W dniach 23-24 czerwca 2023 odbyła się czwarta edycja Rum Love Festival. Największa i tak naprawdę jedyna duża impreza rumowa w kraju wróciła do Wrocławia. 

Pierwsza edycja Rum Love ad 2017 była super. Nieco przaśna, z pewnymi niedociągnięciami, ale z nadspodziewanie dobrymi rumami, w większości w cenie biletu, a miejsce tuż przy Hali Stulecia z jednej strony i fontannie multimedialnej z drugiej nad wyraz przypadło nam do gustu. Na drugiej edycji festiwal zaliczył naszym zdaniem spadek formy, przez co trzecią odpuściliśmy. Potem przyszła pandemia i przez 3 lata Rum Love nie było w ogóle. W 2023 Rum Love powraca jednak do kalendarza festiwali z czwartą edycją. Mamy nowe miejsce, nowych wystawców, a dodatkowo zostaliśmy patronami medialnymi wydarzenia. Wobec tego w sobotę, w deszczowy poranek, zameldowaliśmy się obaj we Wrocławiu aby sprawdzić co tam w rumowym światku piszczy.

Nowe Miejsce i wszystko inne

Jak wspomnieliśmy, w tym roku festiwal odbywał się w nowym miejscu. Pozostajemy w obrębie wrocławskiej Wielkiej Wyspy, lecz przenosimy się około 1km na wschód – spod Hali Stulecia, do byłej zajezdni tramwajowej Dąbie. Przenosimy się więc z ekspresjonistycznych wnętrz do ciężkich, industrialnych hal wyłożonych cegłą i pordzewiałymi szynami. Przed samą halą i w zasadzie wszędzie dookoła zorganizowano plac wypoczynkowy z foodtruckami, leżakami, didżejem i drinkiem w kokosie. Zdecydowanym plusem były zagospodarowane tyły i załomy głównej przestrzeni, dzięki czemu ten kto nie chciał się wsłuchiwać w gwar i muzykę, mógł się zanurzyć w ciszy spokojnego zaułka i tam spożyć zamówionego burgera bądź dopić drama pod chmurką.

Wnętrze hali przedstawiało się równie okazale – potężna kubatura z łatwością sprostała wymaganiom festiwalu mimo że stoisk było wydaje się więcej niż na pierwszych edycjach. W hali wytyczono dwa główne ciągi komunikacyjne, równoległe do dłuższej osi hali i wzdłuż nich rozstawiono stoiska. Uprzedzając nieco fakty możemy napisać że tak jak i na poprzednich edycjach, stoiska były mocno obłożone rokującymi butelkami.

Na wejściu był okazały sklepik z flachami, woda mimo chwilowych problemów była dostarczana sprawnie, o smyczy już pisaliśmy przy okazji poprzednich edycji, kieliszek standardowy, kible w postaci toiek były w odpowiedniej ilości. Generalnie naszym zdaniem miejsce jakościowo porównywalne z poprzednim – z jednej strony stara miejscówka nie udźwignęłaby rozrastającego się festiwalu, lecz była jedyna w swoim rodzaju no i z klimą. Z drugiej mamy miejsce równie klimatyczne i z potencjałem na dalsze puchnięcie imprezy.

Nie ma róży bez kolców. Przy nagłej zmianie miejsca i podejścia nie będzie od razu perfekcyjnie. Niestety pogoda dopisała aż za bardzo. Na wejściu aura zachęcała raczej do picia whisky z Islay niż rumu z Karaibów ale szybko się to zmieniło. Ostro przygrzewające, czerwcowe słońce uwydatniło znaczącą wadę Zajezdni, mianowicie słabą wentylację. W godzinach późnopopołudniowych w oddalonej od wejścia części hali było wprost nieznośnie duszno. Do tego stopnia że zrezygnowaliśmy ze spróbowania części rokujących wysokoestrowców.

Awantura o sample

Przy okazji Rum Love przez nasz niszowy degustatorski światek przeszła także sprzeczka o samplowanie. Na trzy dni przed festiwalem organizator wszem i wobec ogłosił że nie tylko nie wolno na teren Rum Love wnosić swoich buteleczek na sample, ale że sample są niedozwolone w jakiejkolwiek postaci. W komentarzach podniosło się oburzenie, organizator twardo postawił na swoim, część oburzonych zwróciła bilety. Finalnie zrobiła się z tego trochę burza w szklance wody, bowiem na wejściu na festiwal nikt nawet nie sprawdzał plecaków, a spora część festiwalowiczów olała przepisy. Jednak jak bardzo groteskowy jest to zakaz niech świadczy fakt że kilku wystawców niezależnie proponowało możliwość wzięcia sampla na wynos i sami z siebie przywieźli na Rum Love buteleczki, lejek i etykietki.

A co my o tym sądzimy? Każdy z nas był na bez mała stu imprezach poświęconych dobrym alkoholom. I na ŻADNEJ z nich nie było zakazu odlewania sampli. Ewentualne samplowanie bądź nie leżało w gestii wystawcy. Bądź co bądź sample to naturalne przedłużenie festiwalu. Chciałbyś powtórzyć dobrego drama w domowym zaciszu? Znakomicie, weź kupony i poproś o sampla na wynos. Nie możesz pić bo przyjechałeś samochodem, albo musisz niedługo prowadzić? Nie ma problemu, kup parę sampli interesujących cię rzeczy. Za dużo wypiłeś i nie chcesz się nawalić, ale jednocześnie wciąż jest coś co chciałbyś sprobować? Super, prosimy na sampla. No po prostu sample są znakomitym rozwiązaniem wielu problemów a jednocześnie nie spotkałem się nigdy aby ktoś potem handlował samplami z festiwalu, bądź brał ich po kilkanaście z jednej butelki (zresztą który wystawca by pozwolił na coś takiego?!?).

Z krótkiej rozmowy z organizatorem wyniknęło że w istocie nie są do końca zadowoleni z obrotu sprawy. Przede wszystkim przyznają się do zbyt późnej komunikacji w tej sprawie, oraz obiecali na przyszłą edycję rozważyć to zagadnienie w inny sposób. Nam pozostaje jedynie namawiać i trzymać kciuki aby w jedyny normalny – czyli bez cyrku z zakazem samplowania 😉

Rum, Rhum, Ron

Przejdźmy jednak do tego co najważniejsze, czyli do rumów. Kontynuowana była chwalebna tradycja, że na wielu stoiskach było po kilkanaście, czy kilkadziesiąt pozycji. Przy stoiskach takich jak The Last Port, Vininova, Colours of Rum, Pinot, Tudor House, Spirit Depot można było spędzić całe godziny, wciąż próbując kolejne dobre dramy.

Znowu bardzo sensownie były wycenione rumy dodatkowo płatne. Już za 10-15zł można było napić się czegoś starszego, nawet w wersji single cask. Największe wypasy kończyły się na 35-40zł, a rozchwytywane od lat Caroni w kilku wersjach za 50-60zł. W porównaniu do cen dramów topowych whisky wciąż bardzo konkurencyjnie. Różnie natomiast przedstawiała się sytuacja z dramami w cenie biletu. Niektórzy wystawcy wystawili solidną baterię dla początkujących festiwalowiczów, znalazły się tam niejedna pozycja starsza, w mocy beczki, a nawet kilka single casków. Niestety znalazły się też stoiska kontynuujące smutną taktykę z festiwali whisky taksowania gości za nawet największe banały. Dodatkowo płatna zwykła biała Havana Club? Serio?

W tym roku tak jak i na poprzednich edycjach, organizatorzy kontynuowali bardzo miłe założenie, by masterclassy były darmowe. Na sporej ich części można było zresztą wypić starsze i ciekawsze rumy, których próżno było szukać na głównej sali. W ten sposób spróbowaliśmy na przykład bardzo limitowanego Black Tot Last Consignment. Większość degustacji była także prowadzona przez osoby związane z produkcją rumów, więc osoba prowadzącego także była wartością dodaną. Jest to naszym zdaniem bardzo fajny aspekt edukacyjny w kraju gdzie rum wciąż nie jest na tyle znany co np. whisky. I masterclassy te zdecydowanie cieszyły się dużym powodzeniem. Po tym przydługim wprowadzeniu, zapraszamy na tradycyjny obchód po stoiskach…

The Colours of Rum

Barbados 2011 Colours of Rum – koncentrat rumowy, słodki, pełny, taki trochę zbliżony do highlandowej whisky. Wata cukrowa, cukier trzcinowy, gruby, tłusty, niuans słony. A: 4,5; R: 5/10

Guadeloupe 1998 Colours of Rum 53,9% Wealth Solutions – roślinno-mentolowy klimat, tropikalne owoce, papierosy mentolowe, kamfora, tequila z limonką i solą, syrop z agawy, cukier demerara AR: 5,5/10

Hampden 1998 Colours of Rum 61,9% – estry wysokie, ale po tylu latach to się rozłożyły. Sparciałe gumy, stare dętki, przejrzałe owoce, ale i jakieś bardzo intensywne motywy rafineryjne, Mazuty i wyższe węglowodory. R: 5,5/10

Jamaica 1996 Colours of Rum 67% – pyszne, nie tak intensywne na estrowość, ale bardziej zniuansowane przemysłowe. Powietrze z kompresora, BASF, magnetowidy, zakłady produkcyjne. A: 5,5; R: 6/10

Barbados 2010 Colours of rum 2010, 61,1% rumowe, kurzowe, bourbonowe, ciastka owsiane, kokos, miody, Clynelish z karaibów. Cream soda, mocno skoncentrowany, ale nie gęsty i nie słodki. Dobry, równy i gruby foursquare. A: 4,5 R:5
Trynidad 1998 Caroni Colours of rum, 62,9% jak caroni; nafta, lampa łukasiewicza, stary sładzik, przepalone knoty, liny okrętowe, solanka, emulsja, stare skaje, materace lateksy, rozpuszczalniki, nafty, lak. Wyjątkowo slodki jak na caroni. R: 6 A: 5

 

Tudor House

Foursquare 2001 54% Samaroli – klasyczny, rumowy profil, wanilia, pianki, cukier demerara i muscovado, orzechy, poczerniałe, przejrzewające banany. Mocny burbon cask idący w motywy słodkie, gładkie i eleganckie, ale jednocześnie jest moc i wytrawność. Bardzo dobry, mocno skomplikowany, klasyczny profil, odpowiednia moc, dajemy okejkę. AR: 5,5/10

Panama 2006 Berry Bros 55,7% – w pierwszym wrażeniu zdecdowanie rozgrzewająca maść tygrysia. Z czasem mocno dojrzałe banany, mango i papaje. Lekko miodowy, tekturowy, przyprawowy. Mentol, mięta, kurkuma, ziele angielskie, kamfora. A: 4/10

Pacific Oblivion Blended Rum 45% – jest ten estrowy smrodek. Na nosie ciężko, lecz na języku delikatne nuty awokado, orzechów, pistacji, solonych migdałów i bananów. Mimo niskiej mocy, skomplikowanie jest znaczne. A: 4,5/10

Samaroli Jamaica 2001 – Grube estry ale bardziej przejrzałe owoce, płynne banany, tutti frutti, gumy balonowe, red bulle, Chemiczne aromaty owocowe, Dopiero potem wchodzi lekka guma, dętki. AR: 4,5/10

Barbados 2003 BBR, 56,5%  dość wytrawne, ciastka owsiane, cream soda, wanilia, nawet trochę gorzkiego kakao. W smaku bardzo intensywne i bardzo wytrawne, dużo drewna, gorzka herbata, migdalina, tatratea, przypalony karmel, opiekane kokosy, kokosanki. Dużo drewna i wytrawności. Przypomina troche diamondy. R: 5/10
Samaroli yehmon rerto blended, 49% delikatny kolumnowiec, wanilia, karmel, lizaki. Słodki, piwnki, wanilka, cream soda, karmele, syrop trzcinowy. Dopiero po chwili wchodzi więcej starego drewienka, wytrawności, ciała, czarna herbata, taniny. Dobry hiszpański ron z dobrą beką, dużo sie nie dzieje, ale jest przyjemne. R: 4/10

The Last Port

Foursquare Raconteur – gładziutki, elegancki, sherry jest konkretne. Zamszyk, suszone owoce, aż ten grzybek z bodegi czuć. Ależ to jest grube i skomplikowane. Skóry, pieprze, stare oloroso, gorzka czekolada, kakao, lekki rozpuszczalnik. Są też wpływy beczki po burbonie. Finisz gładki, olorosowy, Jezusek w ostrogach po gardziołku przeszedł. AR: 6,5/10

SBS Dominican Republic 2006 59% – gorzkie kakao, aż takie sproszkowane i intensywne, jedzone łyżką. Jebitnie ciemny rum o równie jebitnym smaku. A to przecież beczka po burbonie. Kahlua, rye whiskey, czekolda 99%, tiramisu, biały rusek. Gdzieś bardzo w tle owocowe, kwaskowe nutki. Generalnie 50 twarzy kakao i kawy. AR: 5/10

SBS Jamaica 2010 64,7% – mocne estry, ale też sporo drewna, pieprzu. Hampdenowe, gumowe motywy, powietrze z materaca. Mocno agresywne i wymaga wody, ale wtedy się fajnie otwiera. A: 4/10; R: 4,5/10

Pussers dockyard reserve 2022, 54,5%  jest navy, mocno intensywne, herbata, taniny, arcydzięgiel, palony karmel, geranium, prażone orzechy, malizna, nagar. Arcydzięgiel, palony karmel, zielsko, gorzkie chmiele, łodygi, nagar, spalone patelnie, prażone orzechy, miody, mocno przeparzone herbaty, bergamotka. Earl grey, palony karmel, opalone dechy. Bardzo zajzajerski i intensywny. R: 3,5/10

 

Pinot

Plantation Australia 2009 Palo Cortado Finish 45,2% – jest delikatne palo cortado, gładkie, floralne i owocowe. Kwiecie, trochę floru, ale i rodzynki, mosto. W smaku nie tak dużo sherry, ale profil jest bardzo przyjemny. Ice tea, owoce z puszki, borówki, żurawiny, praliny, kakao, francuski dąb. AR: 4/10

Plantation Barbados 10 Pinot 49,5% – jest dobre sherry. Jest oloroso i jest go dużo i jest ono dobre. Z czasem intensywność jeszcze narasta. Suszone owoce, zamsze, kakao. Do tego jakieś sianko, słoma, ananas, kawa, czekolada 99%, brzoszkwinie z puchy. Bardzo dobra rzecz. Nie jest to co prawda poziom Foursquare Ranconteur, ale jednak mówimy o butelce za 250zł za nie za 250€. Od razu ta pozycja skojarzyła nam się z opisywaną niedawno Plantation Madeira, również pozycji od Plantation i także bardzo dobrej jakości na tej wciąż niewysokiej półce cenowej. A: 5/10; R: 4,5/10

Plantation Fiji 2004 50,3% 19yo – estry, wyleżenie, sezonowana guma, gumki recepturki, tasmy do ćwiczeń, sałatka owocowa, egzotyczne owoce, papaja, dojrzałe mango, do tego lekka szorstkość francuskiego dębu. Czuć już wiek, estry się uleżały. Dojrzałe banany, nektary owocowe. Dobry rum, o słusznym wieku. AR: 5/10

 

Precious Liquors/Team Spirit Whisky

Luisita PX #1003 – dużo px, marmolad, owoców, trochę skręca w stronę umamiczna: sosy sojowy i bbq, motywy pieczeniowe. Dalej słodka wanilia, cukier puder. Sporo px i to w niezłym wydaniu, ale to tyle. AR: 3,5/10

Luisita Burbon 2015 #2185 58,8% – siemię lniane, sporo wpływu beczki po burbonie i to takiej żywej, młodej. Miód, sezam, wanilia. W ciemno byśmy powiedzieli że jest to whisky. Obie Luisity prezentują mocny wpływ beczki, taki trochę efekciarski, ale nie można się tego czepić bo ta beczka jest dobra. Taki trochę casus Kavalana. AR: 4/10

Trinidad Rum Caroni 1998 Precious Liquors 57,1% – nafta, rozpuszczalnik, sadza, stare piece, czerwone cegły, mineralność, migdalina, burbon. Pikle, stara szopa, zardzewiały magazyn z blachy falistej. Do tego owocki w pełnej krasie i mamy moc. Takie Caroni par excellence. Czyli Radek się zachwyca a dla mnie to jednak nie to. Znaczy jest dobre, ale objawienia nie widzę. A: 5/10; R: 6,5/10

 

Vininova

Mezan Chiriqui – przyjemny, owocowy, herbaciany, winny. W smaku lekko, gładko, bardzo łatwy rum do picia, choć ewidentnie młody. Ice tea, herbatka z cukrem, karmel. Leżakowany w beczkach po moscatel de setubal i to głównie robi ten rum. AR: 3/10

Mezan Guyana 2005 – tropikalny, delikatny, tropikalny, aż kwaskowy. Cytryna, limonka, leciutki niuans estrowy. Bardzo nietypowy dla ludzi niezapoznanych z rumem. Z jednej strony jeden z najlżejszych rumów dzisiaj, z drugiej bardzo wytrawny, nieco gumowy, słonawy, wręcz plastelinowy. A: 4/10; R: 3,5/10

Mezan Jamaica 2010 – dojrzałe owoce egzotyczne, mango, papaje, banan, sorbety cytrynowe, kauczuki. Bardzo elegancka, gładka, lekka jamaika. AR: 3,5/10

Mezan Belize 2008 – lekki hiszpański ronek. Maliny, jagody, ananasy. Czerwone owoce, całość bardzo łatwo pijalna i wrażenie jakby tu był grany jakiś winny finisz. A: 4/10; R: 3/10

Doorly’s 14yo – taki stary rum o smaku starego rumu. Stare szafy, lekki aceton, suszone owoce, kakao, stare beczki, lekki ester. Fenomenalny wstęp do degustacji Foursquare’ów. AR: 4/10

Foursquare Indelible 48% – głównie burbon, nie wiem gdzie jest ten zinfandel. Migdały, orzechy, miód. W smaku juz się pojawia jakiś ślad miękkiego winka kalifornijskiego, jakieś owocki, winogrona, ale i tak głównie wpływ beczki po burbonie. Do tego mocny destylat 4sq A: 4,5/10; R: 4/10

Foursquare Sovereignity 62% – no i tu jest w chuj sherry, takie gładkie, stare oloroso. Może jeszcze nie VORS, ale już dobre oloroso viejo albo VOS. Zapach bodegi, stare beki, rodzynki, cukierki malaga, arrope, ale i nuty rorodzynek, migdałów, rozechów, octry, pikle, acetony, czekolada. Fajnie się przeplata wpływ beczek po burbonie i po sherry. A: 4,5/10; R: 5,5/10

Foursquare Isonomy 17yo 58% – też taki rumowy koncentrat, z tym że z mocnym wpływem rpzepalonego burbony, Tytoń, cygary, dobre stare balsamico, odrobina acetonu, dużo orzechów, migdalina, mocno opalone klepy. AR: 4,5/10

 

Spirit Depot

Naga PX Cask Finish 46% – jest całkiem dobre sherry, może nie jakieś stare, ale uczciwe z rodzynkami, czerwonymi owocami, arrope. W smaku troszkę modern, ale piliśmy gorsze. Zesty, czekolada, suche rodzynki, nieco szorstkości. Taki azjatycki rum. R: 3,5/10

Naga Full Proof 2011 62,3% – rum hiszpański na sterydach, Duża intensywność, opalona beka, czarna herbata, przyprawy, czarne porzeczki, geranium, sucha ziemia. AR: 4/10

Trinidad de Cuba 15 – taki łagodny słodziaszek. Melasa, wanilia, demerara, trochę drewna. Taki klasyczny, trochę starszy rum pod cygarko. A: 3/10

Centenario 1985 43% – znowu hiszpański łagodnik, ale jest tutaj coś w tle. Jakieś goździki, przyprawowość, delikatna taninka, imbir, herbatniki owocowe, europejski dąb. A: 3/10; R: 3,5/10

 

Six Saints/Rum&Cane

Six Saints Oloroso – fajne, gładkie, jest sherry takie bliżej nieokreślone, ale przyjemne. A: 3,5/10; R: 4/10

Six Saints PX – słodkie i w zasadzie tyle. Modern PX, a poza tym wanilia, melasa. Gorsze od wersji oloroso. R: 2,5/10

Rum and Cane British West Indies XO – estry, dojrzałe owoce, banany, pomelo, grejpfrut, zesty, nieco gumy. AR: 4/10

Rum and Cane Mauritius XO – dziwne. Tanie ptasie mleczko, maggi, lubczyk, tania czekolada, nuty zielone, mentolowe. R: 3/10

 

Pojedyncze Butelki

Appleton Estate 15yo – mocno tytoniowy, wytrawny, bakalie, cream soda. Fura drewna, przeparzona herbata, taniny. Wanilinka, lekki pieprz. AR: 4/10

Saint James XO – odleżany agricole, korzenie, przyprawy, mentol, geranium, eukaliptus, białe pieprze, nutki koniakowe, francuski dąb, toniki. R: 3,5/10

Exploration Rum 15 – mocny na języku, nieco nafciany. Stare szafy, nieco acetonu, suszone owoce, przejrzałe banany i brzoskwinie, ananas. A: 3,5/10

Black Tot Last Consignment – przypalone karmele, nagar z patelni, herbata, zioła, oregano, stare opalone beki. Grube, fajne, dobry navy rum. Generalnie czuć że jest stare, ale złożenia nie ma za bardzo. A: 4.5/10

Ron Barcelo Organic 37,5% – delikatny, przyjemny kolumnowiec. Nie jest przesłodzony, raczej naturalny, ale też i nic się tu za bardzo nie dzieje, wanilia, melasa, orzechy, ron miel. Raczej do koktajli. AR: 2,5/10

Ron Barcelo 40th Anniversary – słodki, gładki, jest taninka, drewienko, ale też nie jest go dużo. Taka nieco podrasowana wersja klasycznego Imperial. AR: 3,5/10

Dillon XO – gałka muszkatołowa, goździki, przyprawy, ziele angielskie, dużo drewna, taniny, korzenność. AR: 3,5/10

Ron Abuelo XII Three Angels – jak na hiszpański rum charakterystyczny, skoncentrowany, dużo słodyczy, syropy z trzciny ale i dużo taninki, drewna i przypraw. AR: 4/10

Botran Rare Blend French Wine Cask – intensywny, kompletnie nie smakuje jak hiszpański rum, jest dużo drewna. AR: 3,5/10

 

Podsumowanie

Kolejne Rum Love za nami. Poza tą wpadką z samplami i słabą wentylacją to jesteśmy zadowoleni. Poziom próbowanych rumów był nadspodziewanie wysoki – podejrzewamy że liczba trunków które oceniliśmy „na pięć” była wyższa niż na większości festiwali whisky. Dopisała także frekwencja. Sale masterclassowe były zapełnione całkowicie, przy większości stoisk cały czas stał mały tłumek, zewnętrzna strefa chillu również przez większość czasu była zapełniona. Jak wspominaliśmy, hala zajezdni jest duża, więc jeśli za rok organizator podejmie decyzję aby Rum Love ponownie odbyło się tutaj, to wciąż jest rezerwa na jeszcze kilka(naście) stoisk. Inicjatywie nieodmiennie kibicujemy, gdyż stworzenie dużej imprezy koneserskiej o tematyce innej niż piwo i whisky w Polsce nie jest prostym zadaniem.

Wraz z Rum Love kończymy tegoroczną wiosenną kampanię festiwalową. Teraz czeka nas sezon ogórkowy, gdzie przez jakiś czas dużych imprez nie będzie. Marketingowcy i dziennikarze będą wypoczywać na Seszelach i tylko raz na jakiś czas jakiś stażysta wypluje kolejny artykuł o rewolucyjnej whisky z kosmosu czy tam z probówki. A kolejna kampania festiwalowa ze swoim wysypem premier wraca na jesień. Na koniec jeszcze nasz top rumów:

Zinnejbeczki Ałords Rum Love 2023

  1. Foursquare Raconteur – najlepszy rum festiwalu
  2. SBS Belize Amontillado Al Capone (nie był wyżej opisany, ale stoisko Al Capone było, powtórzyliśmy ten rum i potwierdzamy, że jest wspaniały. Nawet kupiliśmy sobie po butelczynie.)
  3. Trinidad Rum Caroni 1998 Precious Liquors
  4. Colours of Rum Jamaica 1996
  5. Colours of Rum Guadeloupe 1998 
  6. Foursquare 2001 Samaroli
  7. Colours of Rum Trynidad 1998 Caroni
  8. Plantation Fiji 2004 19yo
  9. SBS Dominican Republic 2006
  10. Foursquare Sovereignity

Wyróżnienie: Plantation Barbados 10yo Pinot – wspaniały stosunek jakości do ceny

Aleksander Tiepłow

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.