W dniach 12, 13 października odbyła się czternasta edycja najstarszego festiwalu whisky i innych alkoholi w Polsce. Jak zwykle organizowana przez M&P i jak zwykle w Fortecy-Kręgliccy. XIV Salon Win i Alkoholi M&P – zapraszamy na relację!

Dobry stary salon M&P jest z nami od bardzo dawna. W 2010 byłem ledwo po studiach, a teraz to już nie pamiętam gdzie leży mój dyplom. Od samego początku miejscem imprezy jest klimatyczna Forteca-Kręgliccy i od samego początku odbywała się w drugim tygodniu października, gdzieś w okolicach jesiennych eliminacyjnych meczy reprezentacji. Niejednokrotnie pędziło się z salonu na meczyk i nie inaczej było w tym roku. Nie od początku impreza wyglądała tak samo, bo kiedyś było to wydarzenie dla stałych klientów M&P i trwało zaledwie jeden.

Salon swoją finalną formę osiągnął już kilka lat temu i tutaj się nic nie zmienia. Mamy Fortecę i dwa dni, w czwartek wina, a w piątek alkohole mocne. A w środku M&P i prezentacja całego portfolio z ich importu a przede wszystkim wielu wyczekiwanych nowości, zwłaszcza edycji specjalnie dla M&P.

W tym roku niestety nałożyły się terminy dwóch imprez. Whisky Live Warsaw zdarzyło się częściowo zazębiać z Salonem M&P. Nie żeby się to do tej pory nie przytrafiło. Wcześniej bywało, że Warszawski Festiwal Piwa się pokrywał z Whisky Live, ale wtedy po prostu rezygnowaliśmy z piwa. Tym razem jednak trzeba było stanąć naprzeciw wyzwaniu i odwiedzić obydwie imprezy. Tym samym uzyskaliśmy trzydniowy maraton.

Starsi mają pierwszeństwo, więc zaczynamy od M&P.

Czy coś nowego można napisać o akurat tej edycji salonu tak ogólnie? Raczej nie. Znów mamy ten sam format, znów dwa dni, znów wystawcy z wyłącznego importu M&P. Znów mamy książeczkę festiwalową i znów zapoczątkowane ostatnimi czasy rozwiązanie z dwoma cenami, dla festiwalowiczów i dla reszty. Znów kolejny raz nisko zawieszone jesienne słońce przyjemnie oświetlało ceglany fort pośród żółciejącego parku Traugutta.

 

Dzień pierwszy – Wina

Po raz kolejny zdecydowaliśmy się także poszerzyć nasze horyzonty i doedukować się trochę w kwestii win. Ruszyliśmy więc w stoiska z Syrahami i innymi Cabernetami, żeby niezobowiązująco popić sobie winka i może odkryć coś niespodziewanego. Miejcie jednak na uwadze, że jesteśmy głównie fanami wzmacnianych i whisky. Dla nas głównie liczą się sherry, porto, madeira, marsala, rivesaltes, a w dalszej kolejności ciężkie Amarone, Barolo. W tym roku jednak postanowiliśmy być trochę mniej zamknięci i kilka innych pozycji typowo winiarskich też nam przypadło. Notek jednak tu nie będzie, jedynie jakieś słowo z pamięci.

Na początek oczywiście wina wzmacniane i okolice. Zawsze zaczynamy od Real Tesoro. Tutaj oczywiście na start Tio Mateo Fino, a potem świetne Del Principe i Almirante. Piliśmy wiele razy, mamy w domu zapas, ale sherry trzeba zawsze. Na stoisku Arnaud de Villeneuve trzeba było znów spróbować Rivesaltes, ale pojawiły się także 3 wersje Muscat de Noel, czyli klasyczny cytrusowy niezmacniany moscatel, który szczególnie przypadł naszym żonom, ale my też nie mieliśmy tutaj nic do zarzucenia. Madeiry z Barbeito w tym roku prezentowały się skromnie, bo z ciekawszych rzeczy była tylko 10-letnia Malvasia, już czuć tu trochę wieku, ale jednak jak to Malvasia, za słodka dla nas. Do wzmacnianych możemy też dokleić miody miody od Big Fellow Meadery, a szczególnie ich Sambucus Nigra – trójniak z kwiatem bzu.

Niejako łącznikiem między wzmacnianymi, a zwykłymi winami są słodkie białe niezmacniane Sauternesy, Semilliony, Tokaje, Ice wine’y. Tutaj oczywiście królowało Sauternes Lafleur Mallet 2017, któremu ani Gaudou La Charmeuse ani Pannon Tokaji Aszu 5 putt. nie mogły dorównać, choć same w sobie przyjemne. Żonom przypadło do gustu, choć i my tu przytakniemy, Farina Val de Reyes Dulce, lekkie, świeże, cytrusowe, ale też mające sporo ciałka i wpadające już w pomarańcze i rodzynki. Jak o żonach mowa to De Stefani Naturalmente Orange, choć my chyba jednak wolimy hiszpańskie Vino de Naranja ;). No i oczywiście jak już jesteśmy przy białych to jeszcze musiała wpaść Dionysos Retsina czyli greckie wino z dodatkiem żywicy idealnie pokręcone białe wino dla takich fanów wykręconych smaków jak my.

Dalej udaliśmy się na mocarne Włochy, czyli bez niespodzianek. Wiadomo wszak, że jeżeli chcemy mocny smak i dawkę drewna dla whiskarzy to najlepiej szukać tego w Amarone, Barolo, Appassito itd.  Jak Amarone to wiadomo, że Speri, ale Tenuta Valleselle Amarone też było smaczne. Jak Barolo, to zdecydowanie Massolino. Trochę też łącznikiem z winami wzmacnianymi jest Appassimento, czyli wino ze wstępnie podsuszonych winogron. Tutaj zdecydowanie Torreserro Appasimento zrobiło mocno robotę, chociaż jako budżetowa opcja całkiem niezłe było Borgo del Mandorlo Puglia Appassimento. Do tego żelaznego zestawu możemy dołączyć w tym roku jeszcze Barbaresco za sprawą Coste Rubin, oraz De Stefani i ich Malanotte Raboso i Krede Refosco.

I na koniec zestaw naszych odkryć spoza klucza, ale też tu zaskoczeń nie będzie i w większość króluje potężna beczka. Zdecydowany top i nasze największe odkrycie to Piedemonte Quince. Moc jak wzmacniane, traci kolor jak tawny, smakuje jak wytrawne ruby. Dalej mamy Ghost Block Zinfandel, który nas urzekł ogromną ilością beki, zarówno waniliowej amerykańskiej, jak i pikantnej europejskiej. Trochę kontrowersyjny (perwersyjny?) okazał się Vidigal Brutalis 2018. Bardzo bogate, ale jak sama nazwa wskazuje, brutalne. Mój hardy styl, ale Aleksander nie do końca podzielał. Casa de la Ermita Viñedo Singular Monastrell ze swoimi motywami rozgrzanego asfaltu i wędzonych śliwek to już ukłon w stronę Islay. Na koniec Quinta das Carvalhas Touriga Nacional, czyli spokojne czerwone, ale ze szczepu najbardziej znanego z produkcji porto.

 

Drugi dzień – Alkohole Mocne

Tradycyjnie drugi dzień w M&P to alkohole mocne, głównie whisky, ale też rumy, koniaki, armianiaki, tequile. W tym roku obrodziło nowościami, choć odpowiedzialne za to było głównie jedno stoisko…

Glenallachie

Można powiedzieć, że na stoisku destylarni Walkera było więcej nowości niż na reszcie stoisk całego festiwalu. Nawet jak nie do końca, to na Glenallachie było więcej nowych niż starych rzeczy. Mamy nowy batch szósty casków na europę, jest nowa beczka dla M&P, jest nowa 10 CS i cała seria finiszy po winkach.

Glenallachie 11yo Premiere Cru, 48% – Słodko, jest nutka jakiegoś lekkiego winka. Podobnie w smaku, ale już trochę intensywniej, słodycz, pikantność, francuski dąb, goryczka. R: 2,5/10, A:3,5/10
Glenallachie 10yo Grottomacco, 48% – świeży francuski dąb, paździerz, stolarnia, jakieś niezbyt jakościowe winka. AR: 2,5/10
Glenallachie 10yo Douro wine, 48% – słodkie, pełne, proste, cukrowe, nieco agresywne, ale w taki nawet przyjemny sposób. Dżemy, cukierki pudrowe. AR: 3,5/10
Glenallachie 12yo Moscatel, 48% – jest zapowiadany moscatel. Delikatny, lecz czysty, słodziutki, świeży. Whisky złamana lekką nutą zestów, ale dużo ponadto się nie dzieje. AR: 3,5/10
Glenallachie 10CS b.10 58,6% – w nosie śliweczka wędzona, kompot, suszone owoce, jest sherry i to niezłe. W smaku też sherry, dżemy, leśne owoce, bardziej jakby PX, intensywnie i pieprznie. A: 4,5/10, R:4,5/10
Glenallachie 2011 Oloroso cask 8000193, for M&P, 61,3% – W nosie gładkie oloroso, zamszyk, rodzynki, woda różana, jest dość dyskretnie i elegancko. W smaku, glicerynka, kakao, gorzka czekolada, dżemy, powidła, marmolada różana. Trochę alkohol daje, ale to 61%. A: 4,5/10; R: 4,5/10
Glenallachie 2007 PX Batch 6 for Europe 58,8% – słodkie, pojawia się px, ale w takiej modern, agresywnej, młodej wersji. To już ten single cask z 2011 miał więcej fajnego sherry. A: 4/10; R: 3,5/10
Glenallachie 2011, b.6 Europe, oloroso, 62,3% – Trochę bardziej intensywny niż cask dla M&P, wędzona śliweczka, dobre oloroso, rodzynki, daktyle. W smaku za mocne i troche zbyt alkoholowe. oloroso, owoce leśne. A: 4,5/10; R: 4/10

Glen Scotia / Loch Lomond

Na stoisku jak zwykle Alan Reid z masą newsów prosto z destylarni i kilka nowości, w tym szczególnie jedna dziwna jakby specjalnie dla nas…

Glen Scotia12yo The Mermaid, 54,1% Unpeated, Palo Cortado – rzeczywiście jest coś morskiego, nori, sushi, ale i słód, jasne owoce, takie faktycznie cieńsze oloroso, trochę młodego fino czy manzany. W smaku jakieś dziwne, glony, zatęchła woda portowa, a do tego cytrusy, jasne owoce, delikatna rodzynka, mosto blanco, sherry pale cream, ostrygi skropione cytryną. Dziwne w pozytywny sposób. A: 4,5/10; R: 4/10
Glen Scotia Campbeltown Festival 2023 54,7% – lekki torfik, morskie powietrze, trochę słodyczy z portu, ale też trochę za pikantne i gorzkie. Albedo, gruszka, jakieś zasadowe, szorstkie motywy, kruszona cegła. A: 3,5/10; R: 3/10
Glen Scotia 1999 Distillery of the Year 2021 – klasyczny, burbonowy profil; wanilia, banany, troche migdał, ciastka owsiane, polne kwiecie, konwalie, wszystko jest na miejscu. AR: 5/10

Murray McDavid

U Popularnego MMD mamy przede wszystkim nową serię  budżetowych finiszowanych whisky Cask Craft. Zeszłoroczna Dailuaine po bourbonie została nawet ulubionym daily dramem Aleksandra. Sprawdźmy więc nowe whisky z tej serii i coś dużo grubszego przy okazji.

MMD Cask Craft bourbon finish, Auchroisk, 44,5% – Bourbonowy bourbonowiec, trochę mocniejszy i ostrzejszy niż Dailuaine. AR: 3/10
MMD Cask Craft madeira finish, Inchgower 44,5% – Będzie na przeglądzie Inchgowerów niebawem
MMD Cask Craft sherry finish, Tullibardine 44,5% – no jest nawet tego sherry, trochę modern, ale jest. niestety sama whisky bazowa dość średnia. Słodycz trochę kryje niedostatki. AR: 3/10
Strathclyde 34 MMD 47,2% – ewidentnie stary grain, czyli stary hiszpański ronik Krówki, mleczko w tubce, trochę zielonych, floralnych motywów, do tego trochę pieprzu i alkoholu. A: 5/10; R:5,5/10
Loch Lomond 25 MMD 1996 55,9% – ma w sobie trochę tych wysokoestrowych nut. Nieco olejowa, gumowa whisky; powietrze z kompresora, podgniłe owoce tropikalne, aloes, trawa; AR: 5/10

Cutty Sark / Saint James

Cutty Sark Prohibition, 50% – grainowa, miałka, no jak blend smakuje. Można sączyć samo i w zasadzie tyle dobrego można o tym powiedzieć. To 50% ratuje sytuację. AR: 2/10
Yellow Snake Jamaican amber rum, 40% – taki lekki esterek, bo to blend. Talkowane gumy, świeżutkie trampki halówki, trochę Castorama i przejrzałe owoce. AR: 3/10

Armaniak Baron Gaston Legrand

W końcu też się cieszymy, że wystarczyło czasu żeby popróbować kilku starszych armaniaków, a nie tylko  jeden gdzieś na szybko w przelocie między stoiska

Baron Gaston Legrand 2003 – sporo drewna i jabłuszka, odrobina mydliny, skórki jabłkowe, pestki, papierówki, całość łagodna. AR: 3/10
Baron Gaston Legrand 1979 – łagodniutki tak że wręcz wodnisty, acz bardziej złożony od młodszej wersji. Umami, cola, lekko balsamiczne motywy. Dużo taniny, przyprawy aż wpadające w takie indyjskie; garam masala. A: 3/10; R: 4/10
Baron Gaston Legrand 1964 – tu już się dzieje. Lakiery, smak starości, stara klepka, stara beczka, europejski dąb. No cóż. Stary armaniak o smaku starego armaniaku. A: 4/10; R: 4,5/10

Tequila Del Señor / Distileria Rio de Plata

Jedna destylarnia tequili z Guadalajary wypada z portfolio M&P i jedna destylarnia z Guadalajary wpada do porfolio M&P. Jest mi niezmiernie miło, że jest to akurat Del Señor. Mam do niej bardzo wielki sentyment, bo jest to pierwsza destylarnia tequili i w ogóle pierwsza destylarnia w której byłem. Z produktami Del Señor mogliście się już zapoznać na blogu przy okazji wizyty w destylarni, a także przy okazji przeglądu tequili añejo.

Kilchoman

No i na koniec przed wyjściem wymagana dawka torfu. Wersje po Koniaku i Fino piliśmy podczas wiosennego festiwalu, więc z nowości zostaje nam…

Kilchoman Feis Ile 2023 – orzeszki ziemne, ziemia, ziemniaki, kotłownia w domku jednorodzinnym , orzeszki w miodzie, migdały, beczka po burbonie. Piwnica na wsi jednym słowem. Albo klasyka starego Kilchomana innym. A: 5/10; R: 5,5/10

 

Podsumowanie

Kolejny rok za nami i kolejny salon M&P przeszedł do historii. W tym roku jesienna kampania festiwalowa była ciężka ze względu na nałożenie festiwali, ale daliśmy radę i większości nowości udało nam się spróbować. Z racji większej ilości czasu pierwszego dnia nastąpił dość zdecydowany pivot w stronę win, a może po prostu się starzejemy i to już czas zostać zgredem cmoktającym winko? Chyba jeszcze nie, ale musimy przyznać, że w winach jest zdecydowanie więcej rzeczy, które traktujemy z neofickim zachwytem, który towarzyszył nam w pierwszych latach picia whisky. Na pewno udział win w naszych zakupach z M&P będzie rosnąć. Jeśli o whisky mówimy to przedfestiwalowe zapowiedzi nie zwiastowały zbyt dużo nowości, a tu się okazało, że było tego całkiem sporo. Znów też pewnie nie udało się spróbować wszystkiego, bo w stronę części stoisk się nawet nie skierowaliśmy. Na szczęście od tego M&P ma dwie imprezy w roku. Do zobaczenia zatem na wiosnę na Whisky & Friends!

 

 

Radosław Janowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.