Po najdłuższej przerwie w historii bloga wracamy z kolejną wizytą w Jerez.
Jak na razie, nasz sherrowy szlak wygląda następująco:
- Gutierrez Colosia
- Osborne
- Gonzalez Obregon
- Real Tesoro/Valdespino
- Sanchez Romate
- Fernando de Castilla
- Sandeman
- Diez Merito
- El Maestro Sierra
- Tradicion
Do tego polecam zapoznać się/przypomnieć sobie nieco teorii:
- Sherry – Co to jest, jak się robi, jak pić…
- Brandy de Jerez – teoria, jak wyżej.
- Sherry – szczegółowy proces produkcji
Dziś mniej znana bodega – Urium. Aby się tu dostać z jednej z najczęściej odwiedzanych bodeg – Tradicion – wystarczy przejść jakieś 100m ulicą murową (calle Muro). Bodega nie jest duża (mieści jakieś 500 beczek typu butt), ale ciężko ją przeoczyć ze względu na okazały napis oznajmiający, że dotarliśmy do celu.
Bodega jest jedną z najmłodszych w Jerez. W 2006 hiszpański biznesmen Alonso Ruiz Olivares nabył małą bodegę – almacenistę, a po trzech latach budowania stocku, w 2009 zaczęto tu butelkować sherry. Wino które zostało nabyte wraz z bodegą było już na tyle dojrzałe, że od razu Urium mogło wypuszczać sherry VORS. Warto nadmienić, że córka Alonso, Rocio z wykształcenia zajmuje się enologią i od otwarcia pomagała ojcu w selekcji win; dziś to głównie ona zajmuje się bodegą i to ona miała (nie)przyjemność nas oprowadzić.
Alonso pochodzi z miejscowości o nazwie Moguer w Huelvie. Moguer w czasach rzymskich zwane było Mons Urium. To jakby ktoś się zastanawiał skąd nazwa bodegi. Z czasem zakład dochrapał się własnego almacenisty z Sanlucar, dzięki czemu może wypuszczać także manzanillę. Butelkowane jest także brandy de jerez, o przyjemnym, ciemnym kolorze, który zapowiada miłe wrażenia smakowe.
Ale już do zwiedzania: piwnica faktycznie jest niewielka, składa się z jednego głównego magazynu i drugiego, znacznie mniejszego, gdzie trzymane jest brandy. Na wejściu głównej sali na stoliczku stoi kilka charakterystycznych butelek w kształcie kręgli, jakby jakiś natręt z Polski się napatoczył i chciał zwiedzać. A że zwiedzanie zajmuje jakieś 10 minut, od razu można przystąpić do degustacji:
Fino (prosto z beczki) – elegancki, choć mocno intensywny. Grzybowy, koński, kremowy, co ciekawe nie ma kwasowości. Wyczuwalne siano, drewno, drożdże.
Amontillado – 15 letnie, z czego 8 przebywa pod „florem”. Właściwie to część fino z solery nie jest butelkowana, a przepompowywana do ostatniej criadery amontillado, gdzie rozpoczyna dojrzewanie oksydacyjne. Daje się tu już wyczuć większe skomplikowanie, może jeszcze nie VORS, ale już w stronę VOSa na pewno. Chyba nigdy nie przestanie mnie fascynować ten słodki zapach amontillado i kontra z wytrawnego smaku.
Palo Cortado – jest wyczuwalne duże pokrewieństwo z poprzednią pozycją, ale mamy tu osobliwe nuty piwniczne, ale też owocowe; ogólnie wydaje się bardziej utlenione od amontillado.
Cream – tutejszy cream robiony jest w proporcjach 75/25%, a więc 3 części oloroso na jedną część pedro ximenez. Bardzo smaczny żłopaczek, ale jak to cream – bez specjalnej głębi.
Urium Oloroso Viejisimo – jest to wino niedostępne w sprzedaży, nieoficjalnie 50 letnie, drugie najstarsze wino jakie leży w Urium. Najstarsze jest 60 letnie oloroso, ale wyłącznie na użytek seniora rodu 😉 . To także jest póki co przeznaczone wyłącznie na użytek wewnętrzny, a szkoda! Mamy tu prawdziwy festiwal czerwonych owoców, z mocnymi warstwami skór, drewna, ziół. No jak nic są to nuty tych wszystkich antycznych whisky, tylko że, jakby to powiedzieć, w oryginale. Zdecydowanie w top 5 sherry jakie piłem.
Amontillado VORS – jest i to co tygryski lubią najbardziej – mocno złożone sherry z nutami drewnianymi, orzechowymi, przyjemną kontrą owocową, bakalii, suszonych moreli, rodzynek, jakimś kwaskowym niuansem. Duża złożoność i szkoda że nie było czasu żeby porządnie spisać notkę.
Pedro Ximenez VORS – gęste, figowo-daktylowe, co ciekawe bez tych nut cytrynowo-sorbetowych które często pojawiały się w starych PX. Tu bardziej poszło w stronę rodzynek, skórek, suszonych owoców. Bardzo dobre, ale wciąż jestem zdania że stare px za mało różnią się od młodych aby wydawanie na nie pieniędzy miało większy sens.
Dobrze móc cos nowego przeczytać, bo stare wpisy znałem już na pamięć (te o wymiocinach też).