Kontynuujemy naszą wizytę po Jerez de la Frontera, zwiedzając kolejne bodegi. Dziś jedna z bardziej znanych, kraftowych, prawdopodobnie najlepiej znana bodega piwiarzom. Tradicion.
Jak na razie, nasz sherrowy szlak wygląda następująco:
- Gutierrez Colosia
- Osborne
- Gonzalez Obregon
- Real Tesoro/Valdespino
- Sanchez Romate
- Fernando de Castilla
- Sandeman
- Diez Merito
- El Maestro Sierra
- Lustau
- Tradicion
- Williams & Humbert
- Urium
- …
Do tego polecam zapoznać się/przypomnieć sobie nieco teorii:
- Sherry – Co to jest, jak się robi, jak pić…
- Brandy de Jerez – teoria, jak wyżej.
- Sherry – szczegółowy proces produkcji
Aby dostać się do bodegi Tradicion z centralnego Plaza Arenal musimy udać się w około kilometrowy spacer w kierunku północno-zachodnim. Kręcąc zaułkami starego Jerez możemy poświęcić chwilę na zwiedzenie katedry, czy zboczyć nieco z trasy aby obejrzeć bodegę Fundador (o której w następnym wpisie). Dojdziemy w końcu do Calle Muro (ulica murowa), która zawdzięcza swoją nazwę – któż by się spodziewał – przebiegającym w tym miejscu starym fortyfikacjom. Obchodząc bodegę od strony północnej możemy zresztą podziwiać zachowany fragment murów około stumetrowej długości wraz z dwiema basztami.
Wejście do samej bodegi znajduje się od strony niepozornego podwórka, do którego jednak bezproblemowo zaprowadzą nas obecne na każdej ścianie witacze. Wizyty możliwe są od tu dopiero od kilku lat, dostępne po wcześniejszym zabukowaniu terminu i kosztują 30€ za osobę (bardzo drogo jak za zwiedzanie bodegi, ale o tym później).
Prawdopodobnie zwiedzać będziesz z jakąś niewielką międzynarodową grupką. Zazwyczaj we wszystkich bodegach zwiedzanie wygląda dość sztampowo: opowiedzieć o wspaniałej tradycji i historii właśnie zwiedzanej bodegi, świńskim truchtem przelecieć proces produkcji i pokazać jakiś fancy gadżet w stylu podświetlanej beczki ze szklanym deklem, a następnie dać do picia podstawki. Także dla laika być w dwóch-trzech bodegach to jak być we wszystkich. Nie tutaj jednak. Tradicion to nie tylko bodega produkująca wyłącznie sherry z najwyższej półki (tak jakościowej jak i cenowej), ale też organizująca oprowadzanie dla największych świrów. To jedyny zorganizowany tour na którym pani przewodnik sama z siebie zagłębiała się w niuanse historii regionu, opowiadała o zależnościach wynikających z różnego wzmocnienia wina, czy wspominała o różnicach moszczu powstałego z różnego nacisku prasy tłoczącej. Generalnie nie było nic więcej niż w naszym artykule o sherry 😉 ale i tak był to poziom wyżej niż gdziekolwiek indziej.
Historia bodegi Tradicion nie jest jakaś bardzo zajmująca, ani długa. Ot, w 1998 Joaquin Riviero, szef jednego z największych deweloperów na rynku hiszpańskim postanowił mieć bodegę. Miał ku temu powody, gdyż:
a. uwielbiał sherry,
b. był obrzydliwie bogaty,
c. jego przodkowie już w XVII wieku mieli własną bodegę, która upadła całkiem niedawno, bo w 1978.
Kupił więc opuszczoną bodegę na obrzeżach starego miasta, oraz zatrudnił do tematu ekspertów, przy których pomocy zakupił XIX wieczne solery od takich bodeg jak Agustin Blazquez, Croft, Delgado Zuleta, Osborne, Paternina, Sandeman, Harveys i Bobadilla. Nazwa bodegi wzięła się ze wspomnianego faktu odnowienia rodzinnej tradycji produkcji sherry, oraz z utrzymania najlepszych metod produkcji, właściwych małemu zakładowi celującemu w wysoką jakość. Joaquin zarządzał bodegą aż do swojej śmierci w 2016, kiedy to rodzinny biznes przejęła jego córka Helena.
Ideą Joaquina od początku było sprzedawać jedynie najstarsze i najlepsze wina. W 2000 roku Consejo Regulador wprowadziło oznaczenia VOS i VORS, z czego nowa bodega od razu skorzystała. Tutejsze wina są na tyle wiekowe, że do ostatniej criadery dolewa się wina które już ma średnio 15 lat. Cały zakład butelkuje rocznie około 30 tysięcy butelek, z czego znaczna większość jest eksportowana. Poza sztandarowymi gatunkami sherry, wydaje się tu też wina rocznikowe (añadas), które są bardzo rzadkie, bardzo poszukiwane i bardzo drogie.
Dodatkową atrakcją jest kolekcja dzieł sztuki zlokalizowana na końcowym punkcie wycieczki. Znajduje się tu wcale niemała galeryjka mieszcząca około 300 obrazów hiszpańskich artystów. Najstarsze pochodzą z XV wieku, znajdują się tu prace Murilla, El Greco, Goyi, czy… Picassa z okresu dziecięcego (szkice na azulejos, wykonane gdy Pablo miał bodaj 9 lat). Więc jeśli nie samo sherry, to dla koneserów sztuki jest to dodatkowy aspekt rozważenia zwiedzania.
Po zwiedzaniu następuje ulubiona przez wszystkich część wycieczki, czyli degustacja. Starym winom z Tradicion towarzyszą miejscowe tapas.
Amontillado VORS (na etykiecie 30 lat, średnio ma 43) – bardzo bogate, mocno orzechowe, pięknie kwaskowe, czerwone owoce. Wytrawne i jednocześnie bogate, piękne. Stare piwnice i skóry, ciasteczka szkockie maślane. Świetne sherry, jedno z lepszych komercyjnie dostępnych.
Oloroso VORS (30 na etykiecie, 45 faktycznie) – pojawiają się już nawet jakieś acetony. Drewno, cytrusy, farby malarskie, skóry, wafle, batony zbożowe. Bardzo dobre, choć ja jednak preferuję bardziej rześkie Amontillado. No i jednak tamto było bardziej złożone.
Cream VOS – tu robią je w proporcji 70/30, co sprawia że końcowy produkt ma 130g/L cukru. W smaku figi, daktyle, sporo tanin i ciemnych nut skórzanych, klepkowych. Mimo wysokiego udziału PX nie jest to wino obezwładniająco słodkie. PX do tej mieszanki używa się z czwartej criadery.
Pedro Ximenez VOS (22 lata średnio) – 430g cukrów na litr. Słodkie (oczywiście), daktylowe, nawet z nutką kawy. Ten nie przypomina starego balsamico, jak często bywa w starych PX. Simple syrup, mnóstwo daktyli, trochę kawy, z czasem nuty tytoniu. Przyjemna wanilinka i rodzyny na finiszu. Dobre, ale jak powtarzam za każdym razem, wiek aż tak nie wpływa na jakość pedro ximenez.
Palo Cortado VORS (32 lata średnio) – w aromacie wyraźne nuty waniliowe i kwaskowe. Laski wanilii, beczki po burbonie (?!), przyjemne nuty lekko drożdżowe. Sezam, czerwone owoce, nerkowce. Pod koniec wytrawnieje, i dominują przyjemne, szlachetne gorzkie nuty tanin. Najbardziej osobliwe ze wszystkich tu próbowanych, ale jednak dla mnie najlepsze Amontillado.
Fino (bez oznaczenia wieku, natomiast nieoficjalna średnia bardzo wysoka jak na ten gatunek sherry, wynosząca 11 lat) – w smaku zielone jabłuszko i delikatna metaliczność. Nieco morskości i rybnych posmaków, bardzo pijalne i cokolwiek trudniejsze od nomen omen tradycyjnego fino.
Poza sherry, butelkuje się tu też dwa rodzaje brandy de jerez. Wszystkie powstały z holand destylowanych w alquitarach (a więc jest to najlepsza gatunkowo brandy), a następnie były długo leżakowane w bardzo starych beczkach. Oznacza się je kolorem złotym, bądź platynowym, z czego wersji „platynowej” powstaje jedynie 100 butelek rocznie. Obydwu próbowaliśmy w naszej degustacji brandy de jerez, wersja Platinum zajęła tam drugie miejsce.
Tu wersja platynowa. Cena w wysokości 230€ jest bardzo wysoka jak na Jerez, ale i tak wygląda dość śmiesznie z perspektywy wieku, jakości i ilości wpływu sherry na destylat, a zwłaszcza w porównaniu do rozkosznych, „nowosherrowych” whisky szkockich.
Po zakończonej degustacji można jeszcze złożyć wizytę w sklepiku bodegi i wziąć coś na pamiątkę.
Wartym odnotowania w sklepiku jest kolekcja starych butelek sherry. No jednak widać że właściciel kochał to wino, żył nim i je kolekcjonował.
Podsumowując, mimo wysokiej ceny wstępu, Tradicion zdecydowanie warto odwiedzić zważywszy na wysoką jakość alkoholi tu produkowanych, a także pasję i otwartość tutejszych ludzi. Mimo bardzo wysokiej estymy jaką cieszą się ich wina, wciąż nie dotknął ich wirus znany pod nieco nieokrzesanym tytułem „wyżej sramy niż dupę mamy”, który w takich przypadkach często jest naturalnym następstwem sukcesu (jakoś tak nie wiem czemu mi się w tym momencie skojarzyły niektóre browary z polskiego krafciku).
Do zobaczenia przy kolejnej bodedze!