Kolejny dzień na Islay i kolejna runda wizyt w destylarniach. Dzień drugi zwiedzania zaczęliśmy od przeniesienia się z Port Ellen do Bowmore i następnie wizyta w destylarni Bowmore.
Bus zabrał nas z Port Ellen w kierunku Bowmore. Droga wśród zielonych pagórków była dość monotonna.
Po rozpakowaniu w hotelu można było ruszyć do destylarni Bowmore.
Chwila w visitors center z pieknym widokiem na Loch Indaal, mały dramik na rozgrzewkę.
Czekam na resztę wycieczki. Po chwili okazuje się, że reszty wycieczki nie ma i będę miał jednoosobowy VIP Tour. Tak bywa jak się zaczyna już od 9.00 rano.
Zanim weszliśmy do słodowni był jeszcze krótki przystanek przy wodzie.
Destylarnia czerpie wodę z rzeki Laggan. Przestoje spowodowane suchym okresem zdarzają się niezwykle rzadko, ale jeżeli już coś takiego zachodzi to jest to sensacja i dośc spory kłopot. Przewodniczka podkreślała duże znaczenie wody i jej właściwości dla whisky z Bowmore.
Następnie przyszedł czas już na właściwy początek trasy czyli słodownię.
Następnie przeszliśmy do suszarni i pieca. Tutaj także się nic nie działo, ale dzięki temu mogliśmy wszystko obejrzeć dokładnie, a nawet wejść pod podłogę w suszarni
W Bowmore tak jak i wszędzie śrutownik to klasyczny czerwony Porteus
Zaciernia i sama kadź są w Bowmore wyjątkowo ładne
Dalej jest bardzo ciemny i klimatyczny Tun Room z kadziami fermentacyjnymi
Następnie hala alembików. Mimo nieciekawej pogody na zewnątrz, w środku warunki iście tropikalne. Urządzenia pracują pełną parą.
Na koniec wycieczki pozostało miejsce najbardziej magiczne – magazyn Vault no. 1
W Magazynie też mogłem spróbować dwóch edycji single cask prosto z beczki. Jedna z beczki po sherry i Jedna z beczki po bourbonie.
Na koniec powrót do visitors center i możliwość spróbowania wszystkich dostępnych edycji, więc oczywiście rzuciłem się na te najstarsze i najdroższe.
Bowmore white sands, 17yo:
Nos: owocowa, solone orzeszki w karmelu, trochę jodyny i morza, torfu prawie nie ma, dalej siano, mokre ziarno
Smak: słodka, brzoskwinie, soczyste owoce, biały pieprz, tytoń,
Finisz: gładki, średni, dość soczysty
Wnioski: Whisky ok, ale też nic specjalnego. Pije się przyjemnie, dość dobra kompozycja, ale do zapomnienia. 4/10
Bowmore 18yo, 43%
Nos: Trochę sherry, jagody, delikatnie wędzona śliwka, łagodny torf, trochę suchy, jodyna, trochę delikatnego drewna
Smak: lukrecja, sherry, ślad porzeczek, palony karmel, sól, torf, dym. Dalej pieprz, wanilia i imbir
Finisz: Niezbyt długi, lekki torf, pieprzność i drewno.
Wnioski: Niezbyt urzekająca, w zasadzie nijaka. 3,5/10
Bowmore springtide 54,9%:
Nos: słodka sherry, owoce leśne, słodkie wypieki, morska bryza, słód, słodki i ciepły dym w tle.
Smak: słodka, cukrowa, dżemowa, trzcina cukrowa, keks, lekki dymek, smak bardzo pełny, przyjemny, ale niezbyt skomplikowany. czuć że whisky dość młoda, ale w jej skład wchodzą destylaty z dość dobrych beczek
Finisz: torf narasta i robi się suchy. sherry bardziej wytrawna.
Wnioski: dobra jak na NAS 5,5/10
Bowmore port cask 50,8% 23yo:
Nos: wspaniale owoce leśne, wiśnie, jeżyny, jałowiec, szynka wędzona, croissanty, słodkie domowe wino, marmolada, trochę kamfory, słone paluszki, trochę jodyny. W końcu coś co można wąchać trochę dłużej
Smak: pyszna, owocowa, dżemowa, suszone owoce, wrzosowa, lekko pieprzna, słodki torf. Bardzo dobra whisky którą można już dłużej kontemplować
Finisz: słodki, port, czerwone owoce, słodki , soczysty i długi
Wnioski: bardzo dobra, trochę za bardzo idzie w słodka stronę ale nic to. Jedna z lepszych whisky jakie piłem na Islay. 7/10
Pite były jeszcze Black Rock i Bowmore 25yo, ale jakoś w ferworze walki nie zrobiły się ani zdjęcia ani notatki.
Posiedziałbym pewnie dłużej, ale harmonogram na ten dzień był także bardzo napięty i zostało niewiele czasu do autobusu jadącego do Port Askaig gdzie już na mnie czekała umówiona wizyta w Caol Ila.
Na koniec jeszcze trochę zdjęć destylarni z zewnątrz i samej miejscowości Bowmore