20.05.2023 odbyła się piąta edycja Whisky Day Cracow, jak zwykle w Fortach Kleparz. Co tym razem przyniósł nam małopolski festiwal? Zapraszamy na relację z Whisky Day Cracow 2023!
Kraków to już trzeci festiwal w wiosennej kampanii festiwalowej AD 2023. Po otwarciu w Katowicach, warszawskim W&F przyszedł czas na stolicę małopolski. Jest to impreza o tyle szczególna dla nas, a pewnie i dla wielu fanów, że już samo miasto dodaje +5 do zajebistości festiwalu i w zasadzie organizatorzy już na starcie mogą zrobić niewiele albo i nic, a ludzie i tak będą zadowoleni. Jakoś tak jest, że już jadąc do Krakowa wkręcamy się nucąc Turnaua czy Myslovitz z Grechutą. Zamiast jak człowiek wziąć taksówkę z dworca, to idziemy spacerkiem przez planty. Na dobry podkład obowiązkowo trzeba zjeść maczankę krakowską. Po festiwalu trzeba nocą pobuszować po Kazimierzu czy starym mieście i sprawdzić kondycję tutejszych piw kraftowych, bo pod Wawelem rewolucja piwna i kultura miltitapowa rozwinęła się najwcześniej. Na drugi dzień musi być czil na Zakrzówku, a potem to już z górki, jeszcze tylko Energylandia, ewentualnie Salwator z kopcem, spacer nad Wisłą i ni stąd, ni zowąd po 4 dniach wracasz z festiwalu. No coś w tym jednak jest, bo w tym mieście każda drobna rzecz ma swój wspaniały smak, nawet szukanie swojej kwatery po festiwalu i drapanie się po skrzypiących schodach starej kamienicy, nawet wieczorna wyprawa do monopolowego sklepu dwie przecznice dalej po piwko na dobranoc. Widzieliście kiedyś w nocniaku 24h DSRy od Diageo? No wszystko się zgadza, bo i smok i dorożka i gołębie i lajkonik, a nawet Chasydzi na elektrycznych hulajnogach 😉
Takich kliszowych pierdoletów o Krakowie mógłbym wam napisać jeszcze kilka akapitów, ale ja nie o tym, bo to jednak o festiwalu miało być. Trochę to się jednak łączy, bo po oscypku i bajglu na kleparskim bazarze docieramy w końcu do najlepszej miejscówki na whiskową imprezę jaką w kraju nad Wisłą mamy. O Fortach Kleparz już chyba napisaliśmy wszystko w zeszłym roku. W poprzednim roku też impreza rozrosła się do ostatecznych rozmiarów i z wnętrz fortu w których jest teraz restauracja przeniosła się do bardziej zewnętrznej części fortu wokół reduty i w przylegających podziemiach. I w tym roku już formuła nie uległa zmianie. Mamy dokładnie ten sam układ co przed rokiem:
„Większe, bogate stoiskach koncernów takich jak Diageo, Brown Forman, William Grants & Sons, Dewars skupiły się na zewnątrz właśnie wokół reduty, gdzie na otwartej przestrzeni (choć pod zadaszeniem) mogły spokojnie rozłożyć swoje dekoracje wraz ze wszystkimi fajerwerkami. Niezależni, sklepy i salony ulokowane zaś były w części podziemnej do której prowadził długi powoli opadający korytarz. W środku część stanowisk była zlokalizowana w przestronniejszej i jaśniejsze sali ze szklanym dachem, a część w klimatycznych kazamatach. Obie te przestrzenie, mimo że różne, to doskonale się uzupełniały. Wnętrze zapewniało przyjemny chłodek i kameralną atmosferę niszowych stoisk. Zewnętrzna część zaś zapewniała sporo miejsca, dużo leżaków, zakamarków do odpoczynku, ale też i większy gwar i klimat bardziej charakterystyczny dla większych Imprez. Dodatkowo przechadzał się po terenie prawdziwy dudziarz, którzy przygrywał zgromadzonym największe szkockie przeboje (nam się zdawało jednak, że gra w kółko „Scotland the brave” i „Farewell to the creeks”). Dla każdego coś miłego.”
No nie da się ukryć, że to miejsce bardzo nam odpowiada. Nie będzie jednak samych ochów i achów. Pewnie zresztą rodowici krakusi te wspaniałe okoliczności przyrody traktują jak szarą codzienność.
Jakoś tak się złożyło, że w tym roku przez grupki przetoczyła się wyjątkowo intensywna fala dyskusji na temat Whisky Day Cracow. Przede wszystkim głównie za sprawą „bramki”. Organizatorzy w tym roku postanowili poważnie potraktować regulaminy imprez masowych i wszyscy ku wielkiemu ogólnemu zdziwieniu byli trzepani na wejściu przez dwóch smutnych panów, czy nie wnoszą alkoholu. Niby ok, jest to zrozumiałe, bo na stadion czy koncert gorzały nie wnosimy i nikt z tym nie dyskutuje. Jednak nie przypominam sobie by ktoś na szlabanie do lasu sprawdzał czy drewna nie wnoszę. Zdarzyło się to pierwszy raz, bo nie przypominam sobie tego na innych festiwalach, whiskowych, rumowych, piwnych w kraju czy też tych nielicznych zagranicznych na których byłem. Na przykład na festiwalach piwnych nie zdarzają się debile przychodzący nawalić się Harnasiem z plecaka, ale polewanie domowych piw kwitnie, a jedyna bramka to ta na murawie. Przez wiele lat wytworzyła się u nas kultura plecakowa, gdzie częstujE się znajomych czymś fajnym, przy okazji wymienia się samplami czy nawet całymi flaszkami, bo jest to jedna z kilku okazji w roku kiedy się wszyscy widzimy i nie trzeba sobie wysyłać. Zrozumiałe są argumenty organizatorów o bezpieczeństwie, porządku itd. Zabrakło chyba jednak porządnej komunikacji w tym zakresie. Na koniec jednak i tak wewnątrz butelek i sampli plecakowych okazało się być sporo.
Drugim zarzewiem dyskusji już nawet na terenie festiwalu była zbyt mała ilość wystawców z górnej półki i zbyt mała ilość high-endowej whisky. Przede wszystkim zabrakło Whisky Team z ich bogatym stołem, ale też już ludzie posmakowali strefy BOW na ostatnim WLW czy całkiem sporego zakresu niezależnych. Cieszy bardzo, że oczekiwania publiki rosną, bo tylko tak stworzymy jakość, którą za Odrą mają w standardzie. Z drugiej jednak strony w dramatyczne tony też nie ma co popadać, bo idziemy do przodu, jeszcze niedawno wszyscy by się cieszyli na tak szeroką reprezentację niezależnego rozlewu, bo w końcu mieliśmy TTOW, Best Whisky Market (ze swoimi bottlingami, ale także TWA), Unique Spirits z szerszą ofertą niż ostatnio, Lożę Dżentelmenów. Drugą stroną tego medalu może być fakt, że w wiosennej kampanii mamy chyba rekordową liczbę sześciu festiwali whiskowych, więc średnio ponad jeden na miesiąc. Jeżeli ktoś zamierza obskoczyć większość tych imprez, to faktycznie już na którejś z kolei może być trudniej wyselekcjonować coś nowego wartego wypicia.
Jeżeli już mówimy o wystawcach, to oprócz tych, którzy zostali przytoczeni powyżej to mieliśmy pełen przekrój koncernów i znanych marek, ale też miło było zobaczyć stoiska, które widujemy tylko w Krakowie, lub wyjątkowo rzadko. Przede wszystkim warto było zwrócić uwagę na Bourbon Loversów, którzy wystawiają się tylko tu. Miło było znów zobaczyć Al. Capone, Dom Wina (szkoda, że bez sherry w tym roku), Spirit Depot z ich ogromną nieodkrytą ofertą czy Pinota. No to może nie przedłużajmy tych wstępów i udajmy się na naszą tradycyjną podróż przez dramy, stoiska i notki pisane na kolanie.
Whisky
Diageo
Tak jak i w zeszłym roku wypada zacząć od gospodarza. Niezmiennie za sterami Bartosz Ziembaczewski z ekipą i półki uginające się od DSR z lat różnych, serii Flora i Fauna, Distillers Edition, Classic Malts, limitowanych Walkerów. Były też i zupełne nowości oraz Talisker 30yo, którego trzeba było koniecznie spróbować.
Mortlach 20yo – Gładkie sherry, zamsze, lukrecja, arcydzięgiel, pączki, herbatka różana, w smaku już sporo taninki, zadziorka, przypraw, sherry, marmolada, zamsze, odrobineczka siarki. na finiszU taninki i sherry. Dość ładne, grzeczne i eleganckie to jak na Mortlacha. R: 4,5/10, A: 5/10
Talisker Wilder Seas (parley) 48,6% – Dymek, landrynki, suszone owoce, kunioczek, zioła. W smaku słodkie, miodkowe, cukrowe, brandy, pikantne europejskie drewienko, ciepły ogniskowy dym, wędzarnia albo jesienne ognisko, wędzona ryba. Zdania trochę podzielone, ale w sumie to lubimy taki wpływ młodego agresywnego koniaczku. R: 5/10, A:4/10
Talisker 30yo 2022 – rozłożony torf, stare książki, wrzos, morze, stare skrzynki na ryby, morze bryza, mineralność, ciepły dym, palenisko, ceglany kominek. smak pełny, słodowy, dymny i morski. Miody, wrzosy, ciastka, tostowane drewno, stare regały, meblościanki, zamsze, drewno wyrzucone na brzeg czy jakieś stare molo. pełne i pyszne, choć mogłoby być intensywniejsze. R: 6/10, A: 6,5/10
Auchentoshan
Dawno jakoś nie piliśmy Auchentoshan i w sumie nawet nie wiemy dlaczego, bo odświeżenie ciemnego three wood wypadło pomyślnie, a lekka i świeża Sauvignon Blanc okazała się miłym zaskoczeniem w ten ciepły i słoneczny dzień.
Brown Forman
Benriach 30yo – Suche jesienne liście, mocne ostudzone herbaty. Syrop cukrowy, daktyle, ceglany kominek, stara elegancja. Gruba, zmurszała, stara whisky, ale mocno słodka. Sporo tanin, kurz, stare książki. Taka stara whisky o smaku starej whisky, ale jednak gruba, solidna i mająca jeszcze sporo wigoru. A: 6,5/10, R: 6,5/10
Pinot
Tym razem niestety Pinot ograniczył się do whisky. Zapewne dlatego, że z ich rumami zobaczymy się za miesiąc na Rum Love Festival. Poza tym co mieliśmy w Katowicach, czyli High West, Stork, Black Bull to naszą uwagę najbardziej przykuły najnowsze edycje Elements Of Islay.
Elements Of Islay Cask Edit 46% – Jest torf, jest sianko, tostowane drewienko, suszone owocki, trochę pikantności. nie wiem gdzie tutaj są te beczki po sherry, czuć głównie bourbon. Jest ok, niezły torfik do walenia na co dzień. A: 3/10, R: 3/10
Unique Spirits
Tym razem Mikołaj Rzeźnik wjeżdża już niczym rasowy John Łyk na pełnej i dostaliśmy jeszcze szerszy zakres The Single Malt, a dodatkowo też i Dram Mor. Mimo wypicia najbardziej obiecujących pozycji w Katowicach, to i tym razem znalazło się coś godnego uwagi. Było dobre sherry, starszy grain i a rumek się znalazł. A ten smaczny Ciemny Glenrotek wrócił ze mną do domu 😉
Best Whisky Market/Millside
Pierwszy raz od dawna (chyba przed pandemią jeszcze) piliśmy na stoisku BWM whisky nie butelkowane przez chłopaków. Na krótko przed Whisky Day zawitały do Best Whisky Marketu nowe bottlingi od The Whisky Agency. Bottler poważany, a i ostatnimi czasy rzadko widywany u nas. Trzeba spróbować!
Ardmore 16yo (2005) TWA, 51,3% – Klasyka Ardmora po bourbonie czyli pyszne. obszczane piwnice, stęchlizna, grzyb, słodowość, miodki, batony z musli. W smaku profil świeży, mocno refillowy, potężnie uleżany torf, stare mury, PKP, oszczane tory kolejowe, dworzec, tunel średnicowy. A: 4/10, R: 4,5/10
Macduff 11yo (2011) TWA, 53,2% – NIestety jest modern sherry, przaśne, niedojrzałe i landrynkowe i ordynarne. Sama whisky poza tym w miarę OK. A: 3,5/10, R: 3/10
Pojedyczne butelki
Malternatywy
W końcu można powiedzieć, że jesteśmy nawet zadowoleni z zakresu zaoferowanych nam malternatyw. Oczywiście nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie ponarzekali, że nie ma sherry i brandy de Jerez, ale i tak było nieźle. Po raz pierwszy też się chyba zdarza byśmy w sekcji malternatyw opisywali całe stoiska! Stało się tak głównie za sprawą Bourbon Loversów i Al Capone, ale to nie wszystko bo swoje spore stoisko miała też Angostura, a i też w końcu mamy brandy Torres. Do tego świetny Diamond od TTOW i drugi Diamond obok u Unique Spirits.
Bourbon Lovers
Stoisko znane już z zeszłego roku, ale wtedy już dotarliśmy do niego trochę za późno by docenić temat. W tym roku postanowiliśmy się poprawić i sprawdzić troszkę głębiej co ciekawego mają Fishmac z kolegami z Bourbon Lovers. Stoisko ma swoich oddanych fanów (pozdro dla Łukasza, ale nie tylko) i w sumie się temu nie dziwimy, bo selekcja szeroka, ceny dobre i każdy nawet w ramach tego specyficznego amerykańskiego poletka znajdzie sobie coś fajnego na bogato zatawionym stole w gwiazdy i pasy.
Jack Daniels Triple Mash 50% – Słoik po ogórkach konserwowych, przejrzałe banany, aceton. W smaku zupełnie inna, jest pikantność, bardziej jak rye whisky niż bourbon, przyprawy korzenie. Fajne, ciekawe. Na nosie bourbon, a w smaku rye. A: 3/10, R:3,5/10
Wild Turkey 13yo – Kremowe, przedrewnione i ciężkie, brzoskwinie z puchy, węgiel drzewny i osmalone badyle z ognia. Sezamki, migdalina, aromat to ciasta. A: 3,5/10, R:3,5/10
Piggyback 6yo Rye – Ananasy z puchy, mocno pieprz, wanilia, Kurz. Indyczek był sporo lepszy.
Heaven Hill 2001, 49,2% MoS – trochę ogórasy, słodkie pikle w zalewie miodowej, musztarda miodowa, sos teryaki. W smaku wytrawne i bardziej jak rye whisky albo jakieś amerykańskie malty. Dużo drewna, taniny, stare grainy, solidnie opalone beki, octy, marynaty balsamiczne i przyprawy korzenne. Bourbon bardzo złożony, ale i bardzo eklektyczny. Jeszcze się nad nim pochylimy na naszym dorocznym secie bourbonów. R: 5/10, A: Synek to trzeba na spokojnie/10
Al Capone
W Al Capone mieli w zeszłym roku całkiem udane podejście do własnych bottlingów: bardzo smaczny Glenglass Rioja, bardzo pijalny Kilchoman STR, ciekawy i pokręcony Glenglass po rumie. W tym roku panowie z Al Capone przymierzyli się do malternatyw. Mamy Ezrę i aż trzy rumy od SBS. Finał jest słodko-gorzki, bo większość najlepszego rumu podobno zaginęła w transporcie 🙁
Ezra Brooks Al Capone Cask, 53,5% – jak na bourbon to dość mocne, ostre, pieprzne; migdalina, syrop klonowy, wanilia, opalone dechy; bardzo intensywne i dość wytrawne. Dobre to. Też jeszcze się temu przyjrzymy na przeglądzie bourbonów. R: 4/10, A: 4/10
SBS Belize 2011 Amontillado Cask Finish for Al Capone 50% – łoo panie, jakie tu jest dobre amontillado! nie ponotowaliśmy za dużo, ale to jeszcze będzie na przeglądzie rumowym wkrótce. możemy zdradzić, że tak dobrego rumu tośmy dawno nie mieli 😉
SBS Venezuela 2012 Port Cask for Al Capone 50% – raczej takie sobie modern porto, landrynkowe i kostropate. A: 3/10, R: 3/10
SBS Panama 2008 Oloroso cask for Al Capone 50% – Mocne i harpagańskie, ale całkiem dobre oloroso to tutaj jest, wyraźne, wytrawne, suche kakao, czekolada, espresso, balsamico. Fajne, ale trochę zbyt suche i ostre. brakuje jakiegoś kontrapunktu. R: 3,5/10
Na koniec last but not least, TTOW Diamond 1996. Jest bardzo dobrze, ale „Synek, to trzeba na spokojnie” i o jakąś głębszą notkę pokusimy się z sampla na naszym letnim przeglądzie rumowym 😉
Podsumowanie
To już kolejny raz, gdy możemy napisać, że wydaje się, że festiwal osiągnął swoją formę i trochę osiadł na laurach, bo od ostatniego roku praktycznie nic się nie zmieniło. Można by powiedzieć to samo, co ostatnio pod Katowickim festiwalem, że organizatorzy raczej nie wymyślą nam festyniarskich rozrywek w typie tatuażystów, barberów czy innych żonglerów rodem z Jastrzębiej. Jest Kraków, kleparski fort, dudziarz gra, znów ładna pogoda i to robi robotę najbardziej. Pojawiają się coraz częstsze głosy, że brakuje większej ilości stoisk koneserskich z dobrą selekcją i konkretnymi dramami. Publika się wyrabia i tych kilku niezależnych to już trochę za mało. Bourbon Loversi pokazują, że można wystartować oddolnie. BOW na WLW wyszło do ludzi z dużym sukcesem. Poza tym potrzeba większej obecności dużych bottlerów. Forty jeszcze mają rezerwę tych kilku lepszych stanowisk. Drama plecakowa była raczej niefortunnym wypadkiem, bo jednak wymiany i częstowanie jest immanentną cechą festiwali i nikt raczej nie powinien próbować się na to zamachiwać. Trzeba tutaj doprecyzować zasady i wdrożyć komunikację jeżeli już koniecznie chcemy to regulować.
Mimo wszystko Whisky Day Cracow jest jedyny w swoim rodzaju, bo jest największą w naszym kraju imprezą organizowaną bez wsparcia żadnego dużego sklepu, sieci czy koncernu. Tym bardziej tym kilku osobom należy się uznanie. Życzmy im i sobie aby przyszły rok był jeszcze lepszy, impreza większa, a selekcja whisky oraz malternatyw jeszcze konkretniejsza. Mamy nadzieję że w 2024 wśród turystów rynek utonie znów, na Brackiej będzie padał deszcz, a w fortach na Kleparzu będzie whisky!