W dniach 6-8 maja 2022 w Fabryce Norblina odbyła się 6 edycja festiwalu Whisky & Friends organizowanego przez M&P Alkohole i Wina Świata. Zapraszamy na relację!

 

Powrót do normalności po pandemii jest w pełnym rozkwicie. Porzuciliśmy maseczki, wróciły imprezy masowe i nie ma już nawet tych papierowych ograniczeń. Covid przeszedł już w zasadzie na śmietnik historii. Z niebytu wraca też ostatni z Festiwali – organizowany przez M&P Whisky & Friends. Dwa tygodnie przed festiwalem wróciłem z Jerez de la Frontera, z którym w 2019 też wydawało mi się, że rozstaje się jedynie na rok.  Po straconych dwóch latach cały czas łapię się na tym, że zarówno w przypadku festiwali jak i Jerez mówię „w zeszłym roku”. Jednak mimo dwóch pustych lat zdaje się, że świat whisky gna – pod względem cen i coraz to nowych edycji zagranicznych i krajowych uleciała nam raczej dekada. Niemniej W&F jest znów z nami, są znów goście spoza portfolio M&P, są znów malternatywy, jest znów cennik.

Po samym W&F AD 2022 też daje się odczuć ostateczne zakończenie kwestii pandemicznej. Festiwale w roku 2021 charakteryzowały się pewną taką dozą nieśmiałości, zachowawczością, a nawet brakami i pustkami. No to teraz było raczej w drugą stronę. Mamy zupełnie nowe, jeszcze pachnące farbą miejsce i sam festiwal napuchł aż do trzech dni. Liczba wystawców też chyba była dla W&F największa do te pory.

Lokalizacja

Poprzednim razem spotkaliśmy  się po raz pierwszy i ostatni w Hotelu Marriot Renaissance na lotnisku Okęcie. Największym mankamentem tamtej przestrzeni był brak przestrzeni. Było ładnie, ale ciasno. Tym razem wydaje się, że festiwal (miejmy nadzieję) na dobre zakotwiczył w Fabryce Norblina. Świeżo ukończony Norblin zdaje się być tym czego brakowało M&P. Tudor ma Konesera, więc nawet naturalnym ruchem było klepnięcie drugiego takiego zrewitalizowanego obiektu gdy tylko został ukończony. Norblin jest dużo mniejszy, dużo bardziej kameralny od Konesera, ale nie można mu odmówić uroku. Zdecydowaną jego przewagą na Koneserem jest Food Town, czyli przestrzeń gastronomiczna składająca się z wielu różnych knajpek. Od food town też zacząłem moją przygodę z W&F2022, bo solidny podkład to podstawa. Nie będę przedłużał, bo gdy jak wciągałem cheesesteaki, dimsumy i pad thaie to Aleksander nie próżnował i piętro niżej inkasował kolejne dramy.

Sama przestrzeń festiwalowa mieściła na poziomie -1 części handlowej. W zasadzie jest to jeszcze niezagospodarowana i surowa powierzchnia, która jeszcze niedawno robiła za dodatkowy parking. Miejsca było bardzo dużo. Spokojnie zmieściły się wszystkie stoiska, stoliki, jakaś strefa relaksu. Frekwencja była, ale tłoczno nie było. Rozmieszczenie wszystkiego też było ok i też nie można było na nic narzekać. Wszystko było logiczne, a alejki dostatecznie szerokie. Niestety były też minusy. Piwnica ma to do siebie, że wygląda jak piwnica I to niestety nie stara ceglana piwnica. Surowe białe pustaki i brak okien niestety trochę psuły nastrój. Pod koniec festiwalu także wentylacja zaczęła niedomagać, choć do sauny to jeszcze daleko było. Można się jednak spodziewać, że jest to raczej miejsce improwizowane i tylko tymczasowe. Po prostu ta przestrzeń nie ma jeszcze najemcy ani przeznaczenia. Czy na -1 w Norblinie będzie stała przestrzeń konferencyjno-wystawowa czy raczej będzie tu supermarket to czas pokaże.

Whisky i wszystko inne

W tym roku widać było wyraźny rozrost festiwalu. Dostaliśmy w sumie aż 53 stoiska. W większości były to dalej stoiska z portfolio M&P, choć i nie brakowało koncernów oraz mniejszych niezależnych wystawców.  Tradycyjnie mieliśmy Brown Forman, Diageo, MV Poland, Auchentoshan. W tym roku dołączyli CEDC, Pernod Picard, Bruichladdich, Wolf & Oak, Dictador. Wśród dostawców M&P też można było znaleźć kilka nowości. Najbardziej promowaną i z którą wiązane są chyba największe nadzieje była izraelska whisky Milk&Honey. Poza tym do M&P dołączyły znana Cutty Sark i rum Saint James. Nas osobiście cieszy rozszerzenie oferty sherry od Real Tesoro o wyższą półkę. Cieszy też powrót stoiska Whisky & Cognac club, w ramach którego zostały wyciągnięte stare, zakurzone butle, które w ofercie były kiedyś i bardzo kiedyś.

Whisky & Cognac Club

Na stoisku baru z Wesołej aż roiło się od starych fajnych butelek wyciągniętych z piwnicy, ale też pojawiły się rzeczy całkiem nowe, które zdążyły się na pniu wyprzedać i to już była ostatnia szansa na spróbowanie. Był oczywiście nowy Local Barley, Kilkerrany, Kilchomany (w tym i Feis Ile sie znalazło), zapomniane Bladnochy, ale i na przykład nowy cask dla M&P po raz pierwszy zabutelkowany spoza portfolio M&P – Glenlivet.

Bladnoch 20yo – stara szkoła maślanych łagodników. Shortbreads, herbatniki, cukier puder, miód. Nie dzieje się dużo, ot, przyjemna łagodna whisky. 4/10
Glenlivet M&P – burbonowa, gładka. Miód, marshmallowy, ciastko owsiane, jabłka. Ułożona whisky z finiszem z drugim dnem. Bardzo dobrze się to pije. 5/10
Kilkerran 8yo CS Sherry 58,1% – no takie trochę chropowate, młode, w sumie niespecjalne. Jest mocny akcent sherry, ale całość za ostra i przez to mało przyjemna. 3,5/10
Springbank 10yo Local Barley bot. 2021 – w końcu znaleźliśmy whisky! Jest dobra głębia, miodki, ciastka, pierwiastek morskości. Na finiszu ciemne owoce, więcej morskości, nieco cytrusów, owocowej kwaśności. Nie przyłączając się do obecnego chorego boomu na tę destylarnię, musimy stwierdzić że to najlepszy z nowych local barleyów, wyłączając otwierającą serię edycję 16 letnią. 6/10
Springbank 8yo sample bottle, 59,1% bourbon cask – W zapachu takie nieszczególnie po Local Barley. Sianko, Jabłka, ciastka owsiane, ziarno, nutka aldehydu octowego. W smaku bardzo gładkie, słodkie, cream soda, shortbready, babka cytrynowa, wata cukrowa. 5/10
Tobermory 17yo Sherry Cask – nie pachnie mocno sherry, raczej taka stara i zgrzybiała beka, jakieś tokaje, botrytyzowane winogrona, stare i zwietrzałe oloroso. W smaku słodkie, siarkowate refill sherry, harde Ben Nevisy, bajgle z makiem. 4,5/10
Tobermory 19yo Marsala Cask – zapach nawet niezły, słodki, duszone owoce, trochę kwaśny i trochę cierpki. W smaku dużo lepiej, likierowy, słodki, rogaliki z dżemorem, powidła, trochę siareczki. 5/10
Kilchoman Mezcal cask– mocny torf, jakieś nieco zielone motywy, mocno tostowe, przypalone chodaki, łupiny kokosowe, przypalone skóry ananasa, drewno sandałowe, trochę jakichś nut bimbrowych. W sumie takie nieokrzesane nuty pasują do tej młodej whisky i ma to jakiś tam urok. 4/10
Kilchoman 2011 Feis Ile – mocno benzyniaste, ziemiste, jebitne, mentolowe. W sumie tyle. Fajne na drama, ale nie wiem czy bym chciał butelkę. 4/10

 

Diageo

Diageo ostatnimi czasy po festiwalach woziło edycje starsze (co wcale nie znaczy że słabe, o nie!). Tym razem jednak zawitały pod strzechy nowe DSRy z 2021. Był także słynny, najstarszy Singleton, cały zestaw Flory i Fauny, ale też i pełno klasyki z lat poprzednich (m.in wspaniała Daliuane 34yo).

Singleton of Glen Ord 39yo – feeria miodów, akcent jakby starego szkła i kamieni z potoku (co dziwne bo to nie było dawno butelkowane). Budyń z poziomkami, ananas, brzoskwinia, mieszanka cytrusów. Akcent przypieczonego cukru, trochę owoców leśnych. Dzieje się, najlepszy singleton. 7/10
Singleton of Dufftown 17yo – kwiecie, prażone jabłko, pigwa, pasteis de nata, jabłka z cynamonem. Fajnie soczysta whisky z brzoskwiniami, nektarynami, mosto gronowym, cream soda. Nie jest to styl żadnego z nas, ale obiektywnie whisky zupełnie dobra, doceniamy. 5/10
Singleton of Glendullan 19yo – tu bardziej gruszki, owoce leśne, jeżynka, malina, lody smietankowe, lemon curd, rodzyny, pieprzność. Mimo wszystko jest tu mniejsza głębia i jest ostrzej. No gorzej niż w 17, 4,5/10
Cardhu 14yo DSR 55,5% – Gładzinka. To wino dodaje coś na końcu na granicy sugestii, pestki, skórki, trochę pieprzu, moszcz gronowy. W smaku dobre, treściwy i słodki niezmacniany Muscat, te lżejsze tokaje, czerwone jabłka. 5/10.
Royal Lochnagar 16yo DSR – pojawia się dobra głębia zapachu i smaku, dojrzałość znaczna jak na wiek. Trochę taki klasyczny, głęboki, miodowy burbonowiec, gruby i tłuściutki i o dobrym, słonawo-metalicznym finiszu. A:6, R:5,5
Oban 12yo DSR – tu już wyczuwalnie młoda whisky z akcentem jodu, miodu, bananów, pomarańczy, cukierków pudrowych, grand marniera. Skórki, burbon, naleśniki A: 4,5, R:5,5
Mortlach 13yo DSR – placki z jabcem, bita śmietana, racuchy, gotowane jabłka, jakiś niuans wanilii. Żłopalna whisky, bez wielkiej filozofii. 4,5/10
Auchroisk 10yo Flora & Fauna – młoda, wykastrowana, ale całkiem treściwa. Dobry erzac podstawki by był, ale pewnie tyle co podstawka nie kosztuje. 4/10

Loch Lomond/Glen Scotia

Na stoisku Loch Lomond i Glen Scotia dużo nowości w tym roku. Szczególnie zwracały uwagę caski z serii M&P Cask Collection. W końcu też ten raz na kilka lat się trafia naprawdę dobry Loch Lomond. Niestety równowaga w przyrodzie musi być, bo do tej pory lubiana festiwalowa Glen Scotia nie spełniła oczekiwań. Miłym dodatkiem na stoisku była zabawa w minigolfa. Jakże to miła odmiana w porównaniu do przaśnego walenia w boksera czy innych wątpliwych atrakcji.

Loch Lomond Jurancon – wanilia, nektar miodowy, niewzmacniany moscatel, słodziaszek. Owoce suszone, miseczka bakalii, ale taka obficie posypana pieprzem, bo trochę grzeje rurę. 3,5/10
Loch Lomond 2011, 1st fill Bordeaux 57,4% – całkiem fajne winko, ale takie dość stonowane, nie wali tak prosto w ryj. są jakieś takie czerwone nutki. W smaku już mocny harpagan, czuć to Bordeaux bardzo.  3,5/10
Loch Lomond Port 16yo – wytrawne wina czerwone, cukierki pudrowe, leśne owoce, fajny akcent hardego czerwonego wina (ruby?). Mocno kredowe, osadowe, garście czerwonych owoców. Odpowiednio dobrana moc, jest w punkt z tą charakterną beczką. Kurde, dobre to je. 5/10
Loch Lomond 1999 22yo – kurzawe. Schowek na miotły. Trochę już takie przeużyte, gorzkie beczki. Whisky o smaku whisky. Niby czuć trochę wiek, ale nic ponadto się tu nie dzieje. Z drugiej strony, nic przesadnie złego też nie. Uczciwe 4/10
Loch Lomond 30yo – tak jak w przypadku wersji 22 mieliśmy whisky o smaku whisky, tak tu mamy starą whisky o smaku starej whisky. Dlatego punkt wyżej.  A: 5/10, R: 4,5/10
Glen Scotia Campbeltown Festiwal 2021, 8yo Peated PX, 56,5% – Gdzie tu PX? chyba jakieś takie bardzo modern cask. młode to, ziarniste, gryzące. Jabłko, bimber, niedobre.  2/10

Bruichladdich

Na stoisku Bruichladdich, obok konfekcji damsko-męskiej (swoją drogą na następnym festiwalu chyba się skuszę) byłą też whisky, w tym dwie gorące nowości.

Bruichladdich Micro Provenance 11yo for Laddie Crew Poland, 60,4% – Mocne, Solidny bourbon, migdalina, ślad rozpuszczalnika, pieprz, limonka, tequila, szorskie drewno. W smaku gruby burbon, limonka, ciastka z migdałami, pieprz, przyprawy korzenne, fajny słony akcent na finiszu. 5/10
Port Charlotte SC 01.2012 – szortbredy z benzyną, lub jak kto woli – łopatka wieprzowa marynowana asfaltem. Taka whisky job twoju mat’, nasuwa nam skojarzenia ze starym Corryvreckanem tak sprzed dekady, przez swój bezkompromisowy charakter przy gładkości i bogactwie smaku. Kamfora, eukaliptus, estragon, rozmaryn. A: 5, R: 5,5

Glenallachie

U Glenallachie przede wszystkim kolejny bacz 10CS, ale też przedpremierowo następczyni Octarine i Lum Reek w casku

Glenallachie 10yo CS b.7 – Już tak nie bucha sherry jako poprzednie bacze, ale jest ok. czuć, że mniej sherry ale więcej czerwonego wina, owoce leśne, jeżyny. W smaku  więcej wina a nic sherry, trochę szkoda, ale whisky treściwa, pełna i przyjemna. A: 4/10 R: 4,5/10
Mcnairs Lum Reek 10yo CS, 55,4% – Pachnie ładnie, trochę sherry, trochę wina, owoce leśne, trochę jakiegoś bagienka, dymku. W smaku niestety szorstkie, chamski, suchy torf, kostropate sherry i taniczne czerwone wino. A: 2,5/10, R: 3/10
Glenallachie 8yo – No Glendronach Octarine to nawet nie jest on. A poważnie to całkiem niezła whisky jak na jedyne 8 lat i to jeszcze rozwodnione. 3,5/10

Murray McDavid

Z MMD nic nowego nie wyszło od czasu jesiennego salonu, ale też kilku rzeczy nie próbowaliśmy jeszcze z edycji 2021.

Glen Keith MMD – uczciwy burbonowiec na 5,5/10
Cambus 1990 MMD – dobry stary grain jak gładkie hiszpańskie rumy z lekką nutką francuskiego dębu w tle. 5,5/10

MV Poland (Old Pulteney, An Cnoc, Balblair)

Czy da się w obecnych czasach zrobić podstawkę na miarę Revivala? W Inver House się chyba udało.

An Cnoc 2007 – miodowe, jabłkowe, gładkie. Jak na cenę w granicach 200zł to naprawdę w pytę whisky. 4/10
Old Pulteney 15yo – zaskakuje ciemnym kolorem i jeszcze bardziej tym, że wpływ sherry jest tu faktycznie przemożny. Co to, revival revivala? Dużo sherry, skóry, akcent morskości, arcydzięgle, czerwone suszone owoce. 5/10 może nieco na wyrost. Zdecydowanie bang for buck!
Old Pultney 18yo – czuć szlachetność wieku, ale overall piętnastka lepsza bo było tam więcej sherry. 4,5/10

Pojedyncze whisky

Veles 2016 Oloroso  – landrynkowy, trochę jak inchmurrin, jest ślad tego sherry. Jabłuszka, wanilia, landrynki. To jest już całkiem całkiem nawet w wyśrubowanych standardach szkockich. 3/10
Benriach 25yo – w zasadzie ten sam casus co lol lomond 30. W smaku niestety wyraźnie rozcieńczone i takie dość miałkie. Bez warstw, ani szczególnie ciekawego finiszu. 4/10
Paul John Single Single Cask Peated – dużo sherry, dużo torfu, fajny zajzajer. 4,5/10
Balvenie 21yo Rum Wood – delikatna, słodziuśka, owocowa whisky z akcentami leśnych dżemów. Whisky tak ulotna że w zasadzie ginie między czymkolwiek choć trochę mocniejszym. 4,5/10

Malternatywy

Pod koniec zawsze już brakuje czasu na malternatywy i koniaczki i calvadosy z beczek po rumie czy po torfie, baskijskie whisky itd. się nie załapały tym razem. Tym razem skupiliśmy się głównie na winach wzmacnianych. Głownie to za sprawą nowych win z Real Tesoro. O Tio Mateo, Del Principe 15yo, Almirante 15yo, La Capitana i Eminencia już coś napisałem jak byłem w bodedze i ostatnio na Facebooku. Wina te pojawią się jeszcze pewnie z szerszym opisem na blogu. Oczywiście Almirante Oloroso jest najlepsze. Jak zwykle też musieliśmy zawitać do pani Danusi na Porto z Real Compania Velha. Tym razem można było się było napić czegoś konkretniejszego. Cohleita 1976 robiła robotę, podobnie zresztą jak i równie stare 40yo, które zresztą znamy bardzo dobrze z wizyty na miejscu. Przyjemnym zaskoczeniem okazały się rocznikowe maderki z Barbeito. Tutaj szczególnie niespodziankę sprawiła, O dziwo, młodsza. Madeira 2007 była przyjemna, pełna, miała dobrą kwasową kontrę, jakieś takie lemon curdy. Z kolei dużym zawodem okazało się Rivesaltes 1988. Tak jak lubimy podstawowe wersje „riwzalt”, tak w starszych dzieje się niestety niewiele więcej.

Rumu było niewiele nowego, ale dwie pozycje szczególnie zapadły w pamięć. Hampden Pagos okazało się cichym kilerem. Po prostu chamski hampden nalany do bardzo przyzwoitej beczki po sherry. Bardzo przyjemne wrażenie zostawił też Veles z beczki po Vinsanto od Wolf & Oak, jest intensywnie, dużo fajnego rumu, jednocześnie łagodna faktura. Wolf kolejny raz udowadnia, że umie w rumy.

 

Podsumowanie

Na powrót Whisky & Friends musieliśmy czekać najdłużej ze wszystkich festiwali, ale wyszło to mu na dobre, zwłaszcza gdy mamy w pamięci niepewną, niepełną i po prostu skromną ostatnią edycję Salonu Win i Alkoholu od M&P. Tutaj już po prostu wracamy na właściwe tory, a i nawet jest rozwój. Jak będzie się rozwijać festiwal w Fabryce Norblina to też jeszcze zobaczymy, to na razie wszędzie jeszcze pachnie farbą, a i nawet w dzień festiwalu robotnicy się krzątali i jeszcze wykańczali. Whiskowo było bez wielu gorących nowości (nowinek z Izraela nawet nie spróbowaliśmy). Cieszą bardzo natomiast w końcu nowe dobre sherry. Panie Mirosławie, teraz wywalcie te dwie brandy Gran Reserva od Tesoro i weźcie Cien Lustros i Alfonso El Sabio, będzie lepiej. Cieszy także nowy rum w Portfolio, nie jest to co prawda żadne odkrycie, a dobrze znany Saint James, ale czy to źle? Ogólnie liczymy, że ten trend zostanie zachowany w zupełnie dokończonym Norblinie i z jeszcze więszką ilością nowości spotkamy się w przyszłym roku.

Do Zobaczenia w 2023!

 

Radosław Janowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.