Końcówka festiwalowego sezonu A.D. 2017. Za nami Jastrzębia Góra, Kraków, a za chwilę Warszawa w dwóch odsłonach. Potem zimowy sen i od wiosny znowu szaleństwo. Myślę więc, że można pokusić się o powszechny przewodnik i garść porad, które można zastosować do każdej imprezy poświęconej whisky.
Nie ukrywam, że poradnik przeznaczony jest raczej dla początkujących festiwalowiczów, także bardziej zaawansowani raczej uznają te porady jako oczywiste oczywistości. Jednak kilka osób świeżych w temacie pytało mnie o takie rzeczy, uznałem więc że napisanie czegoś takiego będzie zasadne.
1. Na początek postawy:
…pomocne zwłaszcza jeśli wybierasz się dopiero na swój pierwszy festiwal:
– włóż wygodne buty. Prawdopodobnie czeka Cię kilka(naście) godzin na nogach, więc to ważne. Niby zawsze są przygotowane jakieś tam miejsca do siedzenia, ale po pierwsze, zawsze jest ich za mało (a więc są permanentnie zajęte), a po drugie – jeśli już się dopchasz – to i tak zawsze są one w takich miejscach, że do wszystkiego daleko. Posiedzisz 5, 10 minut, odpoczniesz trochę, ale więcej nie ma jak bo do stoisk z whisky daleko.
– weź ze sobą jakieś przekąski, które w sytuacji kryzysowej pozwolą ci szybko uzupełnić energię (choć i tak w połowie należy zrobić przerwę na jakieś poważniejsze jedzenie). Zwykłe batony się nadadzą. Oczywiście nie zagryzamy Glendronacha snickersem, tylko robimy sobie krótką przerwę od picia.
– na wszelki wypadek zabierz butelkę niegazowanej wody. Polskie festiwale mają co prawda tę dużą zaletę, że z jej dostępnością rzadko są problemy (niechlubnym wyjątkiem pozostaje Jastrzębia Góra), ale jednak warto mieć taką deskę ratunku. Nie ma co ukrywać, że w czasie imprezy zużyjesz dużo wody – na płukanie kieliszka, ale przede wszystkim na picie; alkohol odwadnia, więc braki trzeba prędko uzupełniać, a ponadto płucząc usta między kolejnymi whisky unikniemy mieszania smaków.
Zakładając że festiwal jest w Twojej okolicy nie będę pisał o takich rzeczach jak transport i hotel. Dziećmi nie jesteście, poradzicie sobie 😉
2. Rekonesans i priorytety
Zaraz po wejściu każ sobie nalać coś lekkiego do kieliszka (na rozruszanie kubków smakowych) i rusz na obchód po festiwalu. Jeśli wszedłeś wraz z otwarciem bram, powinno być jeszcze w miarę pusto, więc zadanie będzie tym łatwiejsze i przyjemniejsze. Porozglądaj się gdzie są stoiska potencjalnie najciekawsze, gdzie należy uderzać w miarę prędko, a gdzie iść nie musisz. Popatrz na ofertę dramów płatnych i zaplanuj budżet. Ustal swoje priorytety – których whisky po prostu musisz spróbować, których możesz, jeśli wystarczy czasu i energii, a które możesz sobie darować, lub ewentualnie wziąć gdy nie będzie już nic innego do wyboru. Pamiętaj, że rzeczy najciekawsze mogą się dość szybko skończyć, więc wkalkuluj to w swój plan.
3. Nie nawal się w szpadel
Po prostu tego nie rób. Ja wiem, że to jest festiwal alkoholi mocnych, że leją na każdym stoisku i to dobre rzeczy, a w dodatku jak raz zapłacisz za bilet, to teoretycznie możesz w siebie wlewać ile tylko dusza zapragnie, ale przecież nie o to tu chodzi. Niestety, na każdym festiwalu zdarza się widzieć garstkę ludzi, którzy ewidentnie przesadzili z procentami. Dobrze jest się co prawda wprowadzić w stan przyjemnego odprężenia; rozmawia się lżej i człowiekowi jakoś tak weselej, ale jeszcze coś spróbować zawsze się zdąży. Warto więc w czasie imprezy robić sobie krótkie przerwy i nie pozwalać, aby puściły hamulce. Widok bełkoczącego, kiwającego się w alkoholowym upojeniu człowieka na festiwalu whisky słodowej jest dosyć żałosny. Rekordzista którego widziałem nie kontaktował już dwie godziny po rozpoczęciu imprezy.
4. Pamiętaj o zasadzie kolejności degustacji (i o tym dlaczego jej nie stosować)
Wiadomo – najpierw pije się lekkie whisky z Lowlands i Irlandii w 40-46%, później przemieszczamy się do Speyside i Highlands, zaczynamy smakować whisky z beczek po sherry, następnie wyspy, pojawia się coś w cask strength, a dopiero na samym końcu udajemy się na dymne Islay. No, zapisali? To teraz zgniećcie to w kulkę i wyrzućcie do kosza. Jeśli by podążać zgodnie z zasadą kolejności degustacji, to na przykład apetyczna, bardzo ciemna, torfowa whisky z beczki po sherry wjeżdżałaby do kieliszka jako dwudziesta. Po pierwsze – do tego czasu może się skończyć, a po drugie Twoje kubki smakowe będą już zmęczone. Pamiętajmy że pijemy mocny, esencjonalny alkohol i po kilkunastu dramach, język przestaje współpracować i tak chętnie wyłapywać kolejne niuanse kolejnych whisky. Co więc zrobić? Jeśli posłuchałeś rady z punktu 2, powinieneś mieć już plan działania. Generalnie nie ma co się ociągać i rzeczy potencjalnie najlepsze należy próbować jako trzecią, czwartą, piątą, może szóstą whisky. Nawet jeśli to Islay w CS. Najwyżej potem wypłucz usta dużą ilością wody, a następnie spróbuj wypić coś zupełnie innego, na przykład rum. Niegłupim pomysłem jest też po prostu krótka przerwa na świeżym powietrzu, lub mała kawa, która pozwoli Ci trochę zresetować smak.
5. Rób notatki
O ile nie idziesz na festiwal po prostu przyjąć dawkę procentów (a skoro czytasz ten wpis, to zakładam, że nie), to robienie notatek z wypitych whisky będzie bardzo dobrym pomysłem. Nie muszą być to od razu eseje na temat każdej z nich, ale pisanie o whisky siłą rzeczy wymusi większe skoncentrowanie się nad tym co pijesz. A bywa to problematyczne zwłaszcza po kilku godzinach degustowania. Takie notki będą bardzo pomocne przy późniejszym ewentualnym wyborze butelki do zakupu, czy doradzaniu znajomym. No i za każdym następnym razem będziesz trochę lepiej się orientować w whisky; będziesz potrafił powiedzieć, że whisky którą pijesz „jest taka jak…”, „jest podobna do…”, „czuję w niej…”.
6. Weź sample
Nie ma takiej fizycznej możliwości, żeby na jednym festiwalu spróbować wszystkiego co jest warte uwagi, lub na co się ma ochotę. Tu z pomocą przychodzą sample. Czym są sample? A no na język polski, „sample” to ni mniej ni więcej, tylko próbka. I takie właśnie próbki whisky ciekawych warto zabrać do domu, żeby później na spokojnie jeszcze raz nad nimi zasiąść. W buteleczki o pojemności 20, lub 50ml można zaopatrzyć się w każdym sklepie winiarskim, oraz na większości festiwali (zazwyczaj są tam jednak dużo droższe; 1,5-2zł w sklepie przy nawet 8zł na imprezie). Z takich właśnie próbek my korzystamy i większość whisky opisanych na blogu próbowaliśmy z sampli. Jest to wygodne rozwiązanie: po pierwsze nie było by nas stać na te wszystkie butelki pełnoformatowe, a po drugie większości i tak byśmy nie chcieli 😉 . Pamiętaj tylko żeby nie robić wsi i nie brać trzydziestu sampli „darmowych” whisky.
7. Szanuj powonienie innych
Niby oczywista oczywistość i trochę mi nawet głupio, że muszę pisać takie banały (zakładam, że tego bloga czytają ludzie kulturalni i nikogo z Was ten punkt nie dotyczy 🙂 ), no ale na każdym festiwalu się zdarza, więc co mi pozostaje… W każdym razie – masz ochotę zjeść coś na ciepło? Jesteś palaczem? Na festiwalu pojawiło się stoisko z cygarami i masz zamiar z tego faktu skorzystać? To fantastycznie, ale pamiętaj, że przebywają też tam ludzie chcący degustować whisky i istnieje pewne, niewielkie prawdopodobieństwo, że dym z Twojego cygara będzie zakłócał prawidłowy odbiór przez nich trunku. To samo z aromatyczną zupą kremową, karkóweczką z grilla i innymi smakołykami, które mogą pojawić się na imprezie. Także proszę zostać w strefie gastronomii i trzymać się z daleka od degustujących.
8. Masterclass?
Na pewno warto przejrzeć ofertę płatnych degustacji tematycznych. Po odrzuceniu rzeczy nie interesujących warto także zastosować drugi filtr. Zwłaszcza ostatnio, wiele tzw. masterclassów na polskich festiwalach whisky robi niestety po prostu za maszynkę do wydzierania laikom pieniędzy. Spotkania opatrzone nazwiskiem „specjalisty”, z pięcioma-sześcioma dość powszechnymi whisky, w cenie 150-250zł. Największym kuriozum jest, gdy większość rzeczy z takiego „masterklasa” można normalnie spróbować na stoisku wystawcy za 5-10zł. Niemniej wciąż zdarzają się degustacje warte uczestnictwa, ciekawe i jednocześnie z ceną nie wziętą z kosmosu. Po prostu należy wybierać mądrze, nie kierując się chwytliwą marką, nazwiskiem prowadzącego, czy gratisową butelką podstawowej wersji.
9. Malt…ernatywy!
Nie będę odkrywczy jeśli skonstatuję, że na festiwal whisky przychodzi się głównie pić whisky. Warto jednak zerknąć na stoiska z innymi alkoholami i dać im szansę. Choćby tylko po to, by stwierdzić że nie dorastają maltom do pięt i nigdy ich więcej nie ruszać. My osobiście lubimy próbować ciekawe rumy. Winiaki i burbony trochę mniej, ale jak pojawi się coś nienznanego to też damy szansę. Unikamy i piętnujemy natomiast, jeśli pojawiają się rzeczy nijak do whisky nieprzystające – wszelkie bimbry, kolorowe likiery, wina musujące, drinki.
10. …
Dziesiąty punkt tradycyjnie zostawiamy dla Was – na co jeszcze Waszym zdaniem warto zwrócić uwagę? O czym zapomnieliśmy? Co jeszcze byście dodali?