Jeśli myślimy „Francuski rum” to od razu mamy skojarzenie z rumami agricole. Rum Saison pokazuje, że wcale nie musi tak być, a przynajmniej nie do końca…
Rum Saison od razu brzmi francusko i jeżeli mamy do czynienia z rumem, to od razu się spodziewamy rumu agricole. Otóż nie tym razem.
Rum Saison to dzieło Distillerie Tessendier. Rodzina Tessendier od ponad 130 lat zajmuje się wytwarzaniem koniaku (Park, Campagnere, Grand Breuil). Niedawno postanowili lata swojego doświadczenia w koniakach przekuć na inne alkohole. Pierwszym polem do wykorzystania blenderskich umiejętności Jerome’a i Liliana Tessendier został właśnie rum.
Rum Saison to kupaż destylatów z z Barbadosu, Trynidadu i Jamajki, a więc jest to raczej brytyjski, a nie francuski styl. Rumy były starzone przez 5 lat na miejscu w beczkach z amerykańskiego białego dębu. No to gdzie ta francuskość? Po 5 latach rumki płyną do Francji, gdzie są kupażowane i jeszcze przez 9 miesięcy blend jest finiszowany w beczkach z dębu francuskiego, co ma nadać koniakowych nut. Pomysł jest nawet ciekawy.
Z rumem Saison zetknęliśmy się pierwszy raz podczas Show Rum Warsaw. Pomysł zestawienia angielskiego destylatu i dopełnienia go francuską taninką wydał się ciekawy. W pamięć szczególni zapadła nam dobra wersja 7yo Trynidad, ale jakoś kompletnie nie zapadła w pamięć podstawowa wersja. Miło, że dostaliśmy miniaturki od organizatora i mogliśmy w domowym zaciszu sprawdzić tę niecodzienną hybrydę.
–
Rum Saison, 42%
Nos: No nie pachnie jak francuski rum agricole, co ewidentnie sugeruje nazwa. Nie pachnie też jak ciężkie angielskie rumy. Ja bym powiedział, że raczej łagodniejszy hiszpański styl. Zapach słodki, gładki, lekki, z nutami karmelu, toffi, kajmaku, pianek, brązowego cukru. Gdzieś w tle czają się delikatne motywy lisciaste, trawiaste i lekko egzotyczne, ale to dalej nie ma nic wspólnego z agrocole ani z rumami brytyjskimi.
Smak: w smaku już trochę bardziej zdecydowany. Oprocz słodko-karmelowo-diacetylowej palety z zapachu jest też trochę nut przyprawowych i pikantnych, jakieś cynamony, gałki, zielony tytoń i drewniana goryczka świeżego drewna. Jednak jest ten francuski dąb. W międzyczasie przewijają się banany i wanilia. W miare picia coraz bardziej tostowany, wytrawny, gorzkawy i z większą ilością tanin. Opieczone drewno, przeciągnięty karmel, palona kawa.
Finisz: raczej krótki, banany, wanilia, karmel, trochę gorzkiego drewna.
Wnioski: obiecują rum z Jamajki, Barbadosu i Trynidadu finiszowany we Francji w beczkach po koniaku i dokładnie to dostajemy. Wyraźnie czuć ten pikantny, taniczny europejski dąb w smaku i na finiszu. Same destylaty są dość lekkie jak na ich pochodzenie, ale taka chyba była intencja blendera, żeby zrobić ten rum po koniakowemu. Zbyt ciężkie destylaty by tutaj za mocno przytłoczyły francuski dąb chyba. Z brytyjskiego charakteru są tylko nuty banana i wanilii pochodzące z białego dębu. Jest ok. Miło, że jest chociaż te 42%, bo jak wiadomo, rumy to i poniżej 40% schodzą. Całkiem przyjemny miks gładkości z odrobiną pazura. Wydaje się, że jest dosłodzony niestety. W sumie wszystko tu gra, ale tak brakuje trochę polotu.