Zaczynamy zwiedzanie bodeg Jerez de la Frontera. Dziś wizyta w Gonzalez Byass i ich brandy Gonzales Byass Lepanto Gran Reserva. Zapraszam!
–
Historia
Bodegę założył w 1835 Manuel María González Angel, do którego po czasie dołączył angielski sprzedawca Robert Blake Byass. Biznes znajdował się w rękach kolejnych pokoleń rodziny González, ale rodzina Byass opuściła firmę w 1988 roku. Gonzalez Byass to przede wszystkim wielcy innowatorzy w Jerez de la Frontera. Jako pierwsi zainstalowali w zakładzie elektryczność i wodę, sfinansowali pierwsze połączenie kolejowe w Hiszpanii. Oprócz tego inwestowali w sport i kulturę.
W 1862 w bodedze został wzniesiony słynny magazyn La Concha według projektu samego Gustave Eiffla.
W 1963 została postawiona wielka nowa bodega Tio Pepe mogąca pomieścić 28000 beczek na 3 piętrach, a 1972 postawiono bodegę Las Copas mieszczącą kolejne 80000 beczek.
Obecnie firma dalej jest kierowana przez kolejne pokolenie rodziny González, ale jest już częścią grupy Vips zrzeszającą szereg znanych winnic z całego świata.
Fanom whisky Bodega jest najbardziej znana ze współpracy z destylarnią Dalmore.
–
Tour
Pierwszy przystanek na naszej drodze to stara hala alembików. Gonzales Byass jako jedyni w Jerez destylują na miejscu.
Oczywiście nie destylują już na tych alembikach 🙂 Stare i zniszczone alquitary to już tylko eksponaty muzealne.
Tak z kolei prezentują się nowe alembiki. To również alquitary, również podgrzewane bezpośrednio ogniem jak kiedyś.
–
W środku leżakuje brandy Lepanto w różnych beczkach, z których docelowo powstają 3 warianty (beczki mieszane, beczki po Oloroso i beczki po PX).
–
W Jerez tradycją jest zbieranie przez bodegi autografów znanych odwiedzających na beczkach…
… i oczywiście Gonzalez Byass, jako największy producent musi w tym przodować. Wśród podpisów koronowanych głów, mężów stanu, muzyków, sportowców, aktorów, znajdziemy między innymi Stevena Spielberga, Ayrtona Sennę, Jose Carrerasa, Orsona Wellesa, Naruhito, czy nawet samego Winstona Churchilla!!!
–
Jednak to nic w porównaniu z tym, co zobaczyliśmy za chwilę. Na środku piwnicy stoi sobie kieliszeczek sherry z małą drabinką.
Tak w Gonzalez Byass radzą sobie z myszami. Po prostu je rozpijają!!! Kiedyś, gdy pracownicy bodegi zauważyli, że myszy podpijają im z odłożonych kieliszków. Postanowili zostawić im trochę wina i jeszcze dostawili małą drabinkę dla ułatwienia. Tak już zostało. Szczęśliwie myszki podobno są bardzo wybredne i piją jedynie Oloroso.
–
Na końcu Magazyn TIO PEPE, trzypiętrowy szaro-piaskowy bunkier silnie kontrastujący z tradycyjną, pobieloną zabudową. Ten ogromny, ciemny katafalk wyraźnie dominuje resztę zabudowań w Gonzalez Byass.
No i oczywiście skromna degustacja flagowych produktów Gonzalez Byass, Fino Tio Pepe i Pale Cream Croft.
VORSy przyjdzie wypić innym razem, ale żeby nie było smutno, to napijmy się brandy…
–