Kolejny sample set z bardzo uznanej destylarni. Dziś mamy Tobermory z wyspy Mull to whisky, która swoją legendę zbudowała na kilku rewelacyjnych starych OB i całej rzeszy IB z beczek po sherry. Powód tego seta jest jednak inny…
–
Nie będziemy specjalnie ukrywać, że głównym przyczynkiem tego setu było spróbowanie Tobermory od Loży Dżentelmenów. Tak zupełnie przy okazji z tragarzami przechodziło obok kilka innych Tobermory z połowy lat 90′. Są ciemniejsze, są jaśniejsze, jest modern sherry, jest bourbon. Po prostu jest czemu przeciwstawić najlepszą dotąd i powszechnie chwaloną selekcję Loży Dżentelmenów.
Troszkę szkoda, że zabrakło tutaj choćby jednej z fenomenalnych edycji 32yo OB, których ciemne oblicze ukształtowało wielu fanów whisky (w tym i nas).
Picie Ledaigów zostawiamy sobie na oddzielny set.
–
Tobermory 2006, Signatory Vingage, Seasons Spring, 49,9%
Nos: first fill sherry? Chyba jakieś tanie fino. Pachnie jak refillowy bourbon. Zesty, galaretki, kandyz, wanilie, słodkie drożdzówki, mocno posłodzony rumianek. W tle sporo nut zielonych, sianowych, czy świeżo łodygowych, spadłych liści.
Smak: pierwszy łyk niezły. Słodkie to jest, lizaki choinkowe, tanie słodycze, biały cukier, lekkie miody, tępe drewno, lignina. Dalej pogony, kwas żoładkowy, fenole.
Finisz: lekko pikantny, mdły, pogonowy, ale jednak nie obleśny.
Wnioski: gdzie tu jest first fill sherry? Jest cukrowo słodkie, likierowe i tyle. Ni koloru, ni smaku. Ballantine’s w csie finiszowany w jakimś refillowym amontilladzie.
Ocena: Aleksander: 2,5/10, Radek: 2/10
–
Tobermory 1995, Rest & be Thankful Whisky Co., 51,7%
Z racji znacznej rozbieżności odbioru tej whisky, będą dwie notki. Pierwsza moja, druga Aleksandra.
Nos: nuuuuuda, refill bourbon, wanilina, pianki, zesty, galaretki, tostowane drewno, ligniny, babki piaskowe.
A: cóż, z pewnością jest to whisky. Jakiś mentol, mięty, cytruski, świeże drewienko, woski. Cienko, ale intensywnie. Niuans gałki muszkatołowej i babki piaskowej.
Smak: nudny bourbon, wanilia, suche zesty, oranżadki, grzeje wóda, paluszki, kurz. Nie chce się tego notować, kij z tym.
A: nawet konkretnie. Grube, tłuste, miodowe, rześkie, woskowe ale i mocno wali pieprzem w ryj. Jakiś akcent soli się pojawia. Woda morska, świeże drewno, nieco burbona, owocowych ciągutek i marmolady różanej.
Finisz: słodka woda, wanilia, taniny.
A: nawet długi, ale jest pikantnie, pieprznie, cienko i intenwysnie. Potem długo gaśnie burbonem, miodem, lukrem.
Wnioski: bez finiszu, z wadami, grzeje woda, nudny bourbon. Wole pić niewadliwą podstawkę.
A: dość siermiężna whisky, intensywna, mocna na wejściu, ale po chwili jednak cienka. Taka o.
Ocena: Radek 3/10, Aleksander 4/10
–
Tobermory, 21yo Manzanilla, 53,8%
Nos: no są biologiczne motywy, trochę drożdży, serów, ale też motywy bardzo floralne, kwiatowe, kremowość martwych drożdżowych osadów z dna beczki charakterystyczna dla biologicznych sherry. Ale tez potem jakaś lekka nafty, słoność, morskość, tytonie, rodzyny.
Smak: jest ta ostrość charakterystyczna dla manzanilli z górnej części Sanlucar de Barrameda, jest morskość, mocne sery np. Provolone. Z czasem bardziej idzie w amerykański dąb. Wanilina, stare drewno, bajgle. Grubość smaku jest rewelacyjna. Trochę siarki, acetonów i klejów niczym w niektórych Ben Nevisach. Retronosowo bardzo wychodzą te pikantne sery.
Finisz: mocny, długi, pikantny, umami, słono-słodki. Tostowane drewno.
Wnioski: jednak biologiczne sherry potrafią być fajne w whisky. Bardzo gruba, charakterna, motywy biologiczno-morsko-drożdżowe bardzo. Poza tym sporo aromatów białego dębu. Mamy jednak znowu wrażenie, że aby to docenić trzeba popić trochę Maznanilli, bo ktoś kto widząc tu „sherry” oczekuje czekolad, zamszy i powideł będzie zawiedziony.
Ocena: Radek 6/10, Aleksander 5/10
–
Tobermory 1995, The Single Cask for Loża Dżentelmenów, 51,6%
Nos: gładkie, kremowe, lizaki choinkowe, creme brulee, budyń. Na początku dość schowany aromat. Sporo lukrecji, arcydzięgielu, przypraw korzennych, moscatel sherry czy pale cream. Pączki z pomarańczowymi skwarami, mocno lukrowane baby. Marmolada różana, lukier, wanilia. Woda z sokiem malinowym. Dalej cytrusowe sorbety. Jest sporo niuansów. Zielone moscatele, pączki z marmoladą. Pierwsze wrażenie może być nieco niekorzystne, ale warto dać tu więcej czasu i się wgryźć w aromat, bo dużo się tu dzieje.
Smak: słodkie, lukry, pączki, wanilia. Jest grubo, przyjemnie. Lizaki choinkowe, kandyzowany arcydzięgiel, kandyzowane owoce, suszone morele, kandyzowane zesty, krokant, orzechy, ciastka, pierniczki. Nie ma tu już co prawda tej złożoności co w zapachu. Po prostu to pijesz, jest grube i przyjemne.
Finisz: słodki, ciastkowy, moscatel, przyprawy.
Wnioski: dobra whisky, mająca niuanse, ale jednak charakter mocno refillowy. Słodko, ale jednak brakuje jebnięcia solidnej beki. Jak to mówią, w seksie od tyłu chodzi o to żeby być z tyłu. Analogicznie w whisky po sherry chodzi o to by było sherry. Whisky dobra, ale niedosyt zostaje.
Ocena: Aleksander: 4,5/10, Radek: 5/10
–
Tobermory 1995, whisky&tobacco, 57,9%
Nos: jest solidnie, ciężko, naftowe oloroso, agresywne, mocne, cruz vieja jak nic.
Smak: mocne oloroso, stare klepki, zamsz, marynowane mięsa, marynaty, powidła, marmolady. Pierwsze wrażenie top class. Potem traci. W kolejnym landryny, ostrość, mocne karmele. Trochę szczypie alko i pikantność. Sadza, grafit z ołówków.
Wnioski: W pierwszej chwili jest fenomenalnie, potem już tylko traci. Smak skręca w jakieś chemiczne strony.
Ocena: Aleksander 5,5/10, Radek: 5,5/10
–
Tobermory 1994, 18yo, Whisky Doris, 50,7%
Nos: wierci w nosie, kwaskowe, solidne sherry oloroso, takie mocno glicerynowe. Czerwone owoce, owoce leśne, marynaty do mięs, vinagre de jerez, siareczka. Dalej pączki, marmolady, kandyzowane owoce, nieco motywów tartacznych.
Smak: słodkie, pełne, ale i ściągające. Słodkie jak medium sherry, ale gładkie jak glicerynowe oloroso. Sporo slodyczy jest tu przez słodowość niż przez sherry. Gładkie miedium dry sherry. W tle geranium, lukrecja. Dobra whisky, ale nic ponadto, nie rozwija się a wszystkie niuanse są w jednej płaszczyźnie.
Finisz: długi, oloroso, słodkie motywy, trochę chemicznych landrynek, żelków, sezamu.
Finisz: gładki, słodki, trochę korzenny, cream sherry.
Wnioski: dobra whisky, ułożona, typowa, z dobrym wpływem, nic nie brakuje, ale tez nic na plus. Kiedyś to by był daily dram, dziś wyższa liga.
Ocena: Radek 5,5/10, Aleksander 5/10
–
Tobermory 1994, Adelphi, 58,4%
Nos: wierci w nosie, estrowe, żywe, oloroso, kwiecie, soczyste czerwone owoce, przedgony, bardzo lotne. Brzoskwinie, poziomki, agresty, ale też i sporo ciemnych owoców.
Smak: solidnie sherry, ale nie wiekowo, raczej mocno owocowo, jasne dżemy, gorzka pomarańcza, jasna śliwka, poziomka. Dalej wchodzi jakaś szorstkość, pumeks, lekkie, grzanie, żużel, orzechy, stare pierniki.
Finisz: trochę krotki w stosunku do smaku. Tępe drewno, sherry, dżemy.
Wnioski: dobre wejście, a dalej nad wyraz szorstko, pumeks, koks, gruz, stare zeschłe pierniczki. Kostropata whisky.
Ocena: Aleksander 4,5/10, Radek 4/10
–
No i jak ta Loża? Dobrze… ale ambiwalentnie. Z jednej strony to dobra whisky, posiadająca swoje momenty i niuanse, a z drugiej jasne to i sherry tak nie za dużo. Dwie ciemnosherrowe edycje wydane przed sześcioma laty okazały się być lepsze, co w sumie było do przewidzenia. Z drugiej strony nie ma przepaści. Dużym zaskoczeniem okazała się za to wersja OB z beczek po jasnym biologicznym sherry. Nikt tu się nie spodziewał niczego, a tu proszę! Wersja od Adelphi pokazuje jednak, że sam wpływ sherry nie wystarczy, bo mimo tego wpływu whisky okazała się niezborna i męcząca na końcu. Zdecydowanie wolimy gładką i poukładaną LD. O dwóch pierwszych w zasadzie nie ma co pisać, pozycje do odfajkowania.