum – stary grain, vino de Naranja, brzoskwinie z puchy, jakieś bagienko, pałka wodna, do tego nuty plastikowe, stary sprzęt grający, stare kredensy, przeparzona herbata, balsamico, nawet nuty pomidorowe. Na dłuższą metę język kołkiem staje od tej taniny. Super! AR: 7/10
Millside/Best Whisky Market
Zanim popłynie whisky z Millside jeszcze trochę czasu minie, ale póki co Daniel ma dla nas nową selekcję z The Whisky Agency i swój nowy bottling Less is More:
Rum Cuba 1963 TWA 60yo 48,5% – intensywny, czekoladowo-skórzany, stara klepa z bodegi, czerwone owoce, tytoń, popiół. AR: 7,5/10
Teaninich 13 Less is More – świeżo wypieczona szarlotka, pestki, rodzynki, skórki, kruszona z ciasta. Intensywna z dość długim finiszem. A: 4/10 R: 3,5/10
Ben Nevis TWA 1996 43,3% – plastikowy model ale taki sklejony poprzedniego dnia, gdzie ten klej już trochę wysechł. Plastik, kompost, kosz przejrzewających owoców, jałowiec, jałowcowana kiełbasa, kolendra, nawet trochę kumin. Wszystko na bardzo niskiej intensywności. AR: 4,5/10
Ireland 2002 TWA 49,2% – taki trochę Bushmills w CS. Pestki, sezamki, zbożowe batoniki, miód, wanilia. Pełny, okrągły profil. Bez pytań, ale i bez fajerwerków. Irlandzka whisky o smaku irlandzkiej whisky. A: 5/10
Ardbeg 2009 TWA 50,7% – fajny, taki bezpośredni, soczysty. Zesty, cytrusy, czysty torf, mocny, ale bez krzywych nut. A: 5/10 R: 5,5/10
Tudor House
Tudor wjechał do Krakowa z całkiem solidnie zastawionym stołem, pełnym dobrych rzeczy ze swojego portfolio, w tym wielu właśnych bottlingów, ale nas, a zwłaszcza mnie ostatnio najbardziej interesuje Bimber
Bimber PL Exclusive Fino „Chopin” – nawet wyczuwalny jakiś taki bodegowy smrodek. Jabłka, trochę aldehydu, nut tequilowych. A: 3,5/10 R: 4,5/10
Bimber PL Exclusive Oloroso „Curie-Skłodowska”– alfonso, gorzka czekolada, kakao, dobre, łagodne i lekko dymne. Dobra beczka, choć jeszcze ewidentnie młode. A: 4/10 R: 3,5/10
Al Capone
Chłopaki nie zwalniają tempa i cały czas szukają fajnych i ciekawych rzeczy do zabutelkowania. Po Benriach, Glenglassaugh, rumach czas na kierunek mniej oczywisty
Two Stacks 56% Red Ice Wine Finish – babciowa szafa, tureckie perfumy, skórki i dżem pomarańczowy, nieco duszące, harde, w smaku ciasto pączkowe, herbatka różana, kreda. Przegięte w smaku. Nawet nie wiem jak to ocenić, coś między 3 a 5
Bimber PL Exclusive PX „Kopernik”– klasyczne, słodkie, dżemowe, lukrecja, arcydzięgiel, żelki colowe. Proste, smaczne, nic mniej, nic więcej AR: 4/10
Al Capone Westland Single Cask 6162 – nawet ładnie pachnie. Amerykańska whisky na europejskim moscatelu. Szczypie w język na modłę rye whiskey. Dużo mocy, to trochę w ten deseń jak amerykanie myślą że powinna smakować szkocka whisky.
Glenfiddich/Balvenie
Kuba Magnuszewski po raz kolejny, mimo że w Glenfiddichu nie było ostatnio głośnych premier, potrafi wyczarować kilka ciekawostek.
Balvenie 25yo – stary łagodniczek. Jest i sherry, jest i burbon, jakieś nuty zleżałe, ale też i świeże. Mirabelki, ogórki, ozon, burbon, sporo drewna, trochę sherry. Taka whisky dla koneserów do koneserowania się. AR: 5/10
Glenfiddich 8yo Pure Malt 1970s na włoski rynek – przyjemnie soczysta, akcenty starej butelki są wyraźnie wyczuwalne. Czuć sporo zboża, nutę alkoholu, pieprznej hardości. Czuć że ta whisky kiedyś była jednak inna – bardziej szorstka, pełna. AR: 4/10
Glenfiddich 17yo First Fill Sherry 64,2% – Daj nam Panie Boże więcej takich sherrowych whisky dostępnych na rynku. Porządne i głębokie sherry, nie żadne modern. Po prostu. AR: 6/10
Pojedyncze whisky
Na koniec jeszcze kilka whisky pojedynczych z różnych stoisk zasługujących na uznanie i wzmiankę
Bushmills 14 Madeira – taki klasyczny bushmillsowy profil, z jakąś nutką marmolady pomarańczowej. Moscatel, zibibbo, kwiat pomarańczy. Taka posłodzona Bushmills 10 z finiszem. AR: 3,5/10
Nomad 10yo – Dosłownie kilka dni wcześniej byliśmy w Tio Pepe, więc nie mogliśmy sobie odmówić. dobre sherry z Gonzalez Byass, dużo wpływu zarówno px i oloroso, ale whisky dość generyczna. Taka, skrojona pod Hiszpanię – dużo beczki, mało ciężaru. AR: 3,5/10
Ronin 8yo Amontillado Teaninich 59,8% – zdecydowanie amontillado, którego smak jeszcze wzmaga ta młoda, harda whisky. Mocna ale i pełna smaku, tytonie, zielone jabłko, jakaś biologiczność. Jak na tak młodą whisky, bardzo dobra rzecz. Bardzo lubimy beczkę po amontillado gdzie to wino jest wyraźnie zarysowane ze swoimi wszystkimi przymiotami. AR: 5/10
Bunnahabhain Feis Ile 2024 48,9% – sporo czerwonych owoców, nieco benzynki, nuty ziemiste i orzechowe. Przyjemna, kremowa faktura, dosłownie niuans pieprzu, gotowane jabłka, drewno A: 5/10 R: 4,5/10
I kolejny Kraków za nami. Whisky Day Cracow już nawet nie tyle wpisał się w kalendarz, co stał się wręcz tradycją. Sam festiwal mimo, że nie największy, to jednak śmiało można o nim powiedzieć, że jest to impreza nr 2 nad Wisłą. Jest jakaś powolna ewolucja, jest dalszy potencjał, ale nie to jest najważniejsze. No bo w końcu w Whisky Day Cracow, bardziej chyba jednak chodzi o ten Kraków niż o whisky. Tu sam spacer po Plantach czy Kazimierzu jest przyjemnością. Samo chodzenie po knajpkach, czy to nowych, czy tych starych kilkanaście lat nieodwiedzanych sprawia przyjemność. W każdym kolejnym roku jest co robić i jest co obejrzeć w Krakowie. Miasto jest nawet nie tyle dodatkiem do festiwalu, co jego częścią. Dlatego też, mimo, że dopiero co wróciłem, to już nie mogę się doczekać kolejnego WDC.
Do zobaczenia w Krakowie za rok!